Historia szalonego naukowca Frankensteina od lat fascynuje filmowców. Temat jego eksperymentów przewija się w kilkuset filmach, z których pierwszy powstał w 1910 roku. Zdjęcie: Materiały prasowe
Historia szalonego naukowca Frankensteina od lat fascynuje filmowców. Temat jego eksperymentów przewija się w kilkuset filmach, z których pierwszy powstał w 1910 roku. Zdjęcie: Materiały prasowe

Nie wiedzieli, że mieli takich przodków! Z tej okazji do Rydułtów przyjechała nawet ekipa telewizji Polsat. Rozstawili się przy kamiennym witaczu na granicy Rydułtów i Rybnika i opowiadali coś o Frankensteinie. Ale z nimi o tym nie rozmawiali. Nie poszli nawet do urzędu miasta. Szybko odjechali. – Potem widziałem tylko w telewizji, że mówili coś o Rydułtowach – opowiada Adam Kotala, zawodowy kierowca.

Rodzinna pokuta?
Pani Róża Maryniok sprzedaje w kiosku Ruchu przy ulicy Plebiscytowej, kilkaset metrów od rynku. Kiedy pytamy ją o Frankensteina, jest w szoku. Nie interesuje się historią, to prawda. Ale jej babka Adolfina znała Rydułtowy jak nikt – żyła tu w końcu 85 lat. Pani Róża jest przekonana, że gdyby babka coś wiedziała o Frankensteinie, to by jej powiedziała.
Dariusz Konofał, lat 42, pracuje w reklamie, mówi, że jeśli Frankenstein mieszkał w jego Rydułtowach, to na pewno żył w schronach, które znajdowały się w parku w centrum miasta. Pan Darek pamięta je z dzieciństwa. – Bawiliśmy się tam. Wchodziliśmy do środka. Były tam jeszcze resztki uzbrojenia, na ścianach wymalowane swastyki. Nie wiadomo, z jakiego okresu te schrony pochodziły. Może pamiętają czasy szalonego doktora? – zastanawia się rydułtowianin. Czy Frankensteinowie rzeczywiście mieszkali w Rydułtowach i Biertułtowach? Całkiem prawdopodobne. – Kiedy badałam historię Rydułtów, nie natknęłam się na taką informację, ale nie śledziłam wszystkich, co oczywiste, rodów związanych z Rydułtowami. Słyszałam jednak, że historycy z sąsiednich Marklowic natrafili na taką ciekawostkę w czeskiej Opawie – mówi Aleksandra Matuszczyk-Kotulska, historyczka i publicystka, autorka m.in. książki „Rydułtowy. Zarys dziejów”. Niestety, ani w Rydułtowach, ani w pobliskich Biertułtowach nie zachowały się żadne ślady po Frankensteinach. – Najstarszy zabytek związany z Rydułtowami pochodzi z XVII wieku. To krzyż pokutny z 1628 roku. Znajduje się za prezbiterium kościoła pw. św. Jerzego w Rydułtowach. Może niektórzy powiązaliby go już z tą historią, np. pokutą dla rodziny Frankensteinów, ale zapewniam, że to nie ten kierunek – śmieje się Matuszczyk-Kotulska.

Legenda z Ząbkowic
Słysząc nazwisko Frankenstein, każdemu przychodzi do głowy szalony, genialny bohater powieści Mary Shelley zatytułowanej „Frankenstein, czyli nowy Prometeusz” albo filmy grozy na kanwie tej książki. Kim był powieściowo-filmowy Frankenstein? Studentem filozofii naturalnej, który stworzył nowego człowieka. Zszył jego ciało z kawałków trupów, a następnie ożywił poprzez wyładowania elektryczne. Nowy człowiek stał się potworem, zabijającym ludzi, a na końcu samego siebie.
Uważa się, że pierwowzorem postaci był alchemik, filozof i wynalazca Johann Konrad Dippel. To już postać jak najbardziej autentyczna. Żył na przełomie XVII i XVIII wieku. Był zafascynowany życiem wiecznym. Do swoich badań używał pociętych na kawałki części ciał zwierząt oraz trupów ludzkich. Gotował je w wielkich słojach. Kiedy mieszkańcy Darmstadt w Niemczech dowiedzieli się o tych dziwacznych eksperymentach, został on wygnany z zamku.
Rydułtowy czy Biertułtowy to niejedyne miejsca na Śląsku, w których można szukać śladów Frankensteina. Ząbkowice Śląskie na Dolnym Śląsku aż do 1945 roku nosiły nazwę... Frankenstein! Z tym sympatycznym miejscem wiąże się legenda o strasznym potworze, który miał rzekomo wywołać pomór w Ząbkowicach. Potwora nazwano Frankensteinem od nazwy miasta, w którym wydarzyła się ta mroczna historia.
Co tak naprawdę zdarzyło się w Ząbkowicach? W 1606 roku miasto nawiedziła dżuma. Zmarło prawie 2000 mieszkańców. Ktoś połączył atak choroby z działalnością ząbkowickich grabarzy. Mieli oni rozprzestrzeniać trujący proszek sporządzony z ludzkich zwłok. Smarowali nim progi, kołatki i klamki. Szajkę pojmano i skazano na śmierć przez okaleczenie i spalenie żywcem. Wyrok wykonano. Zaraza wygasła dopiero po kilku miesiącach.
Władysław Grabski w książce „300 miast powróciło do Polski”, wydanej w 1960 roku, napisał: „Na zamku w Ząbkowicach mieszkał potwór Frankenstein, który swoimi niecnymi praktykami pozbawił życia ponad 2000 istnień ludzkich, póki nie tknęła go ręka sprawiedliwości bożej”.
Czy ząbkowicka legenda mogła zainspirować Mary Shelley do napisania książki o tym monstrum? Sprawę badał Jerzy Organiściak, pasjonat Ziemi Ząbkowickiej. Twierdzi, że być może Shelley usłyszała o historii z Ząbkowic od pewnego doktora, z którym rozmawiała o wampirach i zjawiskach nadprzyrodzonych.

Piwo u potwora
Pan Jerzy prowadzi stronę internetową www.frankenstein.pl. Zapytaliśmy go, czy nasi Frankensteinowie mogą mieć jakikolwiek związek albo z bohaterem powieści, albo z Ząbkowicami. – Myślę, że to fałszywy trop. W Polsce mieszka ok. 100 osób o tym nazwisku i nic z tego nie wynika. Np. burmistrzem Sławna jest Krzysztof Frankenstein, który nic nie wie o jakichkolwiek swoich związkach z Frankensteinem – tłumaczy pasjonat historii Frankensteina.
Jacy by nasi Frankensteinowie nie byli, historię można wykorzystać również tutaj. – Smaczki, ciekawostki zawsze ubarwiają historię miejscowości i można je świetnie sprzedać – uważa Aleksandra Matuszczyk-Kotulska.
Karolina Cichos, uczennica drugiej klasy rydułtowskiego liceum, ma już wizję: – To proste, można oprowadzać wycieczki śladami Frankensteina! – Albo otworzyć jakiś lokal, np. Piwnica u Frankensteina – wtóruje jej Agnieszka Mikołajczak, która sprzedaje piwo w ogródku na rydułtowskim rynku.

1

Komentarze

  • lol potomkowie Frankensteinów do dzisiaj pracują na KWK Rydułtowy 21 września 2009 14:40chodzą po dole i straszą porządnych górników

Dodaj komentarz