Każdy mógł podejść pod Wawel i zobaczyć żałobny kondukt. Z tej okazji skorzystało ponad tysiąc osób / Dominik Gajda
Każdy mógł podejść pod Wawel i zobaczyć żałobny kondukt. Z tej okazji skorzystało ponad tysiąc osób / Dominik Gajda

Na pogrzeb Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki z naszego regionu pojechało kilkaset osób. Towarzyszyliśmy jednej z takich grup. Warto było jechać tyle kilometrów. Przede wszystkim po to, żeby poczuć, że znów jesteśmy Polakami – mówił Rafał Beń, uczeń klasy 1d w I Liceum Ogólnokształcącym. Aż cztery autokary z Jastrzębia pojechały na pogrzeb prezydenckiej pary do Krakowa. Dwa zorganizował kapelan Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2, ksiądz Wojciech Grzesiak, dwa poseł PO Krzysztof Gadowski, który pochodzi z Jastrzębia. W sumie jechało w nich ok. 150 osób.

Rafał zabrał róże
Silną reprezentację wystawili harcerze. – Nasza delegacja będzie dzisiaj również pod katowickim Spodkiem, gdzie stoi telebim przekazujący obraz z Krakowa. Wysłaliśmy tam naszą drużynę ratowniczą, która będzie nas reprezentować, a w razie potrzeby również pomagać – mówiła Aleksandra Fabisz, zastępca komendanta jastrzębskiego hufca ds. programowych, odpowiedzialna za 17-osobową grupę, która wybrała się do Krakowa. Wszyscy w mundurach. Chociaż Przemek Lose i Kasia Kijak dopiero na postoju zakładali harcerskie stroje. Wcześniej mieli koszulki muzyczne, on Hendriksa, ona zespołu Coma. – Dzięki żałobie nawet komercyjna Zetka gra inaczej, można posłuchać Pink Floydów, Niemena – mówili.
Aleksandra Fabisz tłumaczyła, że ZHP jest organizacją patriotyczną, dlatego zawsze bierze udział w tego typu wydarzeniach. – Jesteśmy organizacją apolityczną, dlatego nie ma dla nas żadnego znaczenia, z jakiej prezydent był partii. Wybraliśmy go na prezydenta, więc musimy tu być – mówiła szefowa jastrzębskich harcerzy, studentka drugiego roku Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Przyznała, że sama głosowała na Lecha Kaczyńskiego. – Z polityką mam niewiele wspólnego, bardziej przekonały mnie jego cechy osobowościowe. To, że był patriotą. Sama jestem osobą, która bardzo mocno utożsamia się z Polską. Nigdy nie myślałam o wyjeździe z kraju – opowiadała harcerka.
I LO reprezentowało kilkanaście osób z różnych klas. Nie mieli ze sobą żadnego nauczyciela ani innego opiekuna. Zabrali plan miasta. I ustalili, że będą starali się dostać jak najbliżej. Rafał Beń zabrał biało-czerwone róże. – Nie wiem, gdzie zostawię kwiaty. Ale chcę nimi oddać hołd parze prezydenckiej. Bo chociaż nie byłem wielkim entuzjastą Lecha Kaczyńskiego, to za kilka rzeczy bardzo go ceniłem. Przede wszystkim za jego wielki patriotyzm, o którym mogliśmy się przekonać jeszcze wtedy, kiedy był prezydentem Warszawy. No i za wzorowe małżeństwo, które stworzyli z panią Marią. Myślę, że to są właśnie te wartości, które mogą być dla nas, młodych ludzi, wzorem – podkreślał siedemnastolatek.

W samym centrum
Uczniowie w drodze do Krakowa przeglądali notatki i ściągi. – Jutro mamy mieć sprawdzian z języka polskiego, z „Trenów” Kochanowskiego. Liczymy po cichu, że zostanie odwołany – mówili licealiści.
Obok młodych ludzi siedziały starsze osoby. – Już jako dziewięciolatka wiedziałam sporo o Katyniu, dbał o to mój ojciec. Byłam wychowywana w bardzo patriotycznym domu. Znaliśmy dobrze rodzinę Ziobrów, bo pochodzimy z Małopolski – mówiła Anna Mazgaj, emerytowana urzędniczka. Dodawała się, że tragedia pod Smoleńskiem nigdy nie zostanie do końca wyjaśniona. – Jest zbyt wiele znaków zapytania. Obawiam się, że wypadek prezydenckiego samolotu będzie taką samą tajemnicą jak śmierć generała Sikorskiego – mówiła jastrzębianka.
Tadeusz Przybyłowski, 74-letni emerytowany górnik, był bodaj na wszystkich pielgrzymkach Jana Pawła II do Polski. Wspomina, że jest nawet na jednym z dokumentalnych filmów. Stoi dumnie w górniczym mundurze. – Syn mówił: tato, nie jedź. Ale ja muszę oddać hołd prezydentowi – wyjaśniał.
Już w autokarze każdy wiedział, gdzie spróbuje się dostać tam na miejscu, w Krakowie. Harcerze celowali w Błonia. – Bo na rynek pewnie nie wejdziemy, a na Błoniach są nasi koledzy z całego kraju – mówili. Licealiści chcieli dostać się na rynek.
Jastrzębskie autokary dotarły do Krakowa po godzinie 10. Zatrzymały się w samym centrum, pod teatrem Stu, kilkaset metrów od rynku. Harcerze poszli na Błonia, licealiści pomaszerowali szybkim krokiem w stronę rynku. Po krótkiej kontroli przy barierkach (policja sprawdzała plecaki) byli już na płycie, pod największym telebimem. „Tato, nie uwierzysz. Właśnie dotarliśmy na rynek” – mówiła do słuchawki telefonu Weronika Supernak, jedna z licealistek. – Tato nie wierzył, że uda nam się dotrzeć aż tutaj. Jestem szczęśliwa – mówiła nastolatka.

Precz z TVN
Młodzi mieli okazję zobaczyć coś, czego nie pokazała na pewno żadna telewizja. Otóż przed południem na telebimach pokazywano program telewizji TVN. Politycy, przy kawie, rozmawiali o ofiarach katastrofy. – Nie po to tu przyjechałam, żeby oglądać grubego Kalisza! – denerwowała się jedna kobieta. Tłum zaczął skandować „Precz z TVN! Precz z TVN” i „Bazylika! Bazylika!”. Efekt był taki, że telebimy wyłączono. Zebrani na rynku zaczęli odmawiać koronkę, śpiewać „Boże, coś Polskę” i hymn. Telebimy znów włączono około godziny 13. Kiedy pokazano na nich Jarosława Kaczyńskiego, rozległy się potężne oklaski.
Każdy miał szansę przecisnąć się pod Wawel i przynajmniej z daleka obserwować przemarsz konduktu na Wawel. – Dla mnie najbardziej przejmujący był moment, kiedy zabrzmiał dzwon Zygmunta. Wtedy w tłumie rozległ się jęk – mówiła jedna z licealistek. Jej kolega dodawał, że na nim największe wrażenie zrobiło 21 armatnich salw po złożeniu trumien prezydenta i jego żony w krypcie wawelskiej.
– Na miejscu widzi się o wiele więcej. Widzi się ludzi, transparenty, słyszy się reakcje tłumu. A telewizja? Pokazuje tylko to, co chce – mówił Tadeusz Przybyłowski, który w drodze powrotnej czytał specjalne wydania gazet, które zawierały już relacje z zakończonych właśnie uroczystości.

1

Komentarze

  • Tadeusz Wilk z Jastrzębia Zdroju Pożegnanie na Wawelu 24 kwietnia 2010 18:13Jako Naród katolicki w momentach szczególnie tragicznych, ale i tych radosnych, w sposób naturalny zwracamy się do Boga. W sytuacjach granicznych znika bowiem gra pozorów, a odsłaniają się najbardziej naturalne odruchy ludzkie, indywidualne i społeczne. W ostatnim czasie uwidoczniły się bardzo zdrowe reakcje społeczeństwa polskiego dające nadzieję na przyszłość. W czasach komunizmu nasz Naród, w ponad 90 procentach katolicki, rządzony był przez antykatolicką garstkę wspartą obcą potęgą militarną. Również teraz widzimy, że jako Naród patriotyczny i religijny podlegamy rządom sprawowanym nie "po katolicku", niesuwerennie. Tej uwagi oczywiście nie należy mylić z domaganiem się uczynienia z Polski państwa wyznaniowego. Oby teraz Polacy potrafili się upomnieć o to, by Polska była rządzona we właściwy sposób.

Dodaj komentarz