Miłosierni byli
Towarzystwo Pomocy Świętego Brata Alberta próbuje wyprowadzić na prostą ludzi z pokręconymi życiorysami. Chce im pokazać, że istnieje inna droga, że na świecie są nie tylko wóda, dworzec, ulica czy narkotyki. Że można mieć pracę, dach nad głową, normalny dom, że są instytucje, które pomogą w biedzie. Tak też dzieje się w schronisku dla bezdomnych mężczyzn w Przegędzy, które prowadzi rybnickie koło organizacji, ale ja nie zazdroszczę jego kierownikowi.
Dlaczego? Najpierw nakłonił swoich podopiecznych do zbudowania magazynu na żywność. Bezdomni wznieśli budynek, w którym towarzystwo przez pięć lat trzymało jedzenie dla mieszkańców przytuliska. Wszystko było dobrze i nikt się nie czepiał do czasu słynnego pożaru w hotelu socjalnym na drugim końcu Polski, w Kamieniu Pomorskim. Po tej tragedii do Przegędzy także zawitała kontrola i wykryła aferę pod nazwą samowolka budowlana. Ofiarą, jak można się domyślać, padł oczywiście magazyn żywności, który teraz trzeba rozbierać! Kierownik schroniska znów namówił swoich ludzi tym razem do zburzenia tego, co wcześniej wznieśli własnymi rękami. Na razie posłuchali. Ciekawe, co będzie, gdy za kilka lat znów będzie apelował o budowanie magazynu na nowo, bo przecież nie można tego wykluczyć. Pewnie po raz kolejny posłuchają szefa. Ale po kątach niejeden będzie pukał się w czoło i pytał: po co to wszystko?
A kierownik? Na razie przechowuje żywność w sąsiedniej miejscowości, oddalonej o dwanaście kilometrów. Kasę, którą mógłby wydać na kolejne worki ziemniaków, topi w baku, bo przecież musi tam jeździć. I liczy na to, że za kilka lat przepisy pozwolą mu zbudować legalny magazyn na żywność. No i cieszy się, że przy okazji nie dołożyli mu jeszcze kilkunastotysięcznej kary. Że w sumie miłosierni byli.

Komentarze

Dodaj komentarz