Damian Mrowiec z dumą prezentuje gitarę, którą dostał od fanów rocka / Adrian Karpeta
Damian Mrowiec z dumą prezentuje gitarę, którą dostał od fanów rocka / Adrian Karpeta
Gdzie jest Damian Mrowiec w wolnych chwilach? Pewnie na rockowym koncercie.
W tym roku był m.in. na koncercie Rogera Watersa, legendarnego frontmana Pink Floyd, który w Łodzi pokazywał swój spektakl „The Wall”. Wcześniej zaliczył występ Leonarda Cohena w katowickim Spodku. Na występ Judas Priest nie zdążył, bo wracał akurat z urlopu. – Słucham jednak nie tylko metalu, mam w domu trochę klasyki. Niedawno byłem we Wrocławiu na „Don Giovannim” Mozarta w wykonaniu Opery Narodowej – mówi starosta rybnicki.
Zaczęło się od słynnej „Czwórki”, płyty zespołu Led Zeppelin. – Przywiózł mi ją z zagranicy mój sąsiad, dziś znany śląski plastyk. To była pierwsza, rockowa płyta, której świadomie wysłuchałem. Miałem wtedy osiem-dziewięć lat. Zostało do dziś – wspomina. Na pierwszy koncert też wybrał się w dzieciństwie. To był występ zespołu Breakout z Mirą Kubasińską w Rudzie Śląskiej, skąd pochodzi. – Oni wyrażali pewne tęsknoty, których świat pracy nie powinien wówczas mieć – opowiada Mrowiec. Prawdziwy, duży koncert widział dopiero w 1985 roku w Toronto. Był to występ Bryana Adamsa. – Nie zrobił na mnie dużego wrażenia, takie mocniejsze country – opowiada. Nie wybrał się na koncert w Rybniku.
Pasja przeszła z ojca na syna. – Kiedyś zostawiłem Jacka w pokoju z puszczonym „Paranoidem” [to drugi album metalowego zespołu Black Sabbath – przyp. red.]. Powiedziałem mu: Nie wyjdziesz, dopóki tego nie wysłuchasz. Posłuchał i już został w tym nurcie – śmieje się starosta. Dziś Jacek ma 25 lat, jest basistą. Ze swoim zespołem Desperate Desire grał na Magii Rocka, a zakwalifikował się z przeglądu Piecowisko. Staroście niestety nie udało się nauczył się gry na żadnym instrumencie. Krzewi za to rock również za oceanem. – Niedawno z Kanady przyjechał do mnie brat z dziećmi. Wziąłem bratanka do hurtowni muzycznej w Rybniku. Kupiłem mu metalową kurtkę, był przeszczęśliwy. Niestety, nie udało mu się dostać płyty polskiego zespołu Pathfinder – opowiada Mrowiec.
Dzięki jego wsparciu rozhulała się Magia Rocka, jedna z największych imprez w regionie, która odbywa się w Lyskach. Kiedy startowała, był szefem Rady Gminy w Lyskach. Do dziś trzyma Magię Rocka pod swoimi skrzydłami. Na tablicy ogłoszeń przed budynkiem starostwa wisi plakat zapraszający na imprezę. – Myślę sobie, że dzięki temu rodzice też są spokojniejsi. Bo skoro imprezę firmuje gmina czy powiat, to jest bezpieczna. I na pewno mam rację – podkreśla starosta.

Komentarze

Dodaj komentarz