W starszej części dzielnicy bezrobocie sięga 20 procent. Większość tutejszych pracowało w górnictwie – podczas restrukturyzacji branży w latach 90. ubiegłego wieku stracili robotę. Wykonywali najprostsze prace i z powodu słabych kwalifikacji nie znaleźli już etatu.
– To duży problem Boguszowic. Mamy tu wielopokoleniowe rodziny bezrobotnych. Nie pracuje dziadek, syn i wnuk. Konsekwencją jest bieda i często alkoholizm – mówi Mariusz Wiśniewski, przewodniczący Rady Dzielnicy Boguszowice Osiedle. Dodaje, że najwięcej szkody narobiły odprawy górnicze. W zamian za rezygnację z pracy w kopalni ludzie dostawali 40 tys. zł brutto. Spora część górników połakomiła się na te w sumie nieduże pieniądze, które zamknęły im drogę do górnictwa...
– W klubie środowiskowym Maszkieciarnia mamy sporo dzieci, które nie znają widoku rodzica wychodzącego do pracy. Tak naprawdę pracują te dzieci, bo chodzą do szkoły. Jak w tej sytuacji rodzice mają rozliczać swoje pociechy ze złych stopni? – pyta pan Mariusz.
Skutkiem bezrobocia jest też nie płacenie czynszu – zaległości z tego tytułu wynoszą 7 mln zł i brak motywacji do dbania o swoje otoczenie. Wiele domów komunalnych wygląda katastrofalnie. Nie odmalowane klatki schodowe, nieszczelne okna, nie domykające się drzwi i zepsute domofony. Ponieważ tak wielu lokatorów zalega z czynszem Zakład Gospodarki Mieszkaniowej ma ograniczone środki na remonty.
– Mimo tego staramy się robić jak najwięcej. Trwają remonty kapitalne dachów budynków przy ulicach Kadetów 3, Lompy 14 i 15 oraz Patriotów 20, a w najbliższym czasie ruszy m.in. modernizacja dachów przy ulicach Wazów 3 i Astronautów 1 – wymienia Sabina Madziar, rzecznik prasowa ZGM.
W Boguszowicach Osiedlu pojawiły się programy aktywizacji zawodowej.
– Aktualnie realizujemy drugą edycję projektu „Skorzystaj z szansy”. Szkoda, że tak późno – jeśli bowiem ktoś nie pracował kilkanaście lat, to ma problem z najprostszymi sprawami, jak wstaniem rano z łóżka i regularnym chodzeniem na zajęcie – zaznacza Mariusz Wiśniewski.
Jak się żyje w tej dzielnicy |
Mateusz Serkowski, bezrobotny 20-latek – No cóż, nie mam pracy. Skończyłem gimnazjum oraz kursy spawania i obsługi wózków widłowych. Przez pewien czas pracowałem jako spawacz, ale firma nie przedłużyła ze mną umowy. Nie było takiej możliwości. W wolnych chwilach jeżdżę na rowerze i gram w zośkę.
Mariusz Wiśniewski, przewodniczący rady dzielnicy Wiesław Kurczak, działacz wspólnoty mieszkaniowej |
A jednak się da! |
Budynek przy ulicy Kadetów 2 jest przykładem tego, że jak bardzo się chce, to można przenieść góry. Jeszcze w 2006 roku był w bardzo złym stanie. – Na dachu nie było nawet papy, którą zerwał wiatr. Utworzyliśmy wspólnotę mieszkaniową. W pierwszej kolejności naprawiliśmy za 16 tys. zł dach. Parę razy dostaliśmy pracowników z ZGM, bo część mieszkań nadal należy do miasta – opowiada Wiesław Kurczak, przedstawiciel wspólnoty. Potem wymienili okna na plastikowe, u podstawy domu wykonali cokół przeciwwilgociowy, uporządkowali teren. W zeszłym roku ocieplili i pomalowali elewacje, wymalowali klatki schodowe, wymienili drzwi wejściowe oraz rynny. Wewnątrz zamontowali lampy z czujnikiem ruchu, co oszczędza prąd. Prace kosztowały 160 tys. zł. Wspólnota wzięła 140 tys. zł kredytu. Spłaca go z funduszu remontowego. Niedługo zostanie wymieniona sieć energetyczna. W bloku mieszkając 32 rodziny, w tym 22 należy do wspólnoty, a pozostałe do ZGM. |
Komentarze