Pierwszy pochwalił się nam Franciszek Nojek, emerytowany górnik z Rybnika, który kilka dni temu wybrał się do lasów na pograniczu Suminy i Zwonowic. Pojechał samochodem, z dorosłymi już córkami. Wyprawa się opłaciła, ponieważ nazbierali sporo grzybów, w tym niemało prawdziwków. – Największy ważył 1,2 kg i miał kapelusz o średnicy 30 cm. Wiem, bo zmierzyliśmy go po powrocie do domu. Takiego okazu dotąd nie udało mi się znaleźć, choć zbieram grzyby od ponad 50 lat. Chodziłem po lasach już jako małe dziecko razem z dziadkiem, który był leśnikiem. To właśnie on nauczył mnie zbierać grzyby – mówi pan Franciszek.
Pan Franciszek pracował w kopalni Rydułtowy. Od przejścia na emeryturę ma więcej czasu na zbieranie grzybów, które, jak mówi, jest jego jedynym hobby. – Ten prawdziwek został już pokrojony i podzielony między nas, córki i sąsiadów. Był to bowiem prawdziwy rodzinny grzyb zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Sam był wielki, w dodatku w pobliżu rosło sporo małych prawdziwków, więc mieliśmy czym dzielić. Z części będzie zupa, z części sos – podsumowuje pan Franciszek.
W weekend na grzyby z żoną i ośmioletnim synem Kamilem pojechał pan Sławomir Sroka z Rybnika. Chodzili po lasach w rejonie Rud. No i chłopiec znalazł dwa piękne prawdziwki. Rosły razem. – Gdy na nie natrafił, stwierdził, że to fajne braciszki i spytał, czy można je zerwać. Staramy się tak często, jak to jest możliwe, przypominać naszym dzieciom, że grzyby mogą zbierać tylko i wyłącznie w obecności mamy lub taty – relacjonuje pan Sławomir.
Jarosław Łyczko, prowadzący Spiżarnię jak za Starej Polski w Gorzycach, wyprawia się na grzyby nie tylko do pobliskiego lasu, ale także dalej, nawet w okolice Częstochowy. Kilka dni temu uzbierał wraz ze znajomymi istną górę prawdziwków. Jakie pyszności można z nich przyrządzić! – Świeże grzyby najczęściej dusi się w śmietanie lub smaży na maśle, część się suszy, a następnie dodaje do bigosu, barszczu, rolad, kaczki, pieczeni, kapusty i różnego rodzaju sosów. Innym sposobem, aczkolwiek dziś prawie zupełnie już zapomnianym, jest kiszenie. Miałem okazję próbować kiszonych grzybów w czasie moich wędrówek po kresach dawnej Rzeczpospolitej. Są naprawdę wyborne – zapewnia Jarosław Łyczko.
Czytelnikom zwracamy jeszcze uwagę na ostrzeżenia lekarzy i służb sanitarnych, którzy apelują o zbieranie tylko grzybów znanych i pewnych, gdyż bardzo łatwo można pomylić na przykład kanię z muchomorem sromotnikowym, a wtedy nieszczęście gotowe. W następnym wydaniu podamy kilka przepisów Jarosława Łyczko na grzybowe przysmaki.
1,2 kg ważył prawdziwek, którego w lasach pod Rybnikiem znalazł Franciszek Nojek, emerytowany górnik
Komentarze