Nekrolog księżniczki Doroty i Hansa Georga grafa Oppersdorff / Archiwum
Nekrolog księżniczki Doroty i Hansa Georga grafa Oppersdorff / Archiwum

Doda miała dwóch osobistych lokai, zamawiała setki bułek u piekarza Meisla, zaś kiedy w pobliskim Skrzyszowie dzwoniły dzwony na nabożeństwo, kazała dziołchom śpiewać pod oknami nabożne pieśni. Chciała jednak uchodzić nie tylko za gorliwą katoliczkę, ale i światową damę. I być może to ją nieco łączyło ze współczesną Dodą – uwielbiała modne ubrania. Rodzina ponoć żartowała z jej powiedzenia: "Święty Franciszek z Asyżu i te nowoczesne bluzki", zaś niektórzy zauważali, że jej katolicyzm był nieco powierzchowny.

Poczet osobowości

Dzisiaj postać Dody widnieje w galerii znanych osób wywodzących się z Turzy Śląskiej, obok m.in. prof. Dominika Lasoka, znawcy prawa międzynarodowego, czy księdza doktora Arkadiusza Wuwera, socjologa i poety. Można o niej przeczytać krótką wzmiankę na stronie internetowej sołectwa turza.pl. Otóż tak naprawdę nazywała się Dorota Leontyna Oppersdorff i pochodziła z książęcego rodu Radziwiłłów. Była córką Józefa Macieja Radziwiłła, szambelana i łowczego dworu cesarskiego, oraz Jadwigi z Krasińskich. W 1895 roku wyszła za mąż za Hansa Georga grafa von Oppersdorffa, pana na Głogówku. Ich ślub odbył się w Rzymie.

Tak o tej parze pisze Tadeusz W. Lange z Uniwersytetu Poznańskiego: "W roku 1895, w wieku lat 29, hrabia Hans Georg poślubił w Rzymie 24-letnią księżniczkę Dorotę, córkę Macieja Józefa Radziwiłła z Połoneczki i Marii Jadwigi hr. Krasińskiej z Zegrza, zwaną w rodzinie Dodą. Żona hrabiego nie wywodziła się więc z linii sławnych ordynatów, ale w końcu była Radziwiłłówną; cieszyła się też na tyle dobrym zdrowiem, by urodzić mu dwanaścioro zdrowych dzieci. Podobno hrabia Hans Georg poznał ją w Głogówku w roku 1892 na ślubie swojej 28-letniej siostry, Marii Johanny, z 51-letnim ordynatem na Jarocinie, księciem Hugonem von Radolin".

Chleb od Meisla

Około 1923 roku hrabia Oppersdorff wydzierżawił majątek rycerski Olszenica, zaś kilka lat później majątek w Kokoszycach. Tak oto w te strony trafiła Doda, grofka – jak mówili na nią miejscowi ludzie. Podczas kiedy jej mąż rzucił się w wir polityki (był m.in. posłem Reichstagu), ona przebywała w Olszenicy wraz z dziećmi. "W rzeczywistości Oppersdorff przebywał w obu majątkach niewiele albo nawet wcale. Pomieszkiwała tutaj jego żona Dorota wraz z najmłodszymi dziećmi. Do jej dyspozycji pozostawało kilkanaście osób służby. Pani miała ponadto dwóch osobistych lokai. Na potrzeby dworu zamawiano w miejscowej piekarni Meisla 35 chlebów i 100 bułek tygodniowo. Wśród miejscowej ludności księżniczka (grofka) uchodziła za kobietę bardzo pobożną" – czytamy w książce "Gorzyce i Dolna Lutynia. Skarby historii, kultury i sztuki gmin pogranicza".

Jej autorem jest Daniel Jakubczyk, historyk z Gorzyc, który jako pierwszy ruszył śladem śląskiej Dody. Nie było to łatwe, gdyż zarówno majątek w Kokoszycach, jak i w Olszenicy w okresie międzywojennym należały do Skarbu Państwa Polskiego, tak więc w księgach wieczystych nie ma śladu po grafie. – Jeszcze przed kilku laty najstarsi mieszkańcy Turzy oraz byli pracownicy dworscy wspominali, że w latach dwudziestych XX wieku w Olszenicy mieszkała Dorota Oppersdorff z domu Radziwiłł. W Archiwum Państwowym w Raciborzu odnalazłem jedynie kilka lakonicznych wzmianek potwierdzających pobyt Oppersdorffów w Turzy – wspomina Daniel Jakubczyk.

Z Polski do Lourdes

Małżeństwo Oppersdorffów przeszło liczne burze z racji politycznych zapędów hrabiego, który znał kilka języków, miał największą wówczas bibliotekę na Górnym Śląsku. Nie darzył jednak sympatią państwa pruskiego, wręcz przeciwnie – chciał autonomii dla Górnego Śląska. Z czasem natomiast stawał się coraz bardziej propolski, w efekcie naraził się zarówno śląskim przemysłowcom, jak i księciu pszczyńskiemu. Podejrzliwie patrzyły na niego nie tylko niemieckie, ale i polskie władze, ponieważ po powstaniach śląskich mąż Dody chciał wywołać nową wojnę, aby... przyłączyć Głogówek do Polski.

Przypłacił to wszystko utratą życiowego dorobku, bo musiał opuścić państwo niemieckie. Popadł w straszne długi, a już jako obywatel polski tułał się po kraju – pomieszkiwał m.in. w Katowicach. Mniej więcej w tym samym czasie jego żona przebywała z młodszymi dziećmi w Olszenicy. Na politykę męża patrzyła chłodno i z dystansem. Starsi synowie już na początku lat 30. wyemigrowali i pożenili się z Amerykankami, do Szwajcarii wyjechał najmłodszy syn Ignacy. Jakiś czas później ich śladem podążyli rodzice.

Odrzucona miłość

"W oczach hrabiego jego miłość do Polski musiała jawić się jako zupełnie nieodwzajemniona. Pobyt w ojczyźnie żony przynosił same upokorzenia. Klepanie biedy i zredukowanie do roli rezydenta u córek musiało temu dumnemu śląskiemu arystokracie nieźle dokuczyć, skoro w wieku blisko 70 lat zdecydował się jeszcze raz na emigrację" – podsumowuje Tadeusz W. Lange swoją pracę "W stronę Polski, czyli nieodwzajemniona miłość hrabiego Oppersdorffa". Hrabia zmarł w marcu 1948 roku, krótko po żonie, która odeszła w listopadzie 1947 roku. Oboje zostali pochowani obok siebie na cmentarzu w Lourdes.

Kim była Dorota Oppesrdorff z Radziwiłłów? Jak mówi Daniel Jakubczyk, wiadomo o niej niewiele. On sam w latach 90. natknął się na jej ślad, słuchając opowieści najstarszych mieszkanek wsi, które niegdyś służyły we dworach w Olszenicy i Kokoszycach. Nie miały jednak żadnych zdjęć ani dokumentów. Jednak Daniel Jakubczyk w archiwum w Raciborzu odnalazł niebawem wzmiankę, że Oppersdorff został z Turzy wyprowadzony (do Kokoszyc). Odkrycie pozwoliło na częściową weryfikację opowieści, bo pamięć ludzka bywa często zawodna i subiektywna.

Jedyna księżniczka

– Do kolejnych dokumentów dotarł potem Paweł Porwoł, który przeprowadził kwerendę w Archiwum Archidiecezjalnym w Katowicach, jako że majątek w Kokoszycach stanowił własność śląskiego Kościoła. Dla turzan najważniejsze jest to, że nasza Doda jest chyba jedyną osobą związaną przez miejsce zamieszkania z terenem naszego powiatu, w której żyłach płynęła książęca krew. Była wprawdzie jeszcze XIV-wieczna wodzisławska księżna Konstancja, ale to postać legendarna. Doda to kobieta prawie nam współczesna i nie musimy tworzyć legend – mówi Daniel Jakubczyk. Przypomina, że pierwsza połowa XX wieku była trudna dla arystokracji. Górny Śląsk był podzielony trzema granicami, każdy musiał określić swoją przynależność narodową i wybrać ojczyznę, wtedy też nastąpił prawdziwy koniec epoki feudalnej. W takich realiach kłopoty miał nie tylko hrabia Oppersdorff.

2

Komentarze

  • pozytywnie przekręcony Biedny Oppersdorff chciał autonomii dla Górnego Śląska 05 lutego 2014 11:45więc dziś byłby uważany za separatystę. Nic w tym nowego , że marzenia górnoślązaków rozminęły się z rzeczywistością: zamiast autonomii pouczają nas kim jesteśmy - nasze zdanie i tak sie nie liczy
  • Eterno Vagabundo Jeżeli von Oppersdorff chciał, 17 stycznia 2014 21:47 By Śląsk był do Polski przyłączony, To znaczy, że, już w tych czasach, Był: " Pozytywnie zakręcony " .

Dodaj komentarz