Bartosz Mika i Mateusz Szmidt, czyli narodowiec kontra autonomista / Tatiana Lach
Bartosz Mika i Mateusz Szmidt, czyli narodowiec kontra autonomista / Tatiana Lach

 

Tyn pierōn chce sie przeblyc za polskigo premiera i dać nōm autōnōmijo?! - wykrzyknął kōmisŏrz Hanusik. A cała sala w pszowskiej remizie zatrzęsła się ze śmiechu.



Dużo humoru, ale też i wiedzy na temat kondycji śląskiej mowy - to efekt dwóch spotkań zatytułowanych Śląski Język Serca. Pierwsze odbyło się w Krzyżkowicach, a drugie w Pszowie.
Atrakcją spotkań były dwie przedstawienia, które zostały wysoko nagrodzone w konkursie na jednoaktówkę po śląsku. Najpierw publiczność miała okazję zobaczyć  "Kōmisŏrza Hanusika" autorstwa Marcina Melona, a następnie "Wojnę domową" Marcina Szewczyka. W role wcielili się młodzi ludzie, m.in. z Pszowa.
Bartosz Lach zagrał tytułowego komisorza Hanusika, który w przedstawieniu tropi  ryszawego Erwina, aby nie dopuścić do państwowego skandalu. Ryszawy Erwin lubi się bowiem przeblykać, zaś tym razem chce się przebrać za ...premiera i ogłosić na Śląsku autonomię! W poszukiwaniu oszusta komisarzowi ma pomóc funkcjonariusz ABW o wdzięcznym nazwisku Motyl. Oto jak reaguje Hanusik: Jeronie, a tyn hampelman skond sie tukej wzion? Motyl: Skąd? Z Warszawy jestem! Hanusik (znerwowany do Smolorza): No nie, panie Inspektor! Wy mie chyba za bozna robicie! Co jak co, ale jo z warszawiokiem robił nie byda!
 
Kto tu mówi, a kto godo?
Komisarza Hanusika zagrał Bartosz Lach z Pszowa. Z opanowaniem tekstu nie miał żadnego problemu, bo na co dzień świetnie godo po ślonsku. -  Ja, jo godom - śmieje się odtwórca tytułowej roli.
Jego zdaniem, godka powinna trafić do szkół, a uczniowie mają się jak najwięcej uczyć o swoim regionie. Czy na co dzień też ma takie opory w stosunku do goroli, jak na scenie wobec porucznika Motyla z Warszawy? - Jesteśmy na Śląsku tolerancyjni, no chyba że spotkomy takigo ofyn gorola, to może trocha z niego pożartujymy, a on z nos - odpowiada z przymrużeniem oka Bartosz.
Świetnie godo po ślonsku także Szymon Szewczyk (brat Marcina Szewczyka), który nie tylko doskonale operuje starymi, śląskimi wyrazami, ale nawet wyłapuje różnice w godce rybnickiej i katowickiej. -  W oryginale sztuki jest słowo klała czyli charakter pisma. U nas bardziej popularniejsze jest określenie szrift. Ja rozumiem oba słowa, bo u nos w chałpie godo się i tak, i tak - wyjaśnia Szymon. Nie wyobraża sobie, aby miał mówić tylko po polsku. - Mowa polska jest bardziej miękka, urzędowa, stwarza wrażenie formalności. Mówi się w urzędach, a godo się w domach – w formie prywatnej, z kolegami – dodaje sceniczny inspektor Smolorz. Ze śląsko - gorolskich animozji śmieje się Michał Olszowski, który akurat mówi tylko po polsku, dlatego świetnie się wpisał w rolę warszawioka. – Z racji tej roli jestem w tym gronie uważany za jedynego gorola, a ja czuję się Ślązakiem! – śmieje się młody człowiek.
 
U nas, na Śląsku...
Braci bliźniaków z jednoaktówki "Wojna domowo" zagrali Bartosz Mika z Krzyżkowic oraz Mateusz Szmidt z Mszany. Stworzyli duet przeciwieństw.  – Gram akurat narodowca po studiach. Nie wolno do mnie godac, tylko mówić – opowiada o swojej roli Bartosz. Dodaje, że prywatnie ma nieco inne poglądy. – W mojej rodzinie mowa polska przeplata się ze śląską. Jestem dumny z tego, że jestem Ślązakiem! Kocham Śląsk, czuję się Ślązakiem i właśnie dlatego wybrałem szkołę górniczą, bo górnictwo kojarzy mi się ze śląskością – podkreśla.
Podobne poglądy ma Mateusz Szmidt, który zagrał śląskiego autonomistę. - Odcinam się od polityki, ale uważam, że Śląsk ma swoją odrębność. Mamy swoją śląską, rozpoznawalną kulturę i dlatego powinny być w szkołach osobne zajęcia śląskiej mowy, tradycji, kultury. Śląsk jest bardzo bliski mojemu sercu - mówi Mateusz.
Podobne zdanie mają pozostali odtwórcy ról. Wszyscy uważają, że ślonsko godka powinna być kultywowana i pielęgnowana, a ludzie nie powinni się wypierać swoich korzeni.
- Warszawiacy oglądają śląskie kabarety i śmieją się z naszej godki. Dla mnie jednak gorsze jest to, kiedy ktoś zna śląską mowę, ale udaje, że nic nie rozumie i mówi tylko po polsku. To jest coś, czego tu na Śląsku nigdy ludzie nie popierali: wywyższanie się i szarogęszenie. Na Śląsku w cenie zawsze była skromność - przekonuje Szymon Szewczyk.
 
Godka? Ma się całkiem dobrze
W dyskusji na temat śląskiej mowy wzięło udział kilku zaproszonych gości: pisarz Jerzy Buczyński, Piotr Mikołajczyk, autor słownika wyrazów śląskich, Marcin Melon, autor jednoaktówki,  Ewelina Galwas, Ślązaczka Roku oraz poeta Jan Kaintoch. Wspólnie szukali odpowiedzi na pytanie, czy ślonsko godka zanika? I co zrobić, aby mieszkańcy regionu uznawali ją za swoje dziedzictwo, które trzeba chronić?
Odpowiedzi były wyjątkowo optymistyczne, zwłaszcza jeżeli chodzi o najmłodsze pokolenie. – Młodzi ludzie nie są świadomi dawnego konfliktu pomiędzy hanysami i gorolami, nie ulegają sztucznym podziałom, a w zamian są bardzo zainteresowani tematyką śląską i Śląskiem, co nas wszystkich bardzo cieszy – mówi Marcin Szewczyk, autor "Wojny domowej"
Spotkania Śląski Język Serca zorganizowało wodzisławsko-żorskie koło Ruchu Autonomii Śląska.

2

Komentarze

  • Elisabeth Slozoki... 08 marca 2014 20:30jo by was kiedy chciala LIVE widziec!mozno to kiedy puscicie na jutuba?pozdrowiom wszystkich i Slonzokow i Goroli- Pozdrowienia dla Pani I.Salamon-bardzo interesujace artykuly Pani pisze.
  • Rudolf Paciok z Krzyzkowic ( skozany przez lo Witom was Krzizkowiko/pszowiki. 05 marca 2014 19:04Malo tego, ze to moje rodzinne strony, to i nazwiska znane. Oczywiscie nie tych mlodzikow, a jejich starzikow zech znol i snimi do szkoly i na katelmusek deptol. Pozdrowiom serdecznie i raduja sie ze spotkanio - a choby jyny dziynki p. redaktor Izy Salamon w NOWINACH.

Dodaj komentarz