Jaroszki w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Jaroszki w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 


 
W pobliskiej wsi mieszkała młoda wdowa po drwalu, który stracił życie na skutek wypadku w lesie. Śmiertelnie przygniotło go padające drzewo podczas wycinki. Kobieta została na tym świecie  zupełnie sama z synkiem, który miał zaledwie pół roku. Dziecko było zbyt małe, żeby można pozostawić je w domu, dlatego matka wszędzie zabierała chłopczyka ze sobą, nawet to do lasu, to na pole. Pewnego wiosennego dnia musiała przygotować grządki pod warzywa. Ułożyła więc dziecko na miedzy, a sama zabrała się do pracy. Maluszek zapewne zaraz zasnął, bo przez długi czas było cicho, ale musiał w końcu się obudzić, bo nagle matka usłyszała jego wesoły śmiech.
Trochę się zdziwiła, bo kiedy poprzedniego dnia pracowała na polu koło krzyża, dziecko nieustannie płakało, dlatego poszła sprawdzić, co się dzieje. Kiedy spojrzała na miedzę,osłupiała z przerażenia! Wokół jej synka skakały trzy szkaradne pokraki o czarnych twarzach, a on patrzył na nie, wymachiwał rączkami i radośnie się śmiał, widać bardzo mu się ich wyczyny podobały! Kobieta wystraszyła się ogromnie, że straszki zabiorą jej dzieciaka i zamiast niego podłożą jakiegoś podciepa, czyli podrzutka, dlatego rzuciła się na nie z kopaczką w ręku.
– Diablęta, zabierajcie się stąd, a zostawcie moje dziecko w spokoju – krzyknęła ostro. –Widać babo, że nie masz zielonego pojęciaz, z kim masz do czynienia, my nie jesteśmy diabły, tylko jaroszki, diabły inaczej by cię potraktowały! Czemu się złościsz, przecież my ci dziecko zabawiamy! – odpowiedział jej ten najbrzydszy ze stworów. – Już ja was znam, diabelskie plemię, wy za darmo nic nie robicie! – kobieta zamierzyła się na niego trzymanym w ręku narzędziem.
– To prawda, że my nic za darmo nie robimy, ale przestań trajkotać i posłuchaj, co mamy do powiedzenia! – poprosiły  jaroszki. I zgodnie oznajmiły kobiecie, że nie musi się ich bać, bo zapłatę od niej już dawno otrzymały! Przypomniały jej, że kiedy ktoś ukradł jej kawał płótna, a kilka dni później garnek kaszy gryczanej z omastą, to nie złorzeczyła złodziejowi, tylko pomyślała sobie, że on tego jedzenia zapewne potrzebował bardziej niż ona, dlatego je zabrał. To wszystko były sprawki jaroszków, dlatego teraz one musiały służyć kobiecie do końca jej ziemskich dni.
– My, jaroszki, swój honor mamy, ale żebyśmy mogli ci pomagać, musimy mieć twoją zgodę – powiedziały chórem demony. – Jak się zgodzę, to wy mnie do piekła po śmierci weźmiecie, nieprawdaż? – zastanawiała się głośno kobieta. – Już ci mówiliśmy, że swój honor mamy, a po darmo ozorem nie mielimy! A od porywania dusz do piekła to są diabły rogate, a nie porządne jaroszki! – stwierdziły oburzone demony.
– No to jak będzie? – zapytał ten najbrzydszy, ale i najodważniejszy z nich. Pomyślała wdowa przez chwilę o swojej biedzie, małym synku... i zgodziła się.O tym, co z tego wynikło, napiszemy w następnym wydaniu "Nowin".

 

 

Co to są jaroszki
Jak czytamy na różnych śląskich portalach, jaroszki były podobne do małych diabełków, ale różniły się od zwykłej diablej hołoty tym, że miały ogonki prosięce zakręcone w precle i sięgały dorosłemu człowiekowi raptem do kolan. Poza tym były tak samo czarne, kudłate i rogate jak zwykłe diabły.


 

Komentarze

Dodaj komentarz