Podroby, ktre Francik zanisł ojcu hrzestnemu / Elzbieta Grymel
Podroby, ktre Francik zanisł ojcu hrzestnemu / Elzbieta Grymel

 

Pewien młodzieniec miał dwie lewe ręce, więc po niedługim czasie wyrzucali go z każdej kopalni. W końcu zatrudnił się na Ignacym, gdzie też zaczął zbijać bąki. Dostał nauczkę.


Młody Kijonka z Radlina był silny i zdrowy, ale do pracy miał dwie lewe ręce. Zawsze kombinował nad tym jak dobrze zarobić, ale się przy tym nie napracować! Krótko popracował w kopalni Emma, ale go wyrzucili z pracy, bo pokłócił się ze sztygarem o zarobek. Sądził, że zwierzchnik go oszukał, nie wziął jednak pod uwagę faktu, że sam do pracy wcale się nie przykładał, drzemiąc po kątach.
– Trudno być prorokiem we własnym kraju! – pomyślał sobie Francik Kijonka i poszedł fedrować na Beatę. Stamtąd wyleciał po tygodniu za palenie papierosów przy pracy. W końcu doszedł do wniosku, że kopalnie noszące żeńskie imiona najwyraźniej mu nie służą. W związku z tym postanowił postarać się o pracę na Hoymie, choć to nie było takie proste, jak mu się zdawało.
Przypomniało mu się, że tam swego czasu pracował jego ojciec chrzestny Ignacy Hanusek, którego dawno już nie odwiedził, bo zawsze było mu nie po drodze do Radoszów,. Jednak teraz, kiedy miał do niego sprawę, iść do niego z "gołom rynkom" nie wypadało. Z flaszką też nie, bo stary Hanusek od dawna nie pił, ponieważ od z górą trzydziestu lat należał do Bractwa Trzeźwości.Nadarzyła się jednak inna okazja. Jaka?
Ano taka, że niedługo potem u Kijonków urządzili świniobicie i wtedy Francik wpadł na genialny pomysł: zaniesie chrzestnemu krupnioków! Następnego dnia niósł młodzian do Radoszów bonclok krupnioków, dwa "preswuszty" i kawał świńskiego "kita". Stary Hanusek poprosił, żeby chłopak podziękował rodzicom za pamięć oraz podarunek. Obiecał też, że pogada ze starymi kamratami, żeby załatwić chrześniakowi tę upragnioną pracę. I tak to od pierwszego marca młody Kijonka zaczął fedrować w szybie Ignacy.
Przez pierwsze dwa miesiące wyłaził ze skóry, żeby tylko nie podpaść tak, jak to miało miejsce w dwóch poprzednich kopalniach. Tak szczęśliwie się dla niego złożyło, że nikt w nowym miejscu o jego poprzednich wyczynach nie słyszał. Jednak taki ciągły wysiłek był ponad siły młodzieńca i w trzecim miesiącu wrócił on do swoich starych nawyków. Drzemał po kątach i ukradkiem zaczął palić papierosy, choć inni górnicy ostrzegali go, że za "kurzyni na dole" można dostać po pysku od Skarbnika
Młody Kijonka uważał, że nie jest taki głupi, by wierzyć w bajdy o Skarbniku. Był zdania, że wszystkie dziwne wydarzenia o których wspominali górnicy, da się zwyczajnie po ludzku wyjaśnić. Pewnego razu, kiedy kamraci szli do głównego chodnika na śniadanie, Francik pogwizdując, oddalił się w kierunku przeciwnym mówiąc, że idzie na stronę. Zamierzał uciąć sobie dłuższą drzemkę, licząc na to, że nikt tego nie zauważy. Za tydzień o tym, jak się to skończyło.

 

 

Słowniczek śląskich określeń:
bonclok – garnek z kamionki,
krupniok – produkt podrobowy zawierający kaszę gryczaną,
kito – tylne udo wieprzowe,
preswuszt – salceson.


 

Komentarze

Dodaj komentarz