Leśna zjawa w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Leśna zjawa w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Chłop poszedł do lasu po choinkę, ledwo uszedł z życiem. Kto lub co go zaatakowało? Czy to był leśny diabeł czy utopiec? Tego niestety już się nie dowiemy.


Historię tę opowiedziała mi prawie trzydzieści lat temu pani Z. (rocznik 1918) – mieszkanka Roja. Otóż między Rojem a Borynią rozciąga się stary las mieszany. Można tam spotkać sosny pochodzące z XIX-wiecznych nasadzeń, ale także dorodne dęby i białokore brzozy. Jeszcze sto lat temu las ten był własnością prywatną. Tuż za wsią Rój kilka działek posiadali miejscowi chłopi, a jednym z owych właścicieli był dziadek mojej rozmówczyni.
Z początkiem XX wieku wśród bogatszej ludności nastała moda na strojenie choinek na święta Bożego Narodzenia, więc krótko przed Wigilią dziadek pani Z. wybrał się do lasu. Ponieważ trzymał tęgi mróz, wdział na siebie nowiutki kożuch, a siekierę zatknął za pas. Długo chodził po swojej leśnej działce, lecz nie mógł wypatrzyć stosownego drzewka na choinkę. W końcu jego uwagę przykuła sosna z puszystym, ale krzywym wierzchołkiem. Postanowił więc teraz obciąć sam wierzchołek, a zaś pozostały pień ściąć dopiero na wiosnę!
Po chwili namysłu zdjął rękawice i zaczął gramolić się na drzewo. Nagle poczuł, że ktoś trzęsie sosną i usiłuje go ściągnąć za nogi na ziemię. Pod drzewem stał mały chłopek, równy wzrostem pięcioletniemu dziecku, tylko twarz jego była dziwnie stara i oczyska jakieś złe! Rozeźlony chłop obrzucił wzrokiem lichą postać psotnika i pogroził mu pięścią, a potem chciał wspinać się dalej. Mały jednak nie puszczał. Gospodarz szarpnął nogą i próbował się piąć po raz trzeci, ale mały chłopek okazał się silniejszy. Rozwścieczony na dobre gospodarz zlazł z drzewa, złamał najbliżej rosnącą gałąź i trzymając ją w ręku, rzucił się na napastnika, ale ten nic sobie nie robił z razów. Wkrótce wzięli się za bary i znów mały okazał się silniejszy. Chłop przeklinał ile wlazło, ale był coraz słabszy.
Wtedy przypomniał sobie opowieści swojej starki o tym, że w Klajoku (tak nazywa się las w rejonie dawnej bażanciarni) siedzi jakieś zło, i nagle go olśniło. – Zgiń, przepadnij siło nieczysta... – wyszeptał zduszonym głosem. Imały stworek rzeczywiście zniknął! Gospodarz tymczasem ledwo dowlókł się do domu i chorował potem przez wiele dni. Kiedy wyzdrowiał, zaciekawiona żona zapytała, co się stało z jego kożuchem. – Powiedź mi mężu, czy cię jakiś diabeł dopadł, bo cały kożuch masz na paski pocięty... – dociekała. – A wiesz żoneczko, że to mógł był tylko diabeł, bo co by to mogło być innego! – odparł z namysłem chłop i opowiedział jej o całym zdarzeniu.
Wieść o przygodzie rojańskiego gospodarza bardzo szybko rozeszła się po okolicznych wsiach. Ludzie przypuszczali, że mógł on spotkać w lesie nie leśnego diabła, jak sądził, lecz utopka z pobliskiego Ławczoka, o którym starzy ludzie opowiadali, że jak mu się coś nie spodobało, to olbrzymie drzewa wyrywał z korzeniami i rzucał nimi na znaczną odległość, choć sam wyglądał jak małe dziecko.
Być może domysły okolicznych mieszkańców były słuszne, bo istniał podobno pewien rodzaj szczególnie złośliwych utopców, którzy przybierały postaci malutkich dzieci (najczęściej ubranych w białe koszulki), lecz odznaczały się nadludzką siłą. Opowiadano, że takie utopce powstawały z dusz utopionych, nieochrzczonych dzieci.

 

 

Co to jest Klajok?
Klajok to las w okolicy dawnej bażanciarni w Roju, który sięga aż do stawu Ławczok. Mówiono, że jest to las położony między Rojem a Borynią. Kompleks jest zaznaczony na planie miasta, ale nazwa musiała funkcjonować tylko w okolicy (Rój, Rogoźna), bo żorzanie raczej jej nie znają i używają nazwy las koło Ławczoka albo las na Ławczoku. Niestety, nigdy nie słyszałam żadnej opowieści, która tłumaczyłaby pochodzenie nazwy Klajok, zapewne trzeba byłoby sięgnąć do staropolszczyzny, bo być może tam tkwią jej korzenie. Warto dodać, że np. nazwa Rogoźna pochodzi od rogoża (rogożyny), czyli rodzaju trzciny, z której w dawnych czasach wyplatało się kosze i maty. Z kolei Rowień (my mówimy, że idziemy do Rownia, zaś w latach 70., ale kiedy pracowałam w urzędzie miejskim, inspektorzy z urzędu wojewódzkiego uparcie udawali się do Rowienia) tak naprawdę jest rodzaju żeńskiego. Jeszcze niedawno w opowieściach starszych ludzi spotykałam stwierdzenie" iść do Rowni", bo staropolskie (ta) Rowień oznacza równinę lub teren równinny, co zresztą widać, kiedy jedzie się w stronę Rybnika. Zawsze zastanawiałam się, kiedy (ta) Rowień zmieniła się w (ten) Rowień i tu spotkałam się ze sugestią, że stało się to w okresie międzywojennym. Podobno miało być z Rojem (wielu starszych mieszkańców wiąż nazywa go Rajem). A może wy coś wiecie na ten temat, drodzy Czytelnicy?

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz