Diabeł włczęga w kresce autorki / Elzbieta Grymel
Diabeł włczęga w kresce autorki / Elzbieta Grymel

 

Czy diabeł może włóczyć się po świecie i wypatrywać okazji, żeby wyrządzić jakąś szkodę? Jeszcze niedawno wielu ludzi było o tym święcie przekonanych.


Kiedy byłam dzieckiem, mieszkałam przez kilka lat na żorskiej starówce. W tamtych czasach zaprzyjaźniłam się z Irką – wnuczką naszych sąsiadów. Ona była nieco starsza ode mnie i do siódmego roku życia mieszkała z drugą babcią w wiosce niedaleko Żor, dlatego zapewne znała prawdziwe życie nieco lepiej niż ja, dziewczynka wychowywana w mieście. Pewnego razu zwierzyła mi się, oczywiście w wielkiej tajemnicy, że w czasach, kiedy mieszkała na wsi, odwiedził ich diabeł. Ja oczywiście jej nie uwierzyłam. Nie bez powodu. Bo jak kiedyś zapytałam moją babcię, jak diabeł wygląda, to usłyszałam w odpowiedzi, że tego nikt nie wie. Dlaczego? Ponieważ czart się rzadko ludziom ukazuje.
Irka potrafiła jednak wyjaśnić sensownie każde jej słowo. Stwierdziła więc, że babcia tak mi powiedziała tylko dlatego, żeby mnie nie straszyć. Nie powinnam mieć jednak żadnych wątpliwości co do tego, że diabły istnieją naprawdę i po całym świecie się włóczą, bo szukają okazji, żeby zrobić coś złego! I wspomniała wydarzenie, którego ja z pewnością nie mogłam pamiętać, ponieważ byłam na to za mała. Chodziło jednak o niezbyte jeszcze odległe czasy, kiedy po wsiach chodzili przeróżni handlarze, którzy sprzedawali materiały na ubrania, gwoździe, żyletki, igły i nici.
– Kiedyś byłyśmy z babcią w domu same: ja się bawiłam lalkami, a babcia przygotowywała wtedy obiad dla naszej licznej rodziny. Nagle słyszymy, że ktoś energicznie puka do drzwi i za moment do kuchni wszedł ogromnie brzydki mężczyzna z kuferkiem w ręku. Babcia musiała się trochę przestraszyć, ale nie dała tego po sobie poznać, tylko od razu okrzyczała przybysza: Człowieku, skąd was tu diabli przynieśli, i to akurat wtedy, kiedy ja mam tak dużo pracy! Nie lepiej było przyjść po obiedzie, pewnie byście co zjeść dostali, a tak to was muszę przegnać szmatą! – opowiadała Irka.
W odpowiedzi ten mężczyzna tylko się roześmiał, ale śmiech miał taki przeraźliwy, że aż w uszach świdrowało! Potem odwrócił się na pięcie, żeby szmatą nie dostać, bo to pecha przynosi, i wybiegł do sieni. Za moment coś tam tak strasznie huknęło. Babcia opowiadała potem Irce, że najpierw pomyślała, że domokrążca po ciemku wpadł na blaszane wanienki, które wisiały przy schodach na strych. Od razu obie wyskoczyły z kuchni, ale w sieni nie było już nikogo. Co ciekawe, okazało się, że wanienki wisiały na swoim miejscu, tylko w całym pomieszczeniu było pełno dymu, w dodatku śmierdziało siarką i smołą!
– A skąd wiesz, że właśnie takie zapachy tam się unosiły? – zapytałam z ciekawości, bo osobiście zapachu siarki nie znałam. – O siarce to babcia wspomniała, ale jaki śmierdzi smoła, to sama doskonale wiedziałam, bo dziadek każdego roku smołował sznur od studni przed zimą. A poza tym przypomniało mi się od razu, co mówiła nasza prababcia Anna. Byłam wtedy jeszcze mała, ale wszystko dokładnie zapamiętałam. Podobno siłę nieczystą można poznać po tym, że jak się zjawa w powietrzu rozpłynie, to potem jeszcze długo czuć smoła i siarką! Ona z pewnością wiedziała o czym mówiła, bo to była najmądrzejsza baba we wsi, wszyscy ci to mogą potwierdzić! – twierdziła bardzo stanowczo Irka
Jak widzicie, zawsze rozmawiałyśmy na bardzo ciekawe tematy. Dlatego te nasze koleżeńskie pogwarki pamiętam do dziś i niejedno mogłabym Wam jeszcze opowiedzieć, moi mili Czytelnicy.

2

Komentarze

  • Elżbieta Grymel - Grymlino do Jany 20 września 2014 12:18Fajnie, że Pani się odezwała, chętnie zapoznam się z tą opowieścią o utopku. Może zna Pani też jakieś opowieści o naszych, śląskich straszydłach? Proszę pisać na adres mejlowy: egrymel@onet.eu
  • Jana utopki 19 września 2014 21:02Pani Elżbieto - chciałam Pani przesłać opowieść o naszym wiejskim utopku, ale gdzieś "zawieruszyłam" adres.

Dodaj komentarz