Kapłan nie chce pokazywać twarzy / Archiwum
Kapłan nie chce pokazywać twarzy / Archiwum

 

Duszpasterz z Kłokocina już nie jest proboszczem ani wikarym, tylko rezydentem. Choruje. I wciąż maluje oraz pisze wiersze.


Maluje, pisze wiersze. W szafach ma tysiące swoich prac. To przede wszystkim portrety, pejzaże, ale też akty. Andrzej Gruszka jest księdzem. Choruje na stwardnienie rozsiane... Agnieszka Fałat przygotowuje wystawę jego prac. Zostanie otwarta 26 listopada w rybnickim teatrze. – Mój styl? Drapanie, chlapanie, wycieranie pędzlem i rękami. To po prostu emocje w sposób agresywny przelane na deskę czy papier – mówi ksiądz.
Maluje głównie twarze. Ale tworzy też akty. – Ja mam alibi, to Ewa w raju – mówi. Nie dzieli malarstwa na sakralne i świeckie. – To są ekspresje – podkreśla. Spotkał się z opiniami, że jego obrazy są brutalne, bardzo smutne, mają w sobie wiele rozpaczy. – Jak wychlapię to wszystko na płótno, na papier, to jest mi po prostu łatwiej – mówi. Tworzy codziennie, głównie wieczorami.
Najpierw było powołanie i seminarium. Na piątym roku zaczął pisać wiersze. Nadrabiał zaległości z liceum, gdzie wolał matematykę. Malowanie przyszło może pięć lat temu. A zaczęło się od wizyt w europejskich muzeach. – Dla mnie urlop to było kilka dni w muzeum. Jeździliśmy z kumplem po całej Europie. Pierwszy raz pojechałem do Rzymu nie po to, by zobaczyć papieża, ale jeden obraz van Gogha – mówi.
W ciągu zaledwie kilku lat stworzył tysiące prac. Samych rysunków na kartkach A4 jest dwa tysiące! Na każdym wernisażu stara się pokazać coś innego. – Nie po to człowiek pisze i maluje, żeby to lądowało w szufladzie – stwierdza kapłan, który przez dwanaście lat był proboszczem w Rybniku-Kłokocinie. Później, jak to mówi, zawiało i znalazł się w Jastrzębiu-Zdroju. Już nie jest proboszczem ani wikarym, tylko rezydentem. W parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej u księdza Antoniego Stefańskiego, z którym to jeździł po muzeach.
Rozdział Kłokocin podsumował tomikiem wierszy "Wędrujący baran". I nie chodzi tu o znak zodiaku. – Byłem przez 12 lat takim baranem, a mieszkańcy moimi owieczkami... – opowiada. Jak dodaje, owieczki" zresztą pomogły wydać tomik. Jakby przeczuwały, że żegnają się ze swoim pasterzem... – Mam problemy ze zdrowiem, choruję na stwardnienie rozsiane. Staram się o rentę, żeby mieć z czego żyć. Mam więcej czasu, mogę poświęcić się malowaniu. Śmieję się, że jak już nie mam siły, to powinienem powiesić przed sobą obraz van Gogha, jak pies kiełbasę na patyku. Wtedy chodziłbym idealnie – mówi.

3

Komentarze

  • parafianin Kuria działa jak korporacja 20 listopada 2014 11:47KURIA DZIAŁA JAK KORPORACJA, NIE WIDZI CZŁOWIEKA W CZŁOWIEKU, A KS. ANDRZEJ BYŁ ŚWIETNYM PROBOSZCZEM, KTÓRY PRZYCIĄGAŁ I PRZYCIĄGA DO SIEBIE LUDZI, TO JAK KURIA TRAKTUJE KAPŁANÓW, NIE JEST NA PEWNO DOBRYM SPOSOBEM NA PRZYCIĄGANIE WIERNYCH
  • parafianin Kuria działa jak korporacja 20 listopada 2014 11:46KURIA DZIAŁA JAK KORPORACJA, NIE WIDZI CZŁOWIEKA W CZŁOWIEKU, A KS. ANDRZEJ BYŁ ŚWIETNYM PROBOSZCZEM, KTÓRY PRZYCIĄGAŁ I PRZYCIĄGA DO SIEBIE LUDZI, TO JAK KURIA TRAKTUJE KAPŁANÓW, NIE JEST NA PEWNO DOBRYM SPOSOBEM NA PRZYCIĄGANIE WIERNYCH
  • parafianin Kuria działa jak korporacja 20 listopada 2014 11:42KURIA DZIAŁA JAK KORPORACJA, NIE WIDZI CZŁOWIEKA W CZŁOWIEKU, A KS. ANDRZEJ BYŁ ŚWIETNYM PROBOSZCZEM, KTÓRY PRZYCIĄGAŁ I PRZYCIĄGA DO SIEBIE LUDZI, TO JAK KURIA TRAKTUJE KAPŁANÓW, NIE JEST NA PEWNO DOBRYM SPOSOBEM NA PRZYCIĄGANIE WIERNYCH

Dodaj komentarz