Pejter Długosz, przewodniczący SONŚ / archiwum
Pejter Długosz, przewodniczący SONŚ / archiwum

Kilka lat temu niektórzy przepowiadali, że śląskość to taka moda, która z biegiem czasu przeminie, forma odreagowania na politykę Warszawy. Co pan na to?

Przede wszystkim śląskość w żadnym wypadku nie jest formą odreagowania na jakąkolwiek politykę. Pamiętam, jak po założeniu SONŚ dziennikarze ogólnopolskich mediów pytali mnie, czy zamykanie kopalń wypływa na moje poczucie śląskiej tożsamości. I co im miałem na to odpowiedzieć? Mieszkam przecież na podopolskiej wsi, do najbliższej kopalni mam 80 kilometrów, a żaden z moich przodków nie był górnikiem. Mimo to wszyscy w mojej rodzinie uważali się za Ślązaków.


Niestety, Ślązacy są przeważnie oceniani na podstawie stereotypów...


I takie stawianie sprawy uważam za obraźliwe wobec nas, Ślązaków, bo w ten sposób odbiera się podmiotowość naszej tożsamości i próbuje się ją zamknąć w na wpół nieświadomych reakcjach na otaczającą rzeczywistość. Natomiast co do samej śląskości to uważam, że wciąż jest na fali wznoszącej, bo pociąga za sobą wielu młodych ludzi i tego właśnie nam zazdroszczą inne mniejszości w Polsce. Pewnie, że pewnego rodzaju moda na śląskość wiąże się z popularnością tej idei. Stąd też mam pewne obawy, jak to będzie wyglądało za kilka lat. Czy młodzi ludzie zrozumieją, że tożsamość śląska to jednak coś więcej niż zabawne koszulki ze śląskimi napisami? Z drugiej strony jednak widzę, jak wciąż przybywa cennych inicjatyw dotyczących śląskiej tożsamości, a realizowanych przez setki zakochanych w Śląsku pasjonatów. I jestem dobrej myśli.


W ramach SONŚ udało wam się stworzyć Ślōnskŏ Bibliŏtyka. Ile obecnie ta seria liczy książek?


Canon Silesiae liczy obecnie 4 pozycje. Są to trzy książki po śląsku: "Listy z Rzymu"i "Prōmytojs przibity" prof. Zbigniewa Kadłubka, "Dante i inksi" Mirosława Syniawy oraz jedna, dotycząca historii Górnego Śląska, a napisana po polsku - "Ich książęce wysokości" Jerzego Ciurloka.

W najbliższym miesiącu ukaże się kolejna pozycja z tej serii, a będzie to "Dyskretny urok Śląska" Evy Tvrdej z czeskiej części Śląska. Ponadto wydajemy także sporo po śląsku, ale poza serią Canon Silesiae, jak chociażby "Filozofjo po ślōnsku" czy "Przygody kōmisorza Hanusika". Myślę, że seria Canon Silesiae zyskała już pewną renomę, gdyż z propozycją wydania u nas książki zwrócił się sam Henryk Waniek, znany malarz i autor m.in. "Finis Silesiae", która była nominowana do literackiej nagrody Nike. Bardzo nas ta propozycja ucieszyła. Tak więc najnowszą książką Henryka Wańka wydamy za kilka tygodni.

Tymczasem przeciwnicy uważają, że godka nie nadaje się do niczego innego, jak tylko to ludowych bojek i śpiywek. O kodyfikacji nie chcą nawet słyszeć.

Odpowiedzią na taki zarzut jest właśnie nasz Canon Silesiae. "Listy z Rzymu" są przecież małym traktatem filozoficznym po śląsku, ponadto prof. Kadłubek przetłumaczył na śląski tragedię grecką. Ważnym i cennym argumentem w tej dyskusji jest książka "Dante i inksi". Jej autor Mirosław Syniawa przetłumaczył na język śląski poezję światową począwszy od Horacego, przez Dantego, Eichendorffa, a na XIX-wiecznych poetach rosyjskich kończąc. Takich książek jest więcej, są wydawane nie tylko po szyldem SONŚ. Zauważyłem jednak pewną niepokojącą rzecz: kiedy kilka lat temu publikowane były po śląsku różne pocieszne rzeczy, to media bardzo chętnie o tym pisały. Teraz, kiedy udało nam się wydać kilka rzeczy na znacznie wyższym poziomie, kiedy pokazaliśmy, że po śląsku w zasadzie można opisać wszystko, to wpływowe media o tym milczą...


A niektórzy pytają wprost: po co wam to wszystko? Godka, książki? Jaki jest cel?


Robimy to przede wszystkim z potrzeby serca. Wielu ludzi tak czuje, tak gŏdo i tak chce wyrażać swe myśli. I robimy to dla nich. Chcemy też zapisać język śląski na obecnym etapie rozwoju, bo mamy świadomość, że nie takie małe języki, jak nasz śląski, wyginęły. Ponadto mamy nadzieję, że zapis ten spowolni proces upodabniania się śląskiej godki do dominującego języka polskiego.

Od kiedy zajmuje się pan śląską tożsamością, Śląskiem?

Świadomie zacząłem działać pod koniec studiów, czyli koło 2001 roku. Mniej więcej w tym samym okresie wstąpiłem do Ruchu Autonomii Śląska, zakładając pierwsze koło RAŚ w województwie opolskim. W 2004 roku udało nam się w Opolu, wraz z kilkudziesięcioma młodymi ludzi z całego Górnego Śląska, założyć organizację Młodzież Górnośląska, której byłem pierwszym przewodniczącym. Tam organizowaliśmy szereg drobnych projektów dla młodych: uczyliśmy na przykład gry w skata. Ale sztandarowym projektem z tamtego okresu były Górnośląskie Dni Dziedzictwa, które przez kilka lat były organizowane wspólnie na terenie województwa opolskiego i śląskiego. No a w 2011 roku, z mojej inicjatywy, powstało w Opolu Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej. Obecnie organizacja liczy około 2 tysięcy członków i mimo ciągłych prób jej delegalizacji, powstało już 12 kół terenowych. No i udało mi się zainicjować powstanie Rady Górnośląskiej.

Pana zdaniem, w obecnej sytuacji prawnej w Polsce, uda się uratować SONŚ?

Gdyby prawo było tutaj decydującym wyznacznikiem, to od 3 lat nie mielibyśmy żadnego problemu. W obecnej sytuacji nie ma bowiem prawnej możliwości odmowy rejestracji takiej organizacji, jak nasza. Przypomnę, że Sąd Najwyższy, aby podjąć decyzję o cofnięciu decyzji o naszej rejestracji, posłużył się zapisami, jakich w naszym statucie nie było. Niestety, sądownictwo w Polsce działa wybitnie na naszą niekorzyść, stąd też pewnie czeka nas batalia w Strasburgu. Spodziewam się, że będzie ona zwycięska. A dlaczego? Bo takie są opinie polskich prawników, w tym pana Cezarego Kamińskiego, profesora nauk prawniczych PAN i polskiego sędziego w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Zadaję sobie jednak pytanie, po co Polsce negatywny rozgłos w Europie? Tymczasem po raz kolejny odwołaliśmy się od wyroku sądu o delegalizacji SONŚ i działamy dalej. Teraz tylko od naszej determinacji zależy, ile nam się uda zdziałać dla śląskiej tożsamości.


Rozmawiała: Iza Salamon


Pejter Długosz: - Robimy to przede wszystkim z potrzeby serca. Wielu ludzi tak czuje, tak gŏdo i tak chce wyrażać swe myśli. I robimy to dla nich. Chcemy też zapisać język śląski na obecnym etapie rozwoju, bo mamy świadomość, że nie takie małe języki, jak nasz śląski, wyginęły.

Komentarze

Dodaj komentarz