Diabeł przy antałku gorzałki / Elżbieta Grymel
Diabeł przy antałku gorzałki / Elżbieta Grymel

 

Czy to możliwe, żeby porządny gospodarz dał się usidlić diabłu za sprawą procentowego trunku? Niewykluczone, w końcu wszyscy wiemy, że wódka odbiera rozum.

 

Pewien chłop imieniem Bartek miał malutki skrawek pola kawał drogi za wsią. Pewnego jesiennego dnia postanowił je zaorać. Wybrał się więc w drogę, wziął potrzebne narzędzia i grubą kromkę chleba. Nie zabrał sobie niczego do picia, ponieważ w potoku przepływającym obok pola było zawsze sporo krystalicznie czystej wody, więc uznał, że nie będzie problemu z zaspokojeniem pragnienia. Na miejscu od razu wziął się do roboty, a zawiniątko z chlebem położył na miedzy. Kiedy jednak po godzinie chciał się posilić, okazało się, że chleb po prostu gdzieś znikł. Bartek nie złorzeczył złodziejowi, tylko gorzko zapłakał. Potem przeżegnał się, żeby odegnać od siebie złe myśli, i powrócił do pracy.

Sprawcą całego zamieszania był polny diabeł, który raczej nie gonił za duszyczkami, ale bardzo chętnie płatał przeróżne figle i psoty. Kiedy ludzie go przeklinali, on wodził ich po manowcach, co oczywiście sprawiało mu wielką uciechę. Tym razem jednak sam wpadł w swoje sidła! Bartek bowiem go nie przeklinał i nie złorzeczył, więc nie mógł mu nic zrobić. C co gorsza, piekielny kodeks honorowy nakazywał diabłu odpokutować kradzież. Nie było na to innego sposobu, jak tylko zostać służącym u tego, kogo się obrabowało. I tak oto bezczelny polny diasek przyjął się na służbę u chłopa. Z początku Bartek bronił się przed zatrudnieniem parobka, bo sam nie miał czego do garnka włożyć. Potem uległ jednak namowom młodzieńca, który niespodziewanie się u niego pojawił, proponując swoją pomoc w obejściu.

W pierwszym roku współpracy Bartek posiał warzywa i pogankę. Okazało się, że dobrze zrobił, bo lato było mokre i wiele zboża wygniło. Następnego roku również posłuchał rady parobka, posiał zboże i cieszył się obfitym plonem. Trochę zboża sprzedał i jeszcze sporo pozostało dla jego rodziny. Od tego czasu diabeł, który kazał nazywać siebie Szymonkiem, został prawą ręką gospodarza. Bartek przestał kontrolować jego poczynania i dał mu wolną rękę zarówno w obsiewaniu pola, jak i sprzedaży produktów rolnych. Diabeł nie zmarnował ani jednej okazji, by wzbogacić swego gospodarza. Jednocześnie jednak przemyśliwał nad tym, jak wciągnąć jego duszyczkę do piekła (choć początkowo nie rozważał takiej możliwości), bo wtedy najwyższy piekielnik darowałby mu wszystkie przewinienia.

W końcu wpadł na pomysł, że nawarzy piekielnego napoju zwanego tam wodą życia. Co prawda nie miał piekielnych składników, ale na ziemi łatwo można było je zastąpić innymi, które na dodatek miał za darmo, ponieważ wszystkie rosły na Bartkowym polu, i to jeszcze w dodatku w wielkiej obfitości. Mowa oczywiście o zbożu, z którego pędziło się gorzałkę. Przeznaczenie kilka jego garncy na procentowy napitek nie robiło różnicy i ostatecznie po kilku nieudanych próbach Szymonek uzyskał coś, co nadawało się do picia. Poczęstował więc Bartka, a ten na tyle rozsmakował się owym w trunku, że podzielił się nim ze swoimi znajomymi. Skończyło się to tym, że zaczęło się szerzyć pijaństwo!

Cały nagromadzony przez lata majątek szybko został przepity, a Bartkowi ciągłe było mało, aż w końcu zapił się na śmierć. Podobno ludzie widzieli, jak Bartkowy parobek Szymonek prowadził na postronku swego gospodarza i pięciu innych pijaków we wsi. Pochód ów zmierzał w kierunku góry zwanej Licho. Można było się domyślić, jaki los czekał nieszczęśników, bo od dawna wiadomo było, że tam znajduje się wejście do piekieł. Jednak tylko wysłannik piekieł potrafił je otworzyć stosownym zaklęciem, dla zwykłych śmiertelników wejście nie było nawet widoczne.

Na początku tej historii Bartek był tak uczciwym człowiekiem, że nawet diabeł musiał u niego pracować, żeby odpokutować za zuchwałą kradzież. Z czasem jednak gospodarz dał się wciągnąć w sidła swojemu bezczelnemu pomocnikowi i tym sposobem kończył w piekle. Jeden morał z tej opowieści płynie taki: uważaj na to, z kim przestajesz, bo takim samym się w końcu stajesz!

 

Diabeł i gorzałka
Czemu Szymonek posłużył się bimbrem? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w przysłowiu, które powiada, że gdzie diabeł nie może, tam trunek podsyła. Można je znaleźć nawet na stronie diabel.pl. Jest w nim mowa o podstępnym działaniu nie diabła, ale alkoholu.

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz