Słoik z ogrkami w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Słoik z ogrkami w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Z tej opowieści płynie wniosek, że strach miewa wielkie oczy. Zwłaszcza wtedy, kiedy jest podsycany opowieściami o zjawiskach, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć.

 

Mój kolega, który miał na imię Benek, skończył szkołę przemysłu drzewnego i dostał pracę w Lasach Państwowych jako pilarz. Ogromnie cieszył się z tego, że nie będzie już musiał wisieć na garnuszku u rodziców, ale ta sytuacja miała też jeden mankament. Benek został bowiem zakwaterowany w starej gajówce niemal w środku lasu, co gorsza do najbliższej miejscowości miał aż pięć kilometrów ścieżkami wśród drzew. Drogę można było pokonać jedynie terenówką albo pieszo, i to jeszcze w kaloszach sięgających przynajmniej do kolan.

Obok gajówki stał mały budynek gospodarczy, w którym mieszkała dość liczna rodzina strażnika leśnego. Benuś nie mógł się nadziwić, że wszyscy gnieżdżą się w takiej potwornej ciasnocie, kiedy w gajówce są jeszcze trzy wolne pokoje, ale zagadnięty sąsiad stwierdził, że nie chce tam mieszkać, bo w gajówce straszy. Dodał też, że podobno z tego właśnie powodu przed kilku laty gajowy najpierw zastrzelił swoją żonę a potem sam się powiesił. Chłopak się wystraszył i nie spał przez dwie noce, ale ponieważ się nic nie działo, uznał, że te opowieści należy między bajki włożyć, a wkrótce o nich zapomniał.

Jesienią Benuś dostał urlop i pojechał odwiedzić rodziców, którzy mieszkali niedaleko Olesna. Kiedy przygotowywał się do drogi powrotnej, mama wręczyła mu niewielką torbę pełną domowych specjałów. Po powrocie wędzonki i kiełbasy chłopak umieścił w lodówce, ale słoik z kiszonymi ogórkami postawił na parapecie okna, uważając, że tam też będzie wystarczająco chłodno. Potem opuścił firanki i prawie natychmiast o nim zapomniał, bo miał wiele zaległej pracy "papierkowej". A potem położył się spać, bo był bardzo zmęczony podróżą, ale spał od wczesnego wieczora i może dlatego obudził się już około północy.

I nagle zaczęło mu się wydawać, że słyszy jakieś dziwne odgłosy, jakby ktoś szedł w kapciach po schodach. Wyjrzał więc na korytarz, ale tam nie było nikogo! Strach go trochę obleciał, a powiedział sobie, że nie da się zwariować! Położył się z powrotem do łóżka, ale światła nie zgasił i nasłuchiwał. Znowu przez chwilę wydawało mu się jakby ktoś mlaskał, a zaraz potem zaległa cisza. Za jakiś czas znowu coś zabulgotało, jakby za oknem, a potem jakby nic wrócił spokój! Z trudem opanowując nerwy, Benek przesiedział do rana i jak tylko się rozwidniło, pobiegł do sąsiadów.

Jak się okazało, przed domem stało już dwóch pilarzy. Kiedy opowiedział im, co przeżył dzisiejszej nocy, starszy z nich filuternie mrugnął do niego i słodziutkim głosem zapytał:

– Łyknęło się wczoraj z flaszeczki, co?

A potem obaj pilarze zaczęli się śmiać do rozpuku! Benusiowi zrobiło się głupio i nikomu więcej już nie wspomniał o swoich straszliwych przeżyciach. Następnej nocy też jednak oka nie mógł zmrużyć i zdecydowanie nie chciał tego samego przeżywać po raz trzeci. Dlatego postanowił wyjechać, i to jak najszybciej, ale najpierw trzeba było o tym powiadomić majstra! Dobrze się złożyło, bo w chwili kiedy Benuś opuszczał mieszkanie, wjechał on swoim jeepem na plac przed gajówką. Cierpliwie wysłuchał opowieści swojego podwładnego, ale mu nie uwierzył!

Dlaczego? Ano dlatego, że był bowiem człowiekiem racjonalnym, nie wierzył w żadne zjawy i osobiście poszedł sprawdzić pokój Bynusia.

– To tu za oknem coś mlaskało? – zapytał raz jeszcze i podniósł firankę. – Patrz, Benek, znalazłem twojego ducha! – zawołał głośno po chwili.

I rzeczywiście tak było: na parapecie oknie stał słój z ogórkami, w którym porządnie bulgotało, bo okazało się, że przed dwoma dniami włączono ogrzewanie i fermentacja rozpoczęła się na nowo. Na ogrzewanie i ciepłe kaloryfery Benek nie zwrócił uwagi. Jak widać, strach ma wielkie oczy, zwłaszcza wtedy, kiedy jest podsycany opowieściami o zdarzeniach, których przyczyną miały być zjawiska nie dające się wytłumaczyć racjonalnie. Tylko jak tu się przyznać do tego, że odgłosy fermentacji ze słoika z kiszonymi ogórkami uznało się za duchy?

Komentarze

Dodaj komentarz