Żołnierz dobijał się do domu, a wzięli go za ducha / Elżbieta Grymel
Żołnierz dobijał się do domu, a wzięli go za ducha / Elżbieta Grymel

 

Rodzice żołnierza dostali informację, że ich syn zginął na froncie, a on po jakimś czasie on zjawił się w domu cały i zdrowy. I akurat w tym przypadku nie ma nic nadzwyczajnego.

 

Kiedy skończyła się druga wojna światowa, mój ojciec miał 21 lat. Zaraz następnego dnia po powrocie do domu odwiedzili go rodzice jego kolegi Zygmunta, z którym służył w tej samej jednostce. Koniecznie chcieli wiedzieć, kiedy młodzieńcy widzieli się po raz ostatni. Mój tato bardzo dobrze to pamiętał, bo akurat wtedy został postrzelony w udo. Koledzy pomogli mu założyć opatrunek, ale krew nadal lała się obficie, więc na wpół zemdlonego zawlekli go do wsi, która nazywała się Meiskar. Pomimo lekkiego oszołomienia mój tato jednak zauważył, że Zygmunt wraz z dwoma kolegami zdążył ukryć się w pobliskim lesie, niestety, po chwili nadleciał samolot należący do przeciwnika i ostrzelał jego skraj ostrą amunicją!

Mówiono potem w jednostce, że żaden z tamtych żołnierzy nie uszedł z życiem!

– Widziałeś Zigę martwego? – dopytywał się dalej ojciec kolegi, bo matka tak zanosiła się płaczem, że nawet jednego słowa nie potrafiła wypowiedzieć.

– Nie widziałem! – zgodnie z prawdą odpowiedział mój tata. – Ja tylko o tym słyszałem, bo zaraz zabrali mnie do szpitala! – dodał.

– Niy płacz, matko! – ojciec Zygmunta zwrócił się do żony. – Już nie ma nadziei!

– Wiesz, synku – tu spojrzał na mojego tatę. – Pod koniec zeszłego roku posłali mam pismo, w którym stało, że Zygmunt padł koło Meiskar, ale my mieliśmy jeszcze nadzieję... – dodał cicho.

Gdy to mówił, zaszkliły mu się oczy i głos uwiązł w gardle, dlatego nie żegnając się, wyszedł na podwórko i skierował się prosto do furtki, a żona podążyła za nim. Od tego czasu upłynęło co najmniej pół roku i w rodzinnym domu coraz rzadziej wspominano Zygmunta.

Aż nadszedł pewien sobotni wieczór, dochodziła godzina dwunasta. W rodzinie Zygmunta młodsze dzieci wykąpały się jedno po drugim w grodku ustawionym na środku kuchni i udały się już na nocny spoczynek. W gospodarczym pomieszczeniu pozostali tylko rodzice i babcia – staruszka, która siedząc przy piecu, odmawiała pacierze.

Nagle ktoś zaczął ostro dobijać się do drzwi wejściowych. Takie nocne odwiedziny nie wróżyły nic dobrego!

– Kto tam? – zapytał przestraszony ojciec.

– Co sobie żarty stroicie, przecież to ja, Ziga! – odpowiedział głos zza drzwi.

– Ponboczku, duch ...– wystękała przerażona babcia i uczyniła na czole wielki znak krzyża.

– Jaki Ziga? – zapytał ponownie ojciec, a zęby dzwoniły mu ze strachu jak przy ataku febry.

–No, wpuśćcie mnie wreszcie! – naciskał nocny gość stojący na zewnątrz, a ponieważ domownicy nie od razu odpowiedzieli, to z całej siły kopnął w drzwi!

– To rzeczywiście jest Ziga! Tego złośnika to bym wszędzie poznała! – wykrzyknęła matka, doskoczyła do drzwi i otwarła je na oścież. Na progu stał ich syn - cały i zdrowy! Parę dni później Zygmunt spotkał się z moim ojcem i opowiedział mu o wszystkim, co się wydarzyło w Meiskar. Kiedy Ziga biegł zboczem góry do wsi, zauważył, że na skraju drogi obok zabitego żołnierza leży prawie nowy płaszcz, podczas gdy jego był cały w strzępach. Ponieważ zaczął się ostry ostrzał, błyskawicznie zrzucił swoje okrycie i wziął płaszcz zabitego, zapomniał tylko oderwać swój "nieśmiertelnik", dlatego jego rodzice dostali powiadomienie, że syn zginął.

Co to jest nieśmiertelnik
Bardzo podobnie zapewne wyglądała historia kuzyna mojego ojca. Już po zakończeniu wojny jego rodzice dostali informację, że ich syn zginął w kwietniu 1945 roku pod miejscowością X. Kiedy kilka miesięcy później pojechali na jego grób, okazało się, że pochowany tam żołnierz miał na sobie płaszcz z jego nieśmiertelnikiem, ale w kieszeni płaszcza były dokumenty wystawione na zupełnie inne nazwisko. Gdzie naprawdę zginął syn wuja Wilhelma, tego nie udało się ustalić.
Co to jest nieśmiertelnik? To metalowa blaszka z numerem ewidencyjnym żołnierza przyczepiana do jego ubrania. Składała się z dwóch identycznych części z numerem. Dolną część ( nie przyszytą) dość łatwo można było odłamać, co czyniono przy pochówku, zaś reszta nieśmiertelnika chowana była razem z ciałem, gdyż mogła posłużyć do identyfikacji w przypadku ekshumacji zwłok. Przedmiot ten spełniał swoją funkcję, jeżeli nie nastąpiła zamiana odzienia.

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz