Dębczak, na ktrym powiesił się kowalczyk, w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Dębczak, na ktrym powiesił się kowalczyk, w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

W tej rubryce nie pierwszy raz pojawia się motyw zadośćuczynienia zła wyrządzonego komuś za życia. Teraz wrócił w echach opowieści o okolicznościach, w jakich między Żorami a Osinami stanął dębowy krzyż.

 

Na granicy między miastem Żory a dawną wsią Osiny stoi stary drewniany krzyż. Okoliczni mieszkańcy unikali nocnych podróży tym szlakiem, gdyż byli przekonani, że tam straszyło! Różne na ten temat chodziły słuchy. Mówiono, że to właśnie tam pochowano poległych pod Żorami husytów, ale kroniki milczą na ten temat. Inni twierdzili, że było to tzw. szubieniczne wzgórze, gdzie wieszano zbójów i przestępców. Po śmierci ich dusze proszące o wybawienie miały jawić się przechodniom, jednak o takich zdarzeniach annały również nie wspominają nawet słowem! Wydaje się jednak, że jedna z opowieści, które słyszałam będąc dzieckiem, brzmi dość prawdopodobnie.

Młodego ucznia kowalskiego, pochodzącego z Osin, sam jego majster oskarżył o kradzież. Pieniędzy przy chłopcu nie znaleziono, nie było ich też w jego rzeczach, ale samo oskarżenie zacnego majstra wystarczyło, żeby sąd miejski ukarał młodzieńca solidnymi batami! A potem wypędzono go z miasta. Młodzieniec zdawał sobie sprawę z tego, że teraz nigdzie nie przyjmą go do cechu, jednak najgorsze go jeszcze czekało! Kowalczyk był sierotą, ale w Osinach miał rodzinną chatę, w której na czas jego nauki zamieszkali dalecy krewni. Kiedy tam jednak poszedł, miły dotąd wuj poszczuł go psami i kazał mu się wynosić mówiąc, że przez wiele lat łożył na stare obejście, więc teraz jest ono jego własnością.

Zapłakany chłopak pomodlił się przez chwilę pod przydrożnym krzyżem Bożej Męki i ruszył w drogę powrotną do miasta. Będąc już na granicy obu miejscowości, uświadomił sobie, że i tam nie ma po co wracać. Długo stał niezdecydowany na środku gościńca, a potem skierował się do pobliskiego lasku. Następnego dnia furman jadący wczesnym rankiem na targ znalazł jego ciało wiszące na niewielkim dąbczaku. Pochowano go niedaleko tego miejsca, bo ciał samobójców nie grzebano w poświęconej ziemi. Niedługo potem w pobliżu drogi zaczął się pojawiać duch proszący o wybawienie! Przybierał postać ludzką, z jego oczu lały się krwawe łzy, mówił coś do przechodniów, ale jego słowom towarzyszyły jakieś straszliwe chichoty, świsty i gwizdy, tak, że nikt nie mógł zrozumieć, o co biedakowi chodzi!

Tak było przez lat prawie dwadzieścia. Ludzi dziwił fakt, że w tym czasie dąbek, na którym powiesił się chłopak, nie rósł zupełnie i był znacznie niższy od otaczających go, kiedyś mu równych, drzew. Aż pewnego dnia w mieście rozeszła się niesamowita wieść. Zawalił się piec w domu mistrza kowalskiego, a w jego wnętrzu, w specjalnym schowku znaleziono siedem złotych monet, które rzekomo miał ukraść nieszczęśliwy kowalczyk. Dopiero wtedy pani majstrowa przypomniała sobie, że zdun budujący w tym czasie piec zbytnio kręcił się i myszkował po całym domu, co jej wtedy niezbyt się podobało, ale nie chciała urazić majstra, więc się nie odzywała i nie wspomniała mu o tym nawet słowem.

Jej mąż natomiast zapamiętał, że potem zdun pojawiał się jeszcze kilkakrotnie, pytając, jak jego dzieło się sprawuje. Za każdym razem ugoszczono go w kuchni, nie wpuszczając jednak do pokoju, gdzie ów piec stał. Gdy mistrz kowalski uświadomił sobie to wszystko, a wydarzenia ułożyły się w logiczną całość, pożałował swego gniewu, ale był to żal poniewczasie. Za radą księdza proboszcza dał na mszę za duszę biednego kowalczyka i kupił dębowe drewno na krzyż, który stanął przy drodze do Osin. Od tego czasu duch chłopca przestał się w tym miejscu pojawiać.

Jeszcze w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku mieszkańcy Osin pokazywali przyjezdnym rosnący przy drodze niewielki, a jednak stary dąbek. Miał dziwnie powykręcane gałęzie i dużą dziuplę pośrodku pnia. Czy jednak to rzeczywiście było to drzewo, na którym niegdyś powiesił się nieszczęśliwy kowalczyk, nie wiadomo. I jest to już nie do ustalenia.

Komentarze

Dodaj komentarz