Asy, pierwszy wicemistrz kraju / Archiwum
Asy, pierwszy wicemistrz kraju / Archiwum

 

Roszady w pierwszej lidze skatowej, i to już po oficjalnym ogłoszeniu wyników! Jak to się stało? Historia jest wręcz nieprawdopodobna, a zdarzyła się po raz pierwszy w dziejach PZSkat.

 

 

Wszystko działo się w czasie ostatniej (szóstej) kolejki ligowej najwyższego szczebla, którą rozgrywano w Chorzowie. Gospodarzem był KS CHSM Chorzów. Zaczęło się od tego, że zawodnik Asów wylicytował grana bez czterech, czyli grę bardzo trudną. Rozgrywka ruszyła, po pierwszym wybiciu solista chciał obejrzeć sztych. Pech chciał, że zamiast trzech kart niechcący podniósł cztery (czyli jedną z tajlongu), ale przeciwnicy nie mieli uwag. Gdy jednak po zakończeniu rozdania okazało się, że solista wygrał (w kartach zebrał 62 punkty), zmienili zdanie, wezwali sędziego i zgłosili mu całą sprawę.

Solista przyznał się do błędu, arbiter uznał jego przegraną, w związku z czym w zapisie przy nazwisku rozgrywającego w rubryce wpadki pojawiło się minus 290 punktów, tymczasem przeciwnicy dostali po 30 punktów bonusu za ogranie rywala. – Sędzia jednak popełnił błąd, ponieważ takie sprawy należy zgłaszać od razu, a nie po zakończeniu rozdania, ale solista nie robił z tego problemu. Dopiero w trakcie czwartej serii, czyli już na finale rozgrywek, przedstawiciele Asów odwołali się od decyzji sędziego do sądu skatowego, który zebrał się po zakończeniu całego turnieju i przyznał rację soliście, ale nie zmienił punktacji. Sprawa została więc nierozstrzygnięta – objaśnia Henryk Paździor, prezes Wisusa, sędzia z uprawnieniami do prowadzenia rozgrywek centralnych i do tego jeszcze członek zarządu PZSkat.

Tymczasem, co ciekawe, kolejny protest w tej samej sprawie złożył na piśmie Sokół Wola, który po podsumowaniu wyników turnieju znalazł się na 22. pozycji w tabeli pierwszej ligi, czyli w strefie spadku. Motywacja do protestu była poważna, bo zawodnicy Sokoła porachowali, że gdyby soliście Asów zaliczono wygraną, miałby 144 punkty na plusie. W takiej sytuacji natomiast spadkowiczem byłby nie Sokół, tylko KWK Bolesław Śmiały Łaziska Górne II. Poszło dokładnie o dwa duże punkty. I to właśnie ten protest (a nie zawodnika Asów, który odwoływał się z pominięciem drogi służbowej), doczekał się rozpatrzenia. Zajęło się nim kolegium sędziowskie PZSkat, najwyższa instancja w związku do rozstrzygania wszelkich sporów, i przyznało rację zawodnikom Sokoła.

Efekt jest taki, że Asy mają tytuł pierwszego drużynowego wicemistrza Polski, Wisus wylądował na miejscu drugiego drużynowego wicemistrza Polski, do drugiej ligi spada drużyna z Łazisk Górnych, a nie z Woli. Nie zmienił się tylko mistrz. Pozostaje nim Amicus KWK Staszic Katowice. Prawda jest jednak taka, że kolegium potrzebowało na podjęcie decyzji aż dwóch tygodni. W tym czasie na otwarciu strony internetowej PZSkat jako wicelider figurował Wisus, a trzecie były Asy, więc narobiło się jednak trochę zamieszania.

– Gdyby po spóźnionej reakcji rywali od razu uznano wygraną zawodnika Asów, nie byłoby tego zamętu, ale Asy też złożyły protest po czasie. Z tego powodu my również mogliśmy złożyć odwołanie i na pewno byłoby ono skuteczne. Nie zgłosiliśmy uwag tylko dlatego, że Asom należało się wicemistrzostwo kraju, poza tym to drużyna, z którą jesteśmy zaprzyjaźnieni – podsumowuje Henryk Paździor. W podobnym tonie wypowiada się Stanisław Niemiec, szef Asów. – Sędzia popełnił błąd, zostało to wyprostowane, ale prawda jest taka, że myśmy specjalnie nie protestowali, bo chodziło o bratnią drużynę. Odwołaliśmy się za późno i rozumiemy, że sprawa nie została uwzględniona w punktacji, którą zmieniono dopiero po proteście Sokoła Wola. Mamy jednak wicemistrzostwo kraju i nie będę ukrywał, że bardzo się z tego cieszymy – stwierdza prezes Asów.

Całe szczęście, że nikt nie spadł z podium, a tytuły zostały w Żorach. Nie ma więc mowy o żadnej złej krwi.

Więcej w kąciku skatowym w "Nowinach".

Komentarze

Dodaj komentarz