Zjawa koło studni pojawiała się nocami / Elżbieta Grymel
Zjawa koło studni pojawiała się nocami / Elżbieta Grymel

 

Gdy młodzieńcowi ukazała się zjawa, co straszyła koło studni stojącej obok starej baranowickiej szkoły, stara opowieść odżyła. Ducha nie zobaczył jednak nikt więcej!

 

Kiedy słuchamy opowieści o duchach lub innych zjawach, odnosimy wrażenie, że pojawiały się one tylko w dawnych, bardzo odległych czasach, ale tak wcale nie jest. Z równie niewytłumaczalnymi zjawiskami możemy się spotkać także obecnie. Wydarzenie, które chcę tu przytoczyć, miało miejsce dwa lata po drugiej wojnie światowej i z pewnością żyją jeszcze ludzie, którzy o nim słyszeli. Wieś Baranowice nie odbudowała się jeszcze ze zniszczeń i co krok można było natknąć się na opuszczone, zrujnowane budynki. W pobliżu spalonej dawnej szkoły znajdowała się jedyna studnia, z której okoliczni mieszkańcy mogli czerpać wodę zdatną do picia. Przychodzili tu jednak tylko za dnia, bo krążyły słuchy, że w tej okolicy w nocy straszy.

Pewien młody rozrabiaka bardzo kochał swoją matkę, dlatego wyręczał ją często w cięższych pracach domowych. Kiedyś wrócił z zabawy tanecznej tuż przed północą. Mimo późnej pory matka poprosiła go, by przyniósł wody na następny dzień, bo chciała zrobić małe pranie. Chłopak złapał dwa ogromne wiadra i pobiegł do studni, która znajdowała się w odległości około stu metrów od jego domu. Schylał się właśnie, by ująć korbę kołowrotu, kiedy na tle czarnych jak smoła ruin w świetle księżyca zobaczył niewielką, biała postać. Posuwała się wolno, wydając odgłosy podobne do plunięcia. Młodzieniec pomyślał, że to któryś z kolegów planuje mu spłatać figla, dlatego natarł na rzekomą zjawę, chcąc uderzyć ją trzymanym w ręku wiadrem.

Biała postać zatrzymała się na chwilę i jakaś niewidzialna siła odrzuciła chłopaka w tył. Biały stwór był niewielki, ale siłę miał przeogromną! Cały ten wieczór młodzian przetańczył ze swoją ukochaną i na jej prośbę nie wypił ani kropelki alkoholu, więc zjawa nie mogła być pijackim zwidem! Niewiele myśląc, młody człowiek ponowił atak, ale tym razem został odrzucony z jeszcze większą siłą. Wtedy strach go obleciał i po raz trzeci już nie próbował. Nie spuszczając oczu z przeciwnika napełnił powoli swoje wiadra, potem odwrócił się i wolno ruszył do domu. Po paru krokach obejrzał się jednak za siebie, lecz zjawa znikła. Na tle drzew czerniały tylko zgliszcza.

Po powrocie do domu opowiedział o wszystkim matce, dokładnie opisując postać zjawy. Wtedy przypomniała ona sobie, że kiedy była jeszcze dzieckiem, w przybudówce obok szkoły mieszkał drobny, kościsty staruszek, który chorował na gruźlicę.Czy to był on? Nie wiadomo. Chłopak chodził po wodę jeszcze wiele razy o różnych porach dnia i nocy, lecz nigdy więcej zjawy nie spotkał. Wieść o jego przygodzie rozeszła się po wsi bardzo szybko i jak zawsze bywa w takich sytuacjach, znaleźli się tacy, którzy chcieli ujrzeć ducha na własne oczy. Zwłaszcza wtedy, gdy wracali podchmieleni z pobliskiej karczmy, jednak im się to nie udało, bo zjawa przestała się ukazywać.

Komentarze

Dodaj komentarz