Przemysław Szymik w San Francisco / Archiwum
Przemysław Szymik w San Francisco / Archiwum

 

I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że jego klienci korzystający z nawigacji samochodowej mieli problemy z dotarciem do celu...

 

Przemysław Szymik prowadzi małą firmę przy ulicy Krótkiej w samym centrum Rybnika. Ponieważ jego klienci korzystający z nawigacji samochodowej mieli jednak problemy z dotarciem na miejsce, zaczął poprawiać mapy Google. – Kilka lat temu Google uruchomił tzw. Map Maker, czyli polskiego kreatora map. Każdy może nanosić poprawki na publiczne mapy Google. Można na przykład oznaczyć drogę jako jednokierunkową, umieścić wskazówki dla rowerzystów, umieścić na mapie firmę itp. Oczywiście poprawki są weryfikowane przez innych użytkowników i pracowników Google – opowiada rybniczanin.

On sam pojechał na warsztaty mapowe. Zaczął od swojej ulicy. Potem poprawił resztę miasta. Wprowadził zmiany we wszystkich dzielnicach Rybnika. Ma na swoim koncie ponad 10 tysięcy edycji, 5 tysięcy recenzji. Wprowadził 15 tysięcy 846 zmian. "Zrobił" 117 kilometrów dróg, edytował 420 miejsc. – Jestem regionalnym moderatorem, czyli osobą, która może w całej Polsce sprawdzać wprowadzane zmiany – mówi. Zaczął udzielać się na forum, podpowiadać innym, jak poprawiać mapy. Ma status jednego z najlepszych współtwórców Google.

– Nikt z nas nie jest pracownikiem Google. Jesteśmy amatorami, którzy poświęcają na to swój wolny czas. Jasne, są pewne korzyści, czasem jesteśmy zapraszani na spotkania społeczności Google – mówi Przemysław Szymik. W zeszłym roku był m.in. w Dublinie oraz w... San Francisco. – Google zorganizował konferencję, na której pokazywano, jak wygląda praca w tej firmie. Samo spotkanie trwało dwa dni (wtorek i środę), Google sfinansował przelot oraz pobyt w USA od poniedziałku do czwartku, a także zapewnił wolny czas. W poniedziałek i wtorek wieczorem zorganizowano dla nas imprezę – opowiada rybniczanin.

On do Stanów poleciał tydzień wcześniej, chodził po górach, zwiedził Park Narodowy Yosemite oraz oczywiście samo miasto. – Znamy je z filmów, na których samochody skaczą na ulicach. To tylko wrażenie, ponieważ ulice są tam bardzo strome. W San Francisco nie ma ludzi otyłych, bo idąc do najbliższego przystanku spala się całe śniadanie – opowiada rybniczanin. Kąt nachylenia jednej z 400-metrowych ulic ma aż 28 procent. – Kiedy ją wybudowano, żaden ówczesny samochód nie potrafił jej przejechać. Dlatego stworzono serpentyny i na odcinku 400 metrów jest osiem zakrętów. Dzięki temu zredukowano kąty nachylenia i samochody mogły jeździć – opisuje Przemysław Szymik.

Po ulicach wciąż jeżdżą stare tramwaje, które działają na zasadzie kolejki linowej. – Tramwaj jeździ po szynach, pod asfaltem biegną liny, napędzane przez siłownię – opowiada rybniczanin. Podobała mu się praktycznie bezobsługowa kolej. – Bilety kupuje się w automacie, informacje o tym, jaki skład przyjeżdża, wygłaszane są przez megafony umieszczone w pociągu. Każdy mówi: kto ja jestem, dokąd jadę i przez jakie miasta. Konduktor sprawdza bilet i umieszcza nade mną karteczkę z informacją dokąd jadę. Gdy pociąg zbliżał się do stacji, zabierał karteczki osób, które miały wysiadać, i informował je, że mają wysiąść. To bardzo praktyczne, zwłaszcza dla osób, które nie znają dobrze języka – opowiada Przemysław Szymik.

Po wizycie w Stanach poglądy rybniczanina przesunęły się trochę w lewo. – Wydaje mi się, że u nas nie ma aż takiej biedy. W Polsce nie widziałem ludzi, którzy noszą ubrania przetarte na ramionach! Tam żyją ludzie, którzy całe mieszkania mają zorganizowane na chodniku – opisuje rybniczanin. Spał w hostelach, jedną noc spędził na plaży. Czy było to bezpieczne? – Potem, już w hotelu, włączyłem rano telewizję i usłyszałem w lokalnych wiadomościach, że jednego dnia w strzelaninie zginęła jakaś osoba, a następnego dnia ktoś na parkingu zastrzelił trzy osoby – mówi Przemysław Szymik.

Marzenia jak ptaki...
Czy chciałby związać się z firmą Google nie jako wolontariusz, ale jako pracownik? – To marzenie wielu ludzi. Tam nie tylko dobrze się zarabia, ale są bardzo przyjazne warunki pracy. Przez stronę internetową Google przez cały czas można ubiegać o pracę. Jest nawet jedno ogłoszenie, na które mógłbym odpowiedzieć: zarządca polskiej społeczności. Wiem też, że pracę można dostać po stażu, ale ja mam już 42 lata – mówi pan Przemysław.

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz