Dyskutowany w piątek (15 stycznia) obywatelski projekt jest dla nas ważny nie tylko dlatego, że dotyka sedna śląskości, ale przede wszystkim dlatego, że tysiące mieszkańców Rybnika i całego regionu pod nim się podpisało. Pierwsze spostrzeżenie: pusta sala sejmowa. Nasi śląscy reprezentanci w Sejmie VIII kadencji wydają się kultywować smutną tradycję swoich poprzedników i, bez względu na własną opinię, nie interesują się czytaniem i dyskusją nad ważnymi dla mieszkańców Śląska projektami. Kilka chlubnych wyjątków tylko potwierdza regułę.
Projekt przedstawiał dr Jerzy Gorzelik. Wystąpienie było rzeczowe, konkretne. Podparte faktami, wynikami badań naukowych, liczbami, odniesieniami do obowiązujących w Polsce standardów i przepisów prawnych. Żal, że mówił do prawie pustej sali. Projekt formalnie poparły kluby poselskie PO i Nowoczesnej, swój sprzeciw zgłosiły PiS, PSL i Kukiz`15. Indywidualne wypowiedzi posłów zarówno w trakcie prezentowania stanowisk klubów, jak i podczas zadawania pytań dotyczących projektu, nie prezentowały już tak czytelnego podziału. Nieliczne merytoryczne wypowiedzi popierające projekt: Danuta Pietraszewska (PO, Ruda Śląska), Monika Rosa (Nowoczesna, Katowice). Głosy przeciwne najczęściej odwoływały się do emocji, ignorując polskie prawo i fakty. Pobrzmiewała w nich kpina, a nawet pogróżki.
Na miano mistrza parodii parlamentaryzmu, nie po raz pierwszy zresztą, zasłużył sobie poseł Stanisław Pięta (PIS, Bielsko-Biała), dla którego najlepszym rozwiązaniem byłoby wystrzelanie tych ponad 140 tysięcy osób, podpisanych pod projektem. Obiecująco zaczął swoje wystąpienie poseł Tomasz Jaskóła (Kukiz`15, Częstochowa) mówiąc: "Deklarowaliśmy poparcie i obronę wszelkich inicjatyw obywatelskich", i szybko kończąc: "...jednak nie w tym wypadku". Kpiny ze śląskich aspiracji poparł ignorancją ("liczby mnie nie przekonują") oraz zakamuflowanymi groźbami ("w praworządnym kraju ze Ślązakami w imieniu rządu rozmawiałby prokurator"). Żałosną niewiedzą popisał się poseł Mieczysław Baszko (PSL, Biała Podlaska), mylący i fakty (rozbiory Śląska – sic!), i czasy ("lud pracujący wsi nie zgadza się"). Czas na zadawanie pytań parlamentarzyści najczęściej wykorzystywali na popisy pseudo-oratorskie: "Ślązak, daktyl, mango, ... , znajdź różnicę" (poseł Szymon Giżyński, PIS), "Ślązacy? – nie brnijmy w absurdy i domysły" (Janusz Sanocki, wybrany z Kukiz`15), "getto ślązakowskie" (Robert Winnicki, Kukiz`15), "separatyści" (Dorota Arciszewska-Mielewczyk, PiS) – nie oczekując zresztą odpowiedzi.
Wśród "pytających" był też poseł z naszego regionu, Krzysztof Sitarski (Kukiz`15). Występując przeciwko obywatelskiemu projektowi, w formie oświadczenia odczytał przepisane z Wikipedii i lokalnej gazety informacje. I tutaj mam pytanie do posła, który kilka miesięcy temu deklarował poszanowanie zdania współobywateli – wyborców, który paradował w koszulce z napisem "Oberschlesier" (nie: "Jo żech Ślonzok", ale właśnie "Oberschlesier"!): Panie pośle, czy pensja poselska jest o tyle wyższa od pensji dyspozytora kopalni, a warszawski blichtr ważniejszy od głosu wyborców, że warto za nie sprzedać swoje zdanie? Czy górnicy KWK Chwałowice, sąsiedzi, znajomi z Radlina, Rybnika i Wodzisławia, masowo podpisani pod tym obywatelskim projektem, nic dla pana nie znaczą? Czy warto za garść srebrników się sprzedawać? Nie wstyd panu?
Jan Lubos, Ruch Autonomii Śląska, koło Rybnik
Komentarze