Jedni bezdomni skręcają papierosy / Adrian Karpeta
Jedni bezdomni skręcają papierosy / Adrian Karpeta

 

Takie placówki z reguły wyrzuca się na peryferia czy na odludzie. Tu jest inaczej: ośrodek dla mężczyzn bez dachu nad głową powstał niemal w centrum miasta.

 

W centrum Rybnika, przy ulicy 3 Maja 48B (skręt przed wiaduktem na Chwałowice, przy przepompowni gazu) w niedalekim sąsiedztwie policji, działa schronisko dla bezdomnych. Prowadzi je Stowarzyszenie im. św. Jana Pawła II – Pomoc Potrzebującym. Placówka istnieje od 1 października 2014 roku, czyli już drugą zimę. Ale dopiero od stycznia przyjmuje również bezdomnych, których kieruje rybnicki ośrodek pomocy społecznej. – Przygarniamy jednak także indywidualnie osoby, które mają dochód i po prostu płacą za pobyt. Trafiają do nas ludzie kierowani przez OPS-y z Pszczyny, Pszowa czy Rydułtów. Jeśli nocą bezdomnego przywozi policja, straż miejska czy inne służby, przyjmujemy go interwencyjnie. Następnego dnia kontaktujemy się z OPS-em, który podejmuje decyzję, co dalej. Zawsze znajdzie się miejsce chociaż na jedną noc – mówi Przemysław Kowalczyk, prezes stowarzyszenia.

Obecnie placówka ma komplet, ponad 80 mężczyzn. Często jak już ktoś trafi do schroniska, to zostaje. – Bo powrót np. na inny koniec Polski bywa trudny. Tutaj jest wyżywienie, dach nad głową – mówi Przemysław Kowalczyk. Jak długo można przebywać w ośrodku? To zwykle określa OPS. Decyzje są wydawane przeważnie na trzy miesiące, maksymalnie pół roku. – Kiedy ten czas dobiega końca, dzwonimy i pytamy, czy ten pobyt będzie przedłużony. Z reguły ośrodki się zgadzają – mówi Przemysław Kowalczyk.

Ośrodek stara się, by lokatorzy wyszli z bezdomności. Jeśli dyrekcja dowie się, że jakaś firma szuka pracowników, poleca swoich podopiecznych. – Mamy tutaj budowlańców, elektryków i innych fachowców. Oczywiście różnie z nimi bywa, bo co człowiek, to inny charakter. Jeden ma motywację, chce coś osiągnąć, żeby stąd wyjść, drugiemu jest wygodnie. I nie ma znaczenia, czy jest w wieku 20 czy 50 lat. Wszystko zależy od charakteru – przyznaje Przemysław Kowalczyk. Niektórzy boją się wyjścia, bo trzeba płacić za wszystko: jedzenie, mieszkanie, leki itp. Tutaj mają stabilizację, dach nad głową, wyżywienie, lekarza.

– Jestem tutaj od stycznia, wcześniej byłem w Przegędzy. Każde schronisko ma swoje plusy i minusy. Tu jest o tyle dobrze, że wszędzie jesteś na miejscu – mówi nam jeden z mieszkańców. Ma 51 lat. Bezdomny jest od 1992 roku. – Jest parę powodów: wojsko zaraz po ślubie, rozwód i pijaństwo. Człowiek wpadł w taki rytm, już stąd nie wyjdę – uważa. Lokalizacja schroniska, dzięki której wszędzie można dotrzeć na piechotę, to duży atut dla każdego. – Jeden z naszych podopiecznych namiętnie korzysta z biblioteki, często widujemy go, jak czyta w Focusie czy na rynku – słyszymy w ośrodku.

Nawet jeśli bezdomni nie pracują na zewnątrz, to mają zajęcie w schronisku. Jedni gotują, i to dla wszystkich, inni remontują pomieszczenia. – W tym budynku mieściły się kiedyś biurowce i pomieszczenia techniczne PKP. Przez cały czas coś remontujemy, poprawiamy – mówi Przemysław Kowalczyk. W ośrodku jest pięciu opiekunów, kierownik i pani Danusia, od spraw papierkowych i zaopatrzeniowych. – Staramy się, by panowała tutaj rodzinna atmosfera. Pani Danusia pomaga panom załatwić wiele rzeczy. Jak trzeba, jedzie z nimi do szpitala, do lekarza. Oni w zamian zrywają dla niej kwiatki, przynoszą czekoladki. Traktujemy ich po ludzku. Gdybyśmy byli wobec nich nerwowi, bardzo restrykcyjni, oni też byliby inni – mówi szef ośrodka.

Ośrodek ma oczywiście swój regulamin. Alkohol i inne środki odurzające są zabronione. Jeśli ktoś wróci z miasta podpity, jest proszony o pospacerowanie wokół, aż wytrzeźwieje. Kiedy ktoś jest pijany i agresywny, trafia do izby wytrzeźwień. Nie ma np. pobudek o 6 rano. Śniadanie jest wydawane około godziny 8. Jest świetlica, gdzie panowie jedzą wszystkie posiłki. Jeśli ktoś jest chory, może zjeść w pokoju. Pokoje są 4-, 6- i 8-osobowe.

3

Komentarze

  • WKnura Pomoc 02 marca 2016 08:49Sąsiedzi popatrz na siebie, jak na parterze Państwa domu są balangi ostro zakrapiane alkoholem do samego białego rana. Ośrodek jest niedaleko Policji. Od ośrodka do Policji jest z 500 m. W ośrodku jest regulamin i na jego terenie nie wolno pic, a że bezdomni najczęściej mają problem alkoholowy, i nie są wpuszczani do ośrodka, ponieważ zabrania tego regulamin. Mam szczera nadzieję, że Sąsiad, nie zostanie nigdy bezdomnym, zwłaszcza że w każdej chwili można stracić prace, mieszkanie i rodzinę, a by być mieszkańcem takiego ośrodka, to trzeba wykazywać wiele dobrej woli. Ośrodek organizuje wiele terapii, zajęć i w pełnym zakresie stara się pomóc osobom wykluczonym ze społeczeństwa, których z roku na rok przybywa. Nie każdy posiada na tyle odruchów ludzkich, by pomagać, co widać .... Zapraszam do odwiedzenia, bo sam pomagam w każdej wolnej chwili. Tyle z nas zostanie, ile w ludzkiej pamięci....
  • sąsiad sąsiad 29 lutego 2016 14:07A piją tam na potęgę !
  • autor sąsiedztwo 26 lutego 2016 12:25Opis że ośrodek ma po sąsiedzku KM Policji jest mylący. Jeszcze ktoś pomyśli że chodzi o biurowiec K1. Lepiej dać mapkę bo dojście jest skomplikowane.

Dodaj komentarz