Piotr Szatkowski / archiwum prywatne
Piotr Szatkowski / archiwum prywatne

Rozmowa z Piotrem Szatkowskim, studentem skandynawistyki w Gdańsku, który od kilku lat zajmuje się gwarą mazurską i odrodzonym językiem pruskim.

Małą próbkę gwary mazurskiej mieliśmy w filmie "Róża" Wojtka Smarzowskiego. Czy dzisiaj można ją jeszcze gdzieś usłyszeć?
Na ulicy na pewno nie, poza nielicznymi wyjątkami, może gdzieś w terenach najgęściej zaludnionych rdzennymi Mazurami, koło Sorkwit na przykład. Znam ledwie kilka osób, które płynnie się nią posługują. Według ostatniego spisu do tożsamości mazurskiej przyznaje się mniej, niż półtora tysiąca osób. Ilu zna mowę Mazurów? Szacuję, że dobrze po mazursku wypowiedziałoby się nie więcej, niż 50 osób. Bardzo trudno jest do nich dotrzeć. Gwara żyje w prywatnych rozmowach nielicznych Mazurów, a poza tym – na pogadankach popularyzatorskich. I na tym niestety użycie gwary się kończy. Dlatego staram się przemycać w sieci przynajmniej pojedyncze określenia. Uważam zresztą, że dobrym krokiem marketingowym byłoby nazywanie lokalnych produktów po mazursku – pomaska na masło, faryna na cukier. Poza tym postawić znaki turystyczne przy wjazdach do miast, których stare, mazurskie nazwy zostały zmienione. Obok Nidzicy niech stoi znak "Nibork", obok Mrągowa - Ządzbork, obok Giżycka - Lec, obok Ełku – Łek. Długo by tak wymieniać. Widzieliby to turyści, a tutejsi by się "osłuchiwali" z tradycyjną nazwą. Słynne Spychowo to niegdysiejsze Pupy. I nawet z Pup dałoby się zrobić regionalny "produkt" (śmiech). Tylko takim sposobem można dotrzeć do świadomości ludzi, drobnymi kroczkami, oswajaniem na powrót z gwarą.


Jakie jest zainteresowanie gwarą mazurską?

Obecnie gwara mazurska postrzegana jest niemal wyłącznie w kategoriach ciekawostki. Cieszy mnie jednak nawet i to, gdyż jeszcze kilka lat temu mieszkańcy Mazur nie wykazywali niemal żadnego zainteresowania tą sprawą. Natomiast to, co mnie od lat ciekawi, to fakt, że wielu mieszkańców Mazur zna pojedyncze lokalne słówka i wtrąca je do standardowej odmiany języka polskiego. I mimo że "dziś prawdziwych Mazurów już nie ma", to udało mi się zanotować takich wyrażeń grubo ponad setkę. Coś zaczyna się dziać, ale to i tak nic w porównaniu chociażby z sytuacją pokrewnej nam gwary warmińskiej. Tam wydaje się książeczki dla dzieci, podręczniki gwarowe. Być może kiedyś i my do tego dojdziemy.

 

Dlaczego pan się zajął tym zanikającym językiem?
Pewnego dnia po prostu stwierdziłem, że gwary jest bardzo mało w sieci, a przecież obecnie to główny kanał informacji. I tak oto założyłem "Mazurskie słówko na dziś" na Facebooku. Prowadzę tę stronę sam, co na początku nie było łatwe. Nie zawsze udaje się trafić w gusta subskrybentów, ciągle uczę się tego, by przekazywać wiedzę o gwarze i kulturze Mazur w jak najprzystępniejszy i najciekawszy sposób.


Zna pan gwarę mazurską od dziecka czy też się jej pan nauczył?
"Nauczył się" to zbyt kategoryczne określenie (śmiech) Ciągle się jej uczę, nie pretenduję w żaden sposób do roli eksperta w tej dziedzinie. Pewne mazurskie słówka, też melodia gwary, fonetyka, to towarzyszyło mi od dzieciństwa, wystarczyło czasami posłuchać starszych. To była ta podstawa, ten rdzeń. Resztę jednak muszę odkrywać na własną rękę w wolnych chwilach. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł powiedzieć, że proces uczenia się zakończył się sukcesem.


Czy gwara mazurska ma ustaloną formę zapisu?

Niestety, nie ma. Istnieje tylko jeden w miarę obszerny słownik internetowy stworzony przez mazurskiego poetę Erwina Kruka. I to jest bardzo ważna praca, choć niejęzykoznawcza, zapis tam nie jest konsekwentny. Niektóre słówka zapisane są tam czystą mazurszczyzną, inne już "odmazurzone", według fonetyki ogólnokrajowej (często zdarza się tak, że dane słowo przetrwało, ale dostosowało się do wymowy ogólnopolskiej). Bardzo chciałbym kontynuować dzieło pana Erwina, choć nie ukrywam, że bez wiedzy dialektologów, prawdziwych ekspertów językoznawczych nie będzie mi łatwo.
Rozmawiała: Iza Salamon 
 

 

 

 

 

 

A oto próbka gwary mazurskiej. Autorem historyjki jest Piotr Szatkowski.

 

 „No jo, to poset-ém roz do spódzielni. A ajw buła i faryna, i pomaska, i mléko, komp tez buł, tlo nie taki, na chternym teroz dziatki psiso, eno taki fejny, co mo smake dobro i nie je za barzo spaśny. I buła ajw tako bziałka, co przedawała to wsytko. To buł ale psienkny dziewcok! Tak sie me óna udoła, co jo nie zidzioł, co buło ślizgo na dylach. Kiej jo chcioł fitać statecność to renko jo trasiół w ji glaske z tejém i cołkiem ji klejdziki ubabroł. Jo dumoł, co sie nabazy any zaba i rozjadozi, naków óna tlo sie uśniała z tygo. Jo, i tak to przysło, co óna przyjmała zaproske na kafe abo psiwo, nie moge juz panientać, zabocół-ém. Dali to jakoś gréndo posło. I tak jo naloz swojó zóne.

 

Mazurskie korzenie
Piotr Szatkowski pochodzi z małej mazurskiej wsi Krasnołąka koło Działdowa. Od 2008 roku zajmuje się badaniem i popularyzacją języka pruskiego. Rok temu, wspólnie ze stowarzyszeniem Prusaspira, wydał "Małego Księcia" w odrodzonym języku pruskim. Od kilku lat zajmuje się też gwarą mazurską ze względu na odkryte częściowe mazurskie pochodzenie. Studiuje na 4 roku skandynawistyki na Uniwersytecie Gdańskim, jego pasją są przede wszystkim języki i studia nad regionem. Obecnie prowadzi m.in. stronę facebookową „Mazurskie słówko na dziś”, także „Pruskie słówko na dziś”. Najnowsza inicjatywa to „Mazursko godka – jo! - wydarzenie na facebooku popularyzujące gwarę w sieci, z okazji Dnia Języka Ojczystego.

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz