Jzef M. czeka na ogłoszenie wyroku / Ireneusz Stajer
Jzef M. czeka na ogłoszenie wyroku / Ireneusz Stajer

 

Józef M. prosił kolegów o branie kredytów i pożyczek na działalność zakładowej Kontry przy kopani Borynia, a przeznaczał je na swoje potrzeby. Dostał za to wyrok. Orzeczenie jest nieprawomocne.

 

Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat i częściowe naprawienie szkód skazał w piątek Józefa M. Sąd Okręgowy w Gliwicach Wydział V Karny Ośrodka Zamiejscowego w Rybniku. Wyrok jest nieprawomocny. W ciągu siedmiu dni stronom przysługuje złożenie wniosku o uzasadnienie na piśmie, a następnie w okresie dwóch tygodni od jego doręczenia odwołanie do Sądu Apelacyjnego w Katowicach.

Sprawa toczy się już osiem lat. Prokuratura oskarżyła byłego przewodniczącego związku zawodowego Kontra przy kopalni Borynia w Jastrzębiu Zdroju, że od stycznia 2005 roku do października 2006 oszukał 22 związkowców. Na jego prośbę koledzy z Kontry zaciągali pożyczki i kredyty w SKOK Silesia Centrum oficjalnie na działalność związkową, a faktycznie na potrzeby przewodniczącego, o czym nie wiedzieli. Potem zobowiązania musieli spłacać sami górnicy. W ten sposób zostali "nabici w butelkę" na łączną kwotę ponad 400 tys. zł. Sprawa wyszła na wiosnę 2007 roku, o czym "Nowiny" pisały. W piątek oskarżony i kilku poszkodowanych usłyszeli już trzecie orzeczenie.

Za pierwszym razem SO Ośrodek Zamiejscowy w Wodzisławiu (tam wówczas mieścił się wydział karny gliwickiej okręgówki) skazał szefa boryńskiej Kontry na dwa lata i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu. Józef M. odwołał się od orzeczenia. Ponownie rozpatrujący jego sprawę SO Ośrodek Zamiejscowy w Rybniku uniewinnił związkowca, uzasadniając, że gdyby dalej pracował, to pospłacałby długi. – Nie miał pracy, bo złożył dymisję. Niestety, trzech zadłużonych górników raz syn jednego z nich odebrało sobie życie, bo nie byli w stanie spłacać należności. Syn nie zdążył zrezygnować ze spadku i zobowiązanie przeszło na niego – zaznaczają pokrzywdzony na blisko 11 tysięcy złotych Łucjan Dreschler i jego małżonka Kornelia, którzy wysłuchali trzeciego wyroku. W sali był jeszcze jeden poszkodowany (nie chciał się wypowiadać), który stracił 20 tysięcy złotych.

Przewodnicząca składu sędziowskiego Edyta Pachla oznajmiła, iż Józef M. jest winny. – Działał z niskich pobudek. W celu osiągnięcia korzyści majątkowej, w krótkich odstępach czasu i z góry powziętym działaniu wprowadził w błąd 22 osoby co do rzeczywistego stanu finansów zakładowej Kontry oraz możliwości dalszej spłaty pożyczek i kredytów. Wielość pokrzywdzonych, wielokrotność sytuacji świadczą o przemyślanym działaniu – mówiła. Poszkodowani zaciągnęli dla związku łącznie 423,5 tys. zł zobowiązań, nie licząc kosztów manipulacyjnych i odsetek. Nie mogli swobodnie dysponować tymi pieniędzmi. Przekazywali otrzymane sumy Józefowi M., który przeznaczał je na swoje potrzeby oraz spłatę wcześniejszych długów.

– Sąd w pełni podzielił ocenę dowodów, jaką zaprezentował sąd rozpatrujący sprawę po raz pierwszy. Musieliśmy zważać na pierwszy wyrok i to, że apelację wniósł od niego tylko oskarżony. Nie bez znaczenia było również drugie orzeczenie – podsumowała sędzia Pachla. Wyrok obliguje do naprawienia części szkód w łącznej kwocie ponad 75 tys. zł. Ponadto były związkowiec musi wypłacić sześciu pokrzywdzonym – oskarżycielom posiłkowym blisko 52 tys. zł z tytułu ustanowienia pełnomocnika. Zawieszając warunkowo karę, sąd wziął pod uwagę to, że oskarżony nie był dotąd karany, cieszył się dobrą opinią, a od popełnienia przestępstwa minie niebawem 10 lat. W tym czasie nie dopuścił się on czynu karalnego i prowadzi ustabilizowany tryb życia. Ponadto za kratkami nie byłby w stanie naprawić szkody.

Gdyby to wszystko działo się po 1 lipca zeszłego roku, Józef M. poszedłby do więzienia. Dziś nie ma bowiem możliwości zawieszania kary, której wymiar przekracza rok pozbawienia wolności.

Komentarze

Dodaj komentarz