Kordian Korytek z synem Markusem / Archiwum
Kordian Korytek z synem Markusem / Archiwum

 

Była partnerka koszykarza wyszła z sali sądowej bocznymi drzwiami. Razem z synem, zgodnie z postanowieniem sądu. I odjechała na Łotwę. W tle – jak to w takich sprawach – są wzajemne oskarżenia.

 

Moja była partnerka podstępem wyszła z naszym synem z sądu i wywiozła dziecko za granicę – twierdzi Kordian Korytek, były reprezentant Polski w koszykówce. Sąd Okręgowy w Gliwicach zezwolił matce, mieszkance Łotwy, na zabranie dziecka. Kobieta opuściła salę rozpraw jeszcze przed zakończeniem posiedzenia! Zrobił się szum na całą Polskę. "Porwali syna Korytka!" – napisały tabloidy. – Kobieta miała prawo zabrać dziecko, a przekazaniu miało nastąpić niezwłocznie. Nie ma mowy o żadnym uprowadzeniu – stwierdza sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.

Sprawa ciągnie się od dłuższego czasu, w tle – jak zwykle – są wzajemne oskarżenia. Kiedy para rozstała się, mały Markus został z mamą, która wyjechała z nim na Łotwę. Korytek odwiedzał syna. Twierdzi, że dziwnie się zachowywał, dlatego zabrał go do Polski. Matka zgłosiła porwanie syna łotewskiej policji, a sąd pozbawił koszykarza praw rodzicielskich i przesłał do polskiego sądu wniosek o wydanie chłopca. Sąd Rejonowy w Rybniku, do którego trafił wniosek sądu z Łotwy, w pierwszej instancji stwierdził, że mężczyzna nie musi wydawać syna. Jego decyzję zmienił jednak Sąd Okręgowy w Gliwicach, ale Korytek dziecka nie oddał. Ukrywał je przez jakiś czas. – Ganiała mnie policja. Uprzykrzali mi życie, pytali o syna – przyznaje koszykarz.

W końcu uznał, że tak dłużej nie można. – Doszedłem jednak do wniosku, że mimo moich obaw, opinii specjalistów, nie mogę pozbawiać syna kontaktów z matką i muszę przedłożyć interes dziecka nad to, co ja myślę i czuję. Zaproponowałem ugodę. Spisaliśmy ją w obecności kuratorek, mediatora, mecenasów. Ustaliliśmy, że odwiozę Markusa na Łotwę, że będą mógł zabierać syna co dwa miesiące na dziesięć dni do Polski. Moja była partnerka zadeklarowała, że jest za tym, by przywrócić mi pełne prawa rodzicielskie, które mi zabrano – opowiada Korytek.

Sąd potwierdził ugodę, chciał jeszcze wysłuchać opinii psychologa na temat zachowania dziecka. – Moja była partnerka wyszła z sali razem z Markusem. Zostawiła torebkę, kurtkę. Opuściła sąd bocznymi drzwiami. Tam czekał na nią samochód, wsiedli do niego i odjechali! Matka nie wytrzymała ciśnienia i poszła w długą. Wszyscy w sądzie byli zaszokowani – relacjonuje Korytek.

Martwi się, że chłopczyk długo nie widział matki i że takie gwałtownie zabranie go przez nią będzie dla niego szokiem. – Dziecko było ze mną 15 miesięcy. Sąd nakazał wydać je w ciągu czterech dni. Chciałem, żeby to odbyło się w inny sposób, żeby matka miała czas na ponowne nawiązanie więzi z dzieckiem. Niestety, moja partnerka uznała inaczej. A przecież dziecko nie zna języka, nie zna matki... – mówi Kordian Korytek.

Próbuje dzwonić do swojej żony, ale ona nie odbiera połączeń z Polski. Nie odebrała również telefonu z redakcji. – Pojadę na Łotwę, ale boję się, że nie zobaczę syna – martwi się koszykarz.

Komentarze

Dodaj komentarz