Dwie zagadki, czyli Sędziwój i Twardowski

 

Pisałam już o tajemniczych lustrach, a dziś zgodnie z obietnicą opowieść o czarodziejach, którzy posługiwali się zwierciadłami.

 

W wieku XVII działało w Polsce wielu czarodziejów i alchemików, ale tylko dwóm udało się zdobyć sławę sięgającą daleko poza granice kraju. Podobno łączyło ich jedno, według opowieści powtarzanych od pokoleń, obaj posługiwali się dość często czarodziejskimi lustrami. Jeden z nich to Michał Sędziwój (vel Sędzimir) (1566-1636) herbu Ostoja. Był to szlachcic pochodzący z okolic Nowego Sącza. Otrzymał gruntowne wykształcenie, ponieważ rodzice przeznaczyli go do stanu duchownego, ale jego losy potoczyły się zgoła inaczej. Studiował m.in. w Krakowie, Oxfordzie, Lipsku i Wiedniu. Na dworze królewskim w Krakowie dał się poznać jako zręczny dyplomata, był także uczonym.

Szczególnie pociągała go modna wówczas alchemia, która dała podwaliny pod współczesną chemię i fizykę. Podobnie jak inni alchemicy poszukiwał słynnego kamienia filozoficznego pozwalającego zamieniać inne metale w złoto. Był pierwszym odkrywcą tlenu, który nazywał solą filozoficzną lub magnesem. Napisał kilka traktatów naukowych, m.in. słynny "Novum Lumen Chymicum", który w latach 1604-1778 miał aż 53 wydania w kilku językach. Ze względu na swe zainteresowania Sędziwój bywał zapraszany na dwory królewskie i książęce w całej Europie. W roku 1593 pojawił się w Pradze (czeskiej) na dworze ekscentrycznego cesarza Rudolfa II – wielkiego miłośnika alchemii, a jedenaście lat później odwiedził dwór księcia Fryderyka I Wirtemberskiego.

Przyjęcie tam jednak nie było przychylne, bo został uwięziony i obrabowany z kosztowności, zabrano mu też produkt, który pozwolił rzekomo zmieniać ołów w złoto. W intrygę zamieszany był podobno sam książę i jego nadworny alchemik Muhlenfels. Dopiero kiedy król Zygmunt III Waza i cesarz Rudolf II zagrozili zbrojną interwencją, Sędziwója wypuszczono, a alchemika Muhlenfelsa skazano na śmierć i powieszono na szubienicy pokrytej stworzonym przez niego fałszywym złotem. W roku 1630 Michał Sędziwój obdarowany został przez cesarza Ferdynanda II Habsburga wsiami Krawarz i Kąty leżącymi w księstwie karniowskim (Czechy przy granicy z Polską)). Alchemik zmarł w roku 1636 w Ołomuńcu i został prawdopodobnie pochowany w kościele pw. Świętego Ducha w Opawie.

Jeśli chodzi o Jana Twardowskiego, to jego osoba wciąż wzbudza kontrowersje wśród historyków. Część badaczy opowiada się za tym, że jest to tylko postać fikcyjna wykreowana przez literaturę romantyczną (m.in. przez Adama Mickiewicza, "Pani Twardowska") oraz malarzy z drugiej połowy XIX wieku, którzy chętnie podejmowali tę tematykę. Z drugiej jednak strony istnieją namacalne dowody jego istnienia, jak choćby kamienica przy krakowskim rynku zapisana na jego nazwisko, czy lustro przechowywane do dziś w kościele w Węgrowie (pisałam o nim w poprzednim odcinku tego cyklu), w którym w roku 1569 pokazał królowi Zygmuntowi Augustowi jego ukochaną żonę Barbarę Radziwiłłównę. Kim naprawdę był mistrz Jan Twardowski i jak naprawdę potoczyły się dalsze losy, pewnie się już nie dowiemy!

Być może (jak chcą niektórzy badacze) pod nazwiskiem Twardowskiego występował w Polsce niemiecki alchemik Lorenz Dhur (1473-1573). Hipoteza ta jest całkiem prawdopodobna, bo niemieckie słowo "dhur" znaczy twardy! Podejrzewa się, że Twardowski był na usługach Mniszchów. Ich ród starał się osiągnąć jak największy wpływ na decyzje króla Zygmunta Augusta i uciekał się z tego powodu do rozmaitych intryg. Być może Twardowski wiedział zbyt dużo i trzeba było się go pozbyć? W większości opowieści na temat okoliczności jego śmierci mówi się, że alchemik wszedł do przydrożnej karczmy, ale już z niej nie wyszedł, bo diabeł porwał go do piekła. Tak zapewne brzmiała wersja dla zabobonnego ludu, rozsiewana przez jego morderców!

Z drugiej jednak strony, jeśli Twardowskim był Lorenz Dhur, to dziwne, żeby tak wpływowi ludzie obawiali się stuletniego starca? Nie trzeba było go zabijać, bo wystarczyło przypisać mu demencję, żeby podważyć jego wiarygodność! A Wy jak uważacie, drodzy Czytelnicy?

Twardowski na obrazach i w opowieściach
Nie zachował się żaden prawdziwy portret czarodzieja Jana Twardowskiego, nie ma też portretów mu przypisywanych. Twardowski był jednak przedstawiany na obrazach malarzy żyjących w wieku XIX, stąd można wnioskować, że musiał być kimś ważnym, skoro opowieści o nim krążyły jeszcze wiele lat po jego śmierci.

 

 

2

Komentarze

  • Grymlino. Do pani Elisabeth 24 marca 2016 19:57Pani Elu, dziękuję za przypomnienie tej wersji opowieści o Twardowskim. Mama mojego męża twierdziła, że Twardowski "ciepał gnój" w niedzielę, dlatego porwał go diabeł i niósł do piekła. Kiedy przelatywali koło księżyca, Twardowski przypomniał sobie, że jako dziecko śpiewał Godzinki do Matki Boskiej(według innej wersji były to Psalmy) i zaczął się modlić. Wtedy diabeł go porzucił i do dnia dzisiejszego słynny czarodziej gospodarzy na Księżycu.
  • Elisabeth Twardowski..itd 23 marca 2016 22:32Twardowski rabal drzewo w niedziele,pare kolejnych niedziel upominal go starzec,zeby takich robot w dzien swiety nie robic-bo znajdzie sie za to za kare na ksiezycu.No,ale nie dal sie pouczyc,wiec starzec-mial to byc Pan Bog -go ukaral i poslal na ksiezyc-mozna do dzissiaj Twardowskiego twarz widziec/przy odrobinie wyobrazni-oczy ,nos i usta.Takie opowiadanie czesto slyszalam za dziecka. O Sedziwoju nie slyszalam.To nowe i interesujace.Alchemistow bylo bardzo duzo-nim zawdzieczamy dzisiejsze osiagniecia w Naturwissenschaften, dziekuje za ciekawa historie i pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz