Mieszkańców Baranowic poraziła wieść, że miasto rozbierze zabytkowy komin, gdzie gniazdują ptaki. To symbol dzielnicy!
W Baranowicach gruchnęła wieść, że miasto rozbierze zabytkowy 20-metrowy komin, na którym gniazdują bociany. Mieszkańcy nie dopuszczają takiej możliwości.To symbol ich dzielnicy. Na forach internetowych skrzyknęli się już oburzeni ekolodzy. Wszystko zaczęło się od interpelacji radnego Krzysztofa Mentlika, który poprosił o sprawdzenie stanu technicznego komina, żeby go wyremontować. – To pozostałość po gorzelni przy pałacyku von Durantów. Od co najmniej półwiecza żyją na nim bociany. Najstarsi mieszkańcy pamiętają, że gniazdo było już wtedy, gdy jeszcze działała gorzelnia – mówi radny.
Kilka lat temu gniazdo się przewróciło, śmiertelnie przygniatając jedno młode. Wypadek długo był tematem numer jeden. Z inicjatywy Krzysztofa Mentlika i koła gospodyń wiejskich ufundowano nowy kosz, który założyli strażacy. Ptaki przylatują tu co roku. Tymczasem prezydent Waldemar Socha odpisał na interpelację, że komin obejrzy inspektor nadzoru budowlanego i wyda stosowne zalecenia. Poproszono również o opinię wojewódzkiego inspektora zabytków. W rezultacie obiekt może zostać rozebrany albo odrestaurowany.
Baranowiczanie zrozumieli, że ich symbolowi grozi rozbiórka. – Dla nas to nie do przyjęcia. Już nie mówię o bocianach, które nie miałyby gdzie wrócić – martwi się radny. Dodaje, że interpelował też w sprawie odrestaurowania kapliczki na cmentarzu, gdzie teraz mieści się składzik Zakładów Techniki Komunalnej, a mieszkańcy chcieliby przywrócić budowli dawną funkcję. – W odpowiedzi przeczytałem, że ją rozbiorą. Boję się już pytać o jakiekolwiek zabytki, bo wszystko chcą rozbierać – stwierdza radny Mentlik.
Co na to magistrat? – Myślę, że możemy uratować ten komin. Odpowiedź przyjdzie na piśmie, ale już wczoraj ustaliłam z wojewódzką konserwator zabytków, że nie zostanie rozebrany. Najpewniej przystąpimy do jego odrestaurowania. Najpierw trzeba będzie zlecić ekspertyzę techniczną i projekt. To trochę potrwa. Na pewno nie ruszymy z pracami przed odlotem bocianów – uspokaja Ewa Pańczyk, miejska konserwator zabytków.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Andrzej Brocki zapowiada na 11 kwietnia kontrolę komina. – Jego stan nie jest taki zły, że mógłby runąć lada chwila – podkreśla.
Gniazdo musi zostać |
Jerzy Kurasiński z Żor, opiekun zabudowań firmy w sąsiedztwie komina. – Kiedy zaczynaliśmy działalność w 1991 albo 92, bociany już tu były. Nieraz spacerują po placu. Kiedyś usłyszałem pukanie. Za drzwiami kino nie było, wokół budynku też nie. Okazało się, że bocian siedział na parapecie i stukał dziobem w okno. Innym razem huragan zrzucił gniazdo, z którego wypadły cztery młode, trzy się zabiły. Konin trzeba odrestaurować. (IrS) Andrzej Caban z Żor – Mieszkam na osiedlu, ale często przejeżdżam obok komina na rowerze. To moje hobby. Lubię obserwować przyrodę, w tym bociany. Nie wyobrażam sobie likwidacji ich gniazda. To już prędzej samego komina, o ile okaże się, że zagraża bezpieczeństwu. Na jego miejscu należałoby jednak postawić coś nowego, żeby ptaki mogły uwić sobie gniazdo. (IrS) |
Komentarze