Czesław Cichy kojarzy firmy polskie i chińskie / Ireneusz Stajer
Czesław Cichy kojarzy firmy polskie i chińskie / Ireneusz Stajer

 

To wie Czesław Cichy, który z córką Dianą prowadzi firmę, która ma siedzibę w Hongkongu. Jego zdaniem, w ChRL panuje tam dużo większa swoboda gospodarcza niż w Polsce.

 

Czesław Cichy z Żor wraz z córką Dianą prowadzi firmę w Hongkongu, która obejmuje swym zasięgiem również pozostałą część Chińskiej Republiki Ludowej. Ostatnio pan Czesław aktywnie uczestniczył w Forum Współpracy Gospodarczej – otwarciu "Mostu Polsko – Śląsko – Europejskiego", które odbyło się w sali konferencyjnej w muzeum. Wśród gości byli Karl-Heinz Henryk Czogalla, prezes DieDS-Akademie w Heidelbergu, Leonard Malcharczyk z konsulatu Niemiec w Opolu i prezydent Waldemar Socha.

– Zajmujemy się kojarzeniem firm polskich i chińskich. Nasza siedziba wprawdzie znajduje się w Hongkongu, specjalnym regionie administracyjnym ChRL (jeden kraj, dwa ustroje), ale mamy oddziały w Pekinie i Tiencin – mówi pan Czesław. Do Żor przeprowadził się w 1993 roku z Wodzisławia. Kupił tu ziemię i wybudował dom. Prowadził własną firmę, trzy lata później zaczął robić interesy z Chińczykami. – Mogłem działać bliżej kraju, ale zależało mi na czymś dużym i nietuzinkowym. Poza tym córka mówi biegle po chińsku. Wyjechała na studia językowe do Pekinu, ponieważ były one wtedy dwukrotnie tańsze niż nauka w Edynburgu, gdzie wcześniej ukończyła informatykę. Jeszcze przedtem uczyła się w Krakowie – wymienia dumny ojciec.

Cichy International Trade & Investment pomaga polskim firmom zaistnieć na chińskim rynku. – Dzięki naszemu pośrednictwu żorska spółka Termospec sprzedaje do Kraju Środka kompleksowe urządzenia klimatyzacyjne dla kopalń. Jest tam potentatem, trzecim przedsiębiorstwem tej branży w Chinach. Przecieraliśmy tam szlaki dla potężnej firmy Famur z Katowic oraz wielu innych – zaznacza dyrektor generalny Czesław Cichy. Jak dodaje, Chińczycy są bardzo ostrożni w kontaktach biznesowych. Najpierw to zainteresowani Polacy odwiedzają Azjatów. Potem tamci przyjeżdżają do naszego kraju i podpisują umowę lub nie. Zadaniem firmy pana Czesława jest doprowadzenie do finalnego sukcesu rozmów. Jak to się robi?

– Bardzo uczciwie prezentujemy ofertę naszych klientów. Nie bierzemy nic za promocję. Otrzymujemy jedno-trzyprocentową prowizję za sprzedany towar, czyli wtedy, gdy polska firma zarobi w Chinach konkretne pieniądze. Po prostu wystawiamy wówczas fakturę – tłumaczy biznesmen, który zajmuje się sprawami organizacyjnymi. Domeną prezes Diany Cichy są kontakty z Chińczykami i tzw. menedżment. – Język chiński jest dla Europejczyków bardzo trudny. Nigdy nie poznamy go perfekcyjnie, córka potrafi posługiwać się nim w mowie i piśmie – chwali tato. Dodaje, iż prowadzenie tam biznesu jest o połowę tańsze niż w Polsce.

– Cały koszt sprowadza się do zapłacenia podatku od zysku. Firmy się rozwijają, bo każda jest na plusie, mniejszym lub większym, ale zawsze. Przymierzamy się do poszerzenia działalności o branżę spożywczą. Za trzy dni z tego powodu lecę do Pekinu, a potem na targi spożywcze do Czengdu, stolicy Syczuan w środkowo-zachodniej części kraju – poinformował żorzanin. Przekonuje, że w komunistycznych (formalnie) Chinach jest większa wolność gospodarcza niż w Polsce. – Partia nadaje tylko kierunek rozwoju, a każdy pracuje na swój zysk. Do Polski przeniósłbym prostotę w rozliczaniu firmy. Odlicza się wszystkie rzeczywiste koszty prowadzenia działalności gospodarczej. W naszym kraju nie jest tak dobrze – stwierdza pan Czesław.

liczba

21 mld dolarów – co najmniej tyle wart jest teraz handel pomiędzy Polską a Chinami. Dodajmy, że to nie tylko import, ale także eksport, który ostatnio wzrósł dwa razy więcej niż import

Komentarze

Dodaj komentarz