Marcin Mężyk był bardzo lubianym pilotem / Aeroklub ROW
Marcin Mężyk był bardzo lubianym pilotem / Aeroklub ROW

 

Dziś odbędzie się pogrzeb Marcina Mężyka. Przyczynami tragicznego wypadku zajmuje się słowacka Komisja Badań Wypadków Lotniczych.

 

Dziś (27 kwietnia) zostanie pochowany znany pilot szybowcowy Marcin Mężyk, który zginął na Słowacji. O godzinie 10 w bazylice pw. św. Antoniego rozpocznie się msza żałobna. Zawodnik Aeroklubu ROW spocznie na cmentarzu komunalnym. Bliscy i koledzy wciąż są w szoku i łączą się w bólu z rodziną. Do tragedii doszło w środę po południu w czasie ważnych międzynarodowych zawodów szybowcowych w Prievidzy. Startowało około 130 osób z 14 krajów. Fragment trasy lotów przebiegał nad Polską, ale piloci mieli zawrócić na Słowację.

Maszyna 40-letniego rybniczanina runęła na Łysą Polanę w pobliżu przejścia granicznego, wcześniej zahaczając o drzewa. Pilot zginął na miejscu. Sprawą zajmuje się słowacka Komisja Badań Wypadków Lotniczych. Wiadomo, że wiał silny wiatr. – Padał deszcz ze śniegiem i śnieg. Pojawiła się mgła – mówi Marcin Nocoń, dyrektor Aeroklubu ROW. Czterech innych szybowników miało więcej szczęścia, bo wylądowali awaryjnie na Podhalu.

Mężyk latał dużym niemieckim szybowcem ASG 29, porównywanym do rolls-royce`a, gdyby przenieść sprawę na grunt motoryzacyjny. Rozpiętość jego skrzydeł wynosi 18 metrów. Wykonany jest z laminatów węglowych i wyposażony w silnik dolotowy. Nie wiadomo, czy Marcin zdołał go uruchomić, bo odbywa się to przy pomocy śmigła i na odpowiednio dużej wysokości. – Na te oraz inne pytania da odpowiedź zapis w rejestratorze lotów – podkreśla Wiesław Dziuba, członek zarządu i szef wyszkolenia aeroklubu.

– Marcin był bardzo lubiany. Chętnie pomagał młodszym kolegom. Z optymizmem podchodził do życia. Osiągał świetne wyniki. Wspomina go cała lotnicza Polska – zaznacza Marcin Nocoń. – Jest takie powiedzenie w naszym środowisku, że pilot musi nie tylko dobrze latać, ale mieć i szczęście. Marcinowi zabrakło go feralnego dnia. Osierocił dwoje małych dzieci – dopowiada Wiesław Dziuba. Marcin prowadził w Rybniku firmę budowlaną. W wolnych chwilach grał w amatorskiej lidze piłki nożnej. Cała jego rodzina związana jest z szybownictwem. Latają brat i wujek.

1

Komentarze

  • anonim M... 27 kwietnia 2016 12:50Moze po tym wypadku zarzad lotniska w Gotartowicach i inne odpowiednie wladze zastanowia sie nad tym jak dlugo jeszcze szybowce beda latac nad terenem Osiedla Polnoc w Boguszowcach i jak dlugo jeszcze bedzie sie wydawac zezwolenia na niskie loty turystyczne nad tym osiedlu przy okazji roznych swiat i wakacji,a takze na poruszanie sie nisko nad tym osiedlem ( ulice Armii Ludowej i Sztolniowa) motolotni ( te ostatnie lataja tak nisko,ze niemal widoczny jest kolor sznurowki takiego motolotniarza,niestety dla nas mieszkancow bo to pojazdy glosne i niebezpieczne,a tu sporo miejsc zabaw dla dzieci)...

Dodaj komentarz