Pokaz dawnej mody w muzeum. Prezydent Mieczysław Kieca w żupalnie / Iza Salamon
Pokaz dawnej mody w muzeum. Prezydent Mieczysław Kieca w żupalnie / Iza Salamon

 

Jedwabne tasiemki przy sukni kosztowały kiedyś tyle, co kilka wsi, a za koronki można było stracić głowę. Generalnie dziękujmy Bogu, że nie żyjemy w dawnych czasach!

 

 

Mnóstwo ciekawostek o dawnych strojach opowiedziała profesor dr hab. Małgorzata Grupa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Archeolog przyjechała do Wodzisławia z niezwykłym pokazem kopii strojów z różnych epok, a także odtworzonym strojem wodzisławskim z początku XIX wieku. Pokaz odbył się w sobotę i przyciągnął bardzo dużo ludzi.

 

Wiedza z grobów

 

– Takie ubiory nosili kiedyś przedstawiciele bogatych grup społecznych. Jest to przekrój dziesięciu wieków mody dworskiej. Nie są to jednak rekonstrukcje, ale kopie strojów wykonane na podstawie na podstawie fragmentów odzieży znajdowanej w grobach – mówiła profesor Małgorzata Grupa, która podczas pokazu wystąpiła w kopii stroju Katarzyny Medycejskiej. Dodała, że najdłużej w miejscach pochówku zachowuje się jedwab, w którym chowano ludzi bardzo bogatych, stąd też najwięcej takich strojów przetrwało do naszych czasów. Bawełna i len, w którym grzebano biednych, szybko niszczeją.

Miejsca pochówków są kopalnią wiedzy nie tylko o modzie, ale także o zwyczajach i stosunkach społecznych, bowiem sam pogrzeb, podobnie jak i inne zwyczaje życia codziennego, był określany ścisłymi regułami. Ubierając zmarłego do trumny, nie należało przekraczać dozwolonej długości ozdób, wstążek, kolczyków ani określonego gatunku materiałów. – Było ściśle określone, jak chować ludzi, ile powozów mogło jechać w kondukcie żałobnym i to, czy na stypie można było podawać piwo, czy też wino. Jeśli ktoś przekraczał te zasady, musiał płacić do kasy miejskiej podatek. Nie zdajemy sobie sprawy, pod jakim pręgierzem ludzie wtedy żyli – mówiła profesor Grupa.

 

Krzyżacy w jedwabiach

 

Jeżeli na przykład córka mistrza cechowego chodziła ubrana za bogato i dużo lepiej, niż córka patrycjusza miejskiego, wówczas jej ojciec musiał płacić karę. – Zawsze powtarzam: nie chcielibyście żyć w tamtych czasach – żartowała profesor Grupa. Podczas pokazu w wodzisławskim muzeum podała także wiele innych, zaskakujących informacji o modzie w obliczu śmierci. Jedną z nich był strój mistrzów krzyżackich znaleziony w grobowcach w kwidzyńskiej katedrze. Jak się okazuje, zakonnicy zostali ubrani do trumny w najdroższe gatunki jedwabiu, warte wtedy niebosiężny majątek! Co ciekawe, nie były to wcale płaszcze z białymi krzyżami, ale mieniące się barwami stroje!

– Jestem w sporze z połową naukowców w związku ze strojem krzyżackim, ale odkrycia z miejsc pochówku nie kłamią - mówiła profesor Grupa. Wspomniała, że era dekoltów rozpoczęła się w XVI wieku przy wtórze straszliwej krytyki moralistów, dla których kobieta z odkrytym częściowo biustem była po prostu naga. Z końcem XVI wieku modne stały się także koronki, których wyrób stanowił główne źródło dochodu państwowego. Nic dziwnego, że włoskie koronczarki, które wyjechały do Francji, zapłaciły swoją głową. Co ciekawe, historia koronek to historia odzieży męskiej.

 

Parasolki i peruki

 

Inna ciekawostka dotyczy parasolek, które miały chronić przed słońcem. Z tego m.in. powodu większość dawnych bladolicych kobiet cierpiała niestety na krzywicę (m.in. skoliozę). Z kolei białą peruką zasłaniano od XVI wieku wyłysiałe z powodu syfilisu głowy. Wielkie zainteresowanie wzbudziła prezentowana w muzeum kopia stroju wodzisławskiego – męskiego i damskiego. Jej powstanie poprzedziły głębokie i wieloletnie studia. Na tej podstawie można powiedzieć, że był to strój raczej uboższy.

Jak stwierdził Sławomir Kulpa, szef muzeum w Wodzisławiu, opis ubioru dawnych mieszkańców miasta, na którym bazowano, pochodzi z kroniki autorstwa Franza Henkego, nauczyciela i rektora szkoły (w latach 60. XIX wieku spisał dzieje Wodzisławia od czasów najdawniejszych do jemu współczesnych). W swej pracy umieścił krótki opis stroju mieszczańskiego, który funkcjonował na tych terenach do wielkiego pożaru miasta w 1822 roku.

 

Przełom po pożarze

– Po pożarze, który obrócił w popioły większość domów i dobytku mieszkańców, "dobroczynność" zaopatrzyła pogorzelców w inne ubiory, które tak im się spodobały, że całkowicie wyparły dawny sposób ubierania się – mówi dyrektor Sławomir Kulpa, parafrazując poetę "wodzisławianie nie gęsi, też swój strój maj". Niezwykłym dodatkiem do kobiecego stroju są buty, które znaleziono podczas remontu kamienicy na rynku. Pochodzą one z połowy XIX wieku i po konserwacji stanowią autentyczny element naszego ubioru, który można oglądać w muzeum.

 

 

 

45 lat istnienia obchodzi wodzisławskie muzeum. Pokaz odbył się z tej okazji, nie zabrakło też jubileuszowego tortu

 

Komentarze

Dodaj komentarz