Gospodarz niechcący wezwał samego diabła  / Elzbieta Grymwel
Gospodarz niechcący wezwał samego diabła / Elzbieta Grymwel

 

Tym razem zwierzę było nic niewinne, ale gospodarz niechcący naraził się samemu wysłannikowi piekieł. I niewiele brakowało, a nie wyszedłby z opresji! Z odsieczą ruszył mu syn, który był kościelnym i organistą...

 

 

W pewnym gospodarstwie oprosiła się świnia. Miała dwanaście dorodnych, różowiutkich prosiąt oraz jedno malutkie i całkiem czarne. Tym ostatnim gospodarze nie byli zachwyceni, bo prosię było wyraźnie mniejsze od pozostałych i na dodatek czarne. Tymczasem powszechnie było wiadomo, że czarne świnie źle się chowają i niekiedy mogą być zapędziołkami, o których niegdyś już wspominałam w tej rubryce, ale o tym właściciele woleli nawet nie myśleć!

– Diabli cię tu posłali! – warknął kiedyś skąpy gospodarz na widok czarnej, tylko kupa z tobą starości! Lepiej będzie, jak cię sobie te gizdy wezmą z powrotem, najlepiej zaraz! – dodał i siarczyście zaklął.

W tym samym momencie otwarły się drzwi chlewu i stanął w nich elegancki panoczek w stroju myśliwskim.

– Wołałeś mnie, więc jestem! – oznajmił spokojnym głosem.

– Szpasy sobie ze mnie robisz, feszterku? Podsłuchiwałeś pod dźwierzami! – rozsierdził się gospodarz, porwał widły stojące pod ścianą i przyjął postawę bojową. – Ja nie taki głupi, jak sobie myślisz, pokrako! – dorzucił po chwili.

– Oj, głupiś, chłopie, głupiś, jak mało kto! – wycedził przez zęby przybysz. – Najpierw sam zapraszasz, a potem wygnać chcesz i to kogo? Samego piekielnego dostojnika... – i tu uchylił kapelusza, ukazując gospodarzowi niewielkie czerwone rogi.

Chłopem aż potrząsnęło z przerażenia, jednak dzielnie stawił opór wyszczekanemu piekielnikowi, ale diabeł unikał ciosów wideł i śmiał mu się prosto w twarz. Wtedy gospodarz zrozumiał, że to nie przelewki i wezwał na pomoc swego patrona:

– Święty Rochu! Ochroń mnie od tego gizda!

– Grochu ci się zachciało! – elegancki diabeł drwił z niego w żywe oczy. – Grochu... – urwał jednak, bo wezwany święty stanął obok chłopa. – Ja sobie i z całym pułkiem takich szaraczków poradzę! – warknął i natarł na przeciwnika. Nie doszło jednak do zwarcia, bo jakąś niewidoczną siłą diabeł został odrzucony na sporą odległość, widać moc świętego patrona jednak zadziałała!

Tego było już za wiele, więc piekielny dostojnik postanowił użyć wszystkich swoich mocy i doprowadzić do tego, żeby gospodarz zwariował! W tym celu zaczął się miotać po całym pomieszczeniu, aż chłopu zakręciło się w głowie. Kiedy mężczyzna był już bliski omdlenia, jęknął:

– Ponboczku, pomóż...

– Tylko nie to, to nie fair! – ryknął rogaty, a gospodarz pewny swej przewagi wołał dalej:

– Święty Michale z hufcami przybądź...

Zanim jednak przybył święty z wojskiem anielskim, w drzwiach chlewa pojawił się syn gospodarza o imieniu Michał, bo przechodząc przez podwórko, usłyszał, że ojciec go woła. Młodzian od razu zorientował się w sytuacji, bo jako organista i kościelny w jednej osobie wiele słyszał o podobnych przypadkach od samego miejscowego proboszcza. I błyskawicznie przypomniał sobie łacińskie zaklęcie, które miało przegonić piekielnika.

– Apage satanas! – zakrzyknął i dłonią nakreślił w powietrzu wielki znak krzyża.

Butny diabeł skurczył się, jakby zapadł się w sobie i zniknął, a chlew wypełnił zapach palonej siarki. Tak to krewki gospodarz wydostał się z piekielnej opresji z pomocą boską, wezwanych świętych i dzięki przytomności umysłu własnego syna. Na wszelki wypadek rodzina gospodarza wezwała jeszcze proboszcza, by poświęcił całe obejście. Czarna świnka przeżyła to dramatyczne wydarzenie, ale gospodarz podarował ją ubogiemu sąsiadowi, bo kiedy na nią spojrzał, od razu przypominało mu się owo nieszczęsne wydarzenie, o którym pragnął jak najszybciej zapomnieć!

Biedak tymczasem bardzo dbał o zwierzę i dochował się od niej mnóstwa prosiaków w czarne łatki. Ta nowa rasa świnek szybko rozpowszechniła się na Śląsku, bo z czasem ludzie chętnie zaczęli je kupować. Niewielkie łaciate świnki hodowali także moi dziadkowie.

Słowniczek:
Diosek, gizd – diabeł,
Szpasy – żarty,
Starości – problemy, kłopoty,
Feszterek – pobłażliwie lub żartobliwie o leśniku lub myśliwym,
Apage satanas! (łacińskie) – Precz (odejdź) szatanie!

 

 

PS. Drodzy Czytelnicy, we wrześniu chciałabym napisać o tym, jak leczyli kiedyś "łowczorze" i czarownicy. Te prawie zapomniane już opowieści są bardzo ciekawe, zapraszam więc do lektury!

Komentarze

Dodaj komentarz