Otwarcie sklepiku  w jednej z placwek ZS nr 3  / Archiwum szkolne
Otwarcie sklepiku w jednej z placwek ZS nr 3 / Archiwum szkolne

 

Uczniowie nie rezygnują ze zdrowego odżywiania, ale nie mogą doczekać się drożdżówek. Do sklepików wracają m.in. pieczywo białe, półcukiernicze i cukiernicze.

 

Od września, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia, do sklepików szkolnych powróciło m.in. pieczywo białe, półcukiernicze i cukiernicze, i, co jest zaskakujące – bezcukrowa guma do żucia, naturalne kakao, słodka herbata oraz dla starszych uczniów kawa. Powinny być też m.in. świeże oraz suszone owoce, musy i soki owocowe, jogurty, serki homogenizowane, koktajle na bazie mleka, sałatki i surówki. Zmiany zaszły także w jadłospisach stołówek, które mają wydawać zdrowe, urozmaicone i przyprawione posiłki.

Postanowiliśmy sprawdzić, jak jest w Zespole Szkół nr 3 w Rybniku, który tworzą V Liceum Ogólnokształcące i Gimnazjum nr 6 Mistrzostwa Sportowego z Oddziałami Integracyjnymi. Placówka liczy około 567 uczniów. Dyrektor Paweł Kaszyca opowiada o założeniu w 2015 roku spółdzielni uczniowskiej, która prowadzi sklepik szkolny. – Uczniowie sami przygotowują przekąski. Po konsultacji z rówieśnikami wiedzą, co warto przyrządzić. Początkowo rozporządzenie resortu zdrowia wzbudzało dużo kontrowersji, ponieważ wiele osób przyzwyczaiło się do posiłków typu fast food. Do tej pory rodzice zaopatrywali swoje dzieci w artykuły spożywcze w marketach, ale mimo niesnasek udało się zrealizować cele. Ze sklepikowych pólek znikały jogurty, sałatki owocowe i wszystkie te produkty, które były dozwolone, nie było nic spod lady – mówi dyrektor.

– Staram się zachęcać uczniów, zwłaszcza tych ze sportowym zacięciem, żeby jedli ciepłe i wartościowe obiady w stołówce. Uważam, że takie zasady należałoby wprowadzać już od małego, ponieważ trudno nagle zmienić czyjeś nawyki żywieniowe – dodaje dyrektor. Stołówka należy do szkoły, a pracują w niej intendentka, kucharka oraz pomoc kuchenna. Dziennie wydaje się tam około 110 posiłków, a dwudaniowy obiad z kompotem kosztuje 4 zł. Uczniowie najbardziej lubią zupę pomidorową i ogórkową, natomiast nie przepadają za fasolową i grochową. Na drugie danie najchętniej jadają kotlety schabowe, kurczaki i gyros. Na talerzach zostaje najczęściej kasza jaglana. Za to obiady piątkowe, na słodko (naleśniki czy ryż z jabłkiem) znikają z talerzy w mgnieniu oka.

– Niektórzy uczniowie, niezadowoleni ze sklepikowego asortymentu i obiadów, wybierali się do sklepów, żeby kupić słodycze czy napoje gazowane – wspomina kucharka Dorota Neuman. – Wydaje mi się, że młody człowiek wynosi pewne zwyczaje z domu, jest nauczony jadać o danej porze, przez co nie chce obiadów w szkole – dodaje. Intendentka Anna Marek również jest zadowolona ze zmian. – Do tej pory w kuchni wykorzystywaliśmy dużo ziół, żeby doprawić potrawy. Teraz jest większa dowolność w przyprawianiu mięsa, zup, sosów, co miejmy nadzieję, sprawi, że uczniowie zaczną chętnie odwiedzać szkolną jadalnię – stwierdza.

Komentarze

Dodaj komentarz