Jednym ze sposobw na odczynianie urokw miało być naplucie na rąbek halki i potarcie nim skroni / Elżbieta Grymel
Jednym ze sposobw na odczynianie urokw miało być naplucie na rąbek halki i potarcie nim skroni / Elżbieta Grymel

 

Istniały najróżniejsze sposoby pozbycia się skutków urzeczenia – od ludowych metod poczynając, na modlitwie do świętych kończąc. Kiedy nic nie pomagało, trzeba było udać się do lekarza.

 

Niegdyś powszechnie uważano, że uroki na ludzi lub zwierzęta rzucali nie tylko czarownice i czarownicy, mógł to też uczynić zawistny sąsiad lub sąsiadka, o właścicielu oczu urocznych już nie wspominając. Zauroczyć kogoś lub coś można było nawet niechcący, wypowiadając coś w złą godzinę lub też wypowiadając nawet dobre życzenia, ale mając przy tym złe intencje. Na Śląsku używano określenia ktoś cię urzekł, a znaczyło ono tyle, że ktoś rzucił na daną osobę czar lub urok, który polegał na użyciu zaklęć słownych poprzez ich wymówienie (wyrzeczenie).

Najczęstsze przypadki uroków dotyczyły bólów głowy i kobiecych zasłabnięć. Kiedy rano kobieta wstała z bólem głowy lub też bez powodu poczuła się słabo, niewątpliwie poprzedniego dnia musiał ją ktoś urzec. Dolegliwość tę można jednak było wyleczyć, albo jak kto woli: odczynić urok, w bardzo prosty sposób. Wystarczyło, że urzeczona napluła na rąbek własnej spodniczki, czyli halki, a potem przetarła nim spanie, czyli skronie. Po takim zabiegu ból podobno ustępował, ale jeżeli utrzymywał się dłużej, to sprawa była poważniejsza i trzeba było szukać pomocy fachowca: np. baby – zielarki lub doświadczonego łowczorza (znachora).

Jeżeli głowa rozbolała mężczyznę, musiał on skorzystać z pomocy żony lub matki. Odczynianie wyglądało tak samo jak w przypadku kobiet, ponieważ rąbek męskiej koszuli nie miał właściwości odczyniających uroki. Jeżeli kogoś natomiast rozbolała jakaś inna część ciała (np. ręka, noga), podejrzewano, że to również może być sprawka nieżyczliwych ludzi, ale wtedy należało bolące miejsce potrzeć obrazkiem religijnym poświęconym w jakiejś miejscowości pielgrzymkowej. Na naszym terenie w czasach moich dziadków szczególnie odwiedzane były: Góra Świętej Anny (Annaberg), Piekary, a także Ołomuniec (Olomouc) ze Świętym Kopeczkiem. Ku temu ostatniemu kierował się cały Śląsk Cieszyński, na pobliskich Pawłowicach i Warszowicach kończąc.

Z kolei wśród świętych wyjątkową atencją na Śląsku cieszyli się oprócz Matki Bożej, święty Antoni – patron od zguby wszelakiej, Jan Nepomucen – patron od dobrej spowiedzi, którego czeski król Wacław IV kazał utopić w rzece Wełtawie, nasz rodak święty Jacek Odrowąż oraz Dzieciątko Praskie, którzy również pomagali w uporaniu się ze skutkami uroków.

Urzeczonych lub chorych z powodu rzucenia uroku okadzano też zielem poświęconym w święto Matki Bożej Zielnej (15 sierpnia) lub kąpano w wodzie z dodatkiem wywaru z tataraku strojącego wszystkie cztery ołtarze Bożego Ciała (dotyczyło to głownie dzieci). Zwyczaj zabierania ziela strojącego ołtarze podczas procesji Bożego Ciała przetrwał do dziś, choć niewiele osób wie, skąd on się w ogóle wywodzi. Stosowano też zażegnywania, które polegały na odmówieniu nad osobą urzeczoną lub chorą pewnych modlitw. Ten ostatni sposób odczyniania dotyczył przede wszystkim małych dzieci chorujących na zwyczajne przypadłości wieku dziecięcego i robaczyce.

Nawiasem mówiąc, jako trzylatka sama byłam obiektem takiego zabiegu. Zażegnywanie w wykonaniu znajomej mojej babci nie przyniosło jednak oczekiwanego skutku i rodzice udali się ze mną do lekarza.

O innych ludowych sposobach usuwania uroków i chorób napiszę za tydzień, zapraszam więc do dalszej lektury.

1

Komentarze

  • ola uroki miłosne 07 marca 2019 13:52Polecam forum - urokimilosne.fora.pl

Dodaj komentarz