Najstarszy zabytek Rybnika w otoczeniu lapidarium / Jzef Kolarczyk
Najstarszy zabytek Rybnika w otoczeniu lapidarium / Jzef Kolarczyk

 

W źródłach występują sprzeczności co do daty wyburzenia wyburzenia starego kościoła na Górze Cerekwickiej. Nie ma jednak wątpliwości, że droga od kaplicy cmentarnej do kościoła akademickiego była bardzo długa.

 

Jak już wspominaliśmy, śląski inspektor budowlany Samuel Illgner (około 1750-1811) w pierwotnych planach budowy nowego kościoła parafialnego pw. Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku obliczył, że potrzebnych będzie 300 tysięcy cegieł i 45 tysięcy dachówek. Okazało się jednak, że budowa pochłonęła dwa razy tyle cegieł i dachówek. Czy doświadczony budowniczy mógł popełnić tak poważny błąd? Oto jest pytanie. Zastanówmy się więc, z czego mogło wziąć się całe zamieszanie, ale tu trzeba sięgnąć do dokumentów.

 

Dwie wersje

 

Autor niepublikowanej monografii historycznej pt. "Parafia Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku" z 1963 roku Ludwik Musioł (1892-1970) twierdzi, że budowę nowego kościoła parafialnego rozpoczęto wiosną 1797 roku i równolegle w lipcu tego samego roku rozebrano nawę główną starego na Górce Kościelnej. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, po rozbiórce od razu przystąpiono do przebudowy pozostawionego prezbiterium na kaplicę cmentarną, którą ukończono wiosną 1798 roku. Wyłaniają się tu jednak pewne nieścisłości odnoszące się do podanych terminów, ponieważ od zburzenia nawy starego kościoła w lipcu 1797 roku do poświęcenia nowego kościoła w listopadzie 1801 roku mijają z górą cztery lata.

W tym okresie 10-tysięczna rzesza wiernych parafii rybnickiej byłaby pozbawiona kościoła, w co trudno uwierzyć. W zupełnie innym świetle przedstawia tę sprawę historyk dr Józef Lepiarczyk (1917-1985). W opracowaniu z 1982 roku poświęconym kaplicy cmentarnej na Górce Cerekwickiej w Rybniku pisze, że stary kościół zburzono w 1801 roku, czyli już po zbudowaniu nowego, co wydaje się bardziej racjonalne. Stąd też pochodzić może rzekomy błąd Samuela Illgnera, który w swych pierwotnych założeniach skalkulował zapotrzebowanie na materiały budowlane z uwzględnieniem ich odzysku z rozbiórki nawy głównej starego kościoła na górce.

 

Kaplica cmentarna

 

Przebudowę prezbiterium starego kościoła na kaplicę cmentarną wykonano niedbale i nie do końca, skutkiem czego przez następne lata niedokończona budowla górująca nad resztkami nie uprzątniętych gruzów stopniowo zamieniały się w ruinę. Pomimo postępujących zniszczeń dopiero po 20 latach, za urzędowania kolejnego proboszcza księdza Michała Schneidera (gospodarz parafii w latach 1808-1837), rejencja w Opolu, jako przedstawiciel fiskalnego patronatu kościoła rybnickiego, pismem z 14 września 1821 roku zwróciła się do inspektora budowlanego Bogusława Czecha z Raciborza o zbadanie stanu technicznego niedokończonej kaplicy.

Po raz wtóry podobne badania przeprowadził 5 lutego 1823 roku budowniczy Plaskuda, który sporządził wtedy wstępną dokumentację wraz z kosztorysem dokończenia prac, jednak z nieznanych przyczyn ponownie sprawa utknęła w martwym punkcie na kilka dalszych lat. W trosce o stan niszczejącego zabytku ksiądz proboszcz Michał Schneider w październiku 1825 roku wystosował pismo do organów rządu pruskiego.

 

Apel proboszcza

 

Sygnalizował w nim, że "Kaplica cmentarna położona przy głównej ulicy ciągle jeszcze stoi w swym dawnym, zaniedbanym stanie ku ogólnemu zgorszeniu. Zwłaszcza ołtarz stanowiący cenny zabytek niszczeje przez przeciekający dach, a także ściany boczne kaplicy cierpią przez wilgoć." Jednak pomimo usilnych starań żadnej pomocy proboszcz wówczas nie uzyskał. Dopiero po 27 latach od rozbiórki starego kościoła ogłoszono przetarg na wykonanie prac konserwatorsko-budowlanych w poważnym stopniu podupadłej już i ciągle niedokończonej kaplicy cmentarnej.

Przetarg ten odbył się 1 kwietnia 1828 roku i wygrał go Antoni Żelasko, burmistrz Rybnika w latach 1809-1837, który przedstawił najniższy kosztorys. Opiewał on na 550 talarów (dla porównania: koń sześcioletni kosztował wówczas 30 talarów, krowa 13 talarów, wieprz 3,30 talara, okuty wóz z potrzebnym sprzętem 15 talarów, para butów 1 talar). Według ustaleń przetargowych jeszcze w tym samym roku firma burmistrza miała wykonać roboty w określonym zakresie, co jednak wcale nie było łatwe. Dlaczego? Ano dlatego, że aby przystąpić do wymienionych prac, wpierw należało wywieźć około 75 kubików rumowiska zalegającego od czasu rozbiórki nawy kościoła oraz z części ściany szczytowej prezbiterium, która wyburzona została zgodnie z planem przebudowy.

 

Roboty w terminie

 

Z wszystkich tych prac wykonawca wywiązał się w terminie i kaplica otrzymała taki wygląd, jaki zachowała do dziś. W 1838 roku z datków parafian powstała na kalenicy dachu wieżyczka z sygnaturką. W sierpniu 1866 roku wnętrze wymalował Jan Gajda z Żor (1827-1911), który również przyozdobił wnętrze kaplicy kilkoma obrazami swego autorstwa. (cdn) Kiedy w 1920 roku otwarto nowy cmentarz parafialny przy szosie Rudzkiej, pochówki na starej nekropolii na Górce Kościelnej zostały wstrzymane. Tym samym kaplica cmentarna po 92 latach stała się zbędna. W następnym odcinku napiszemy o jej dalszych losach.

 

Remont od porządków
Roboty, jakie musiała wykonać firma Antoniego Żelasko, która wygrała przetarg na remont kaplicy: zburzyć zbyt wysoką ścianę przednią i wymurować nową; wykonać nowe belkowanie dachu wraz z krokwiami; wykonaną konstrukcję dachową pokryć dachówką; belkowanie dachu podszalować deskami; pokryć je trzciną i otynkować; wewnątrz kaplicy rozebrać stary chór, gdyż słupy i deski były już zbutwiałe; zbudować nowy chór oparty na dwóch drewnianych kolumnach; zapadłą podłogę z płyt piaskowca i cegły na nowo wybrukować; przy ołtarzu umieścić nowe kamienne stopnie; wykonać i zamontować nowe drzwi wejściowe; doprowadzić do porządku oszklenie okien. Aby móc jednak przystąpić do dzieła, należało najpierw wywieźć stertę gruzów, które zalegały wokół obiektu.

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz