Wzywanie obywateli do wypowiedzenia posłuszeństwa rządzącym nie jest wyłącznie podkreśleniem opozycyjności wobec sprawujących obecnie władzę, jest czymś więcej, jest próbą zanegowania całkowitego sensu jej funkcjonowania. Nie ma znaczenia wypowiedzenie posłuszeństwa władzy "tej" czy "tamtej", jeśli takie sformułowanie padło, trzeba wziąć odpowiedzialność. Niestety, trudno mówić o jakiejkolwiek odpowiedzialności Mateusza Kijowskiego – autora apelu – więc traktuję tę inicjatywę jako niepoważną i mało istotną. Żałuję jedynie, że grupa osób z różnych dziedzin naszego życia publicznego podpisała się pod tym właśnie niepoważnym apelem.
Dlaczego żałuję? Nie odbieram prawa do własnego punktu widzenia, nie odbieram prawa do sprzeciwu wobec wszelakich działań czy podejmowanych inicjatyw, prawa do krytyki, ale stwierdzenie "wypowiedzieć posłuszeństwo" niesie za sobą zawsze bardzo poważne konsekwencje. W tym przypadku to zanegowanie najważniejszej wartości ustroju demokratycznego, czyli woli większości. Jeśli sygnatariusze apelu są przeciwnikami demokracji parlamentarnej – bardzo proszę, ale konsekwentnie niech odkryją karty i zaproponują inny alternatywny model funkcjonowania państwa polskiego. Jeśli członkowie KOD-u są tak bardzo niezadowoleni, mogą przecież do najbliższych wyborów parlamentarnych przeprowadzać działania promocyjne swojego ugrupowania tak, aby zachęcić do swoich propozycji programowych. Niestety, poza negowaniem dzisiaj nie widzimy nic. Poza tym wypowiedzenie posłuszeństwa zawsze kojarzy się z działaniami zbrojnymi, a tego chyba wolelibyśmy uniknąć. Polska nie jest i nigdy nie była krajem Trzeciego Świata, w którym KOD-owska junta może obalić rząd, wprowadzić i narzucić społeczeństwu reżim pod groźbą kary w razie sprzeciwu.
Rozumiem, że "elity" pokroju Mateusza Kijowskiego mogą czuć się dzisiaj niekomfortowo, wszak ktoś upomniał się m.in. o niezapłacone alimenty, ale nawoływanie do wypowiadania posłuszeństwa jest w moim odczuciu świadectwem zwykłej głupoty. Chyba że lider KOD-u jest sterowany i pełni rolę piątej kolumny obrońców zagrożonego interesu.
Komentarze