Dr Zygmunt Łukaszczyk  / ARC
Dr Zygmunt Łukaszczyk / ARC

 

Rozmowa z dr. Zygmuntem Łukaszczykiem, nowym dyrektorem Centrum Kształcenia Inżynierów Politechniki Śląskiej w Rybniku


 

Przeszedł pan drogę od wojewody przez prezesa Katowickiego Holdingu Węglowego do dyrektora CKI.

Od dłuższego czasu wykładałem na Wydziale Górnictwa i Geologii. Związałem się na stałe z Politechniką Śląską. Prowadzę zajęcia z planowania i sterowania produkcją, z zarządzania. Zależy mi na oddaniu młodzieży części własnych doświadczeń. Zajęć jest sporo, w Zabrzu, w Katowicach. Dbam o praktyczny przekaz, bo teorii jest sporo. Młodzież trzeba bardziej uczyć praktycznego podejścia oraz wykorzystywania wiedzy menedżerów i innych osób, które w życiu zawodowym coś osiągnęły. Takie jest podejście w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech, w Europie innowacyjnej, o wyższym poziomie wiedzy przetworzonej. Dzisiaj wiele mówi się o tym, by być konkurencyjnym, by mieć dobrą jakość, ale trzeba mieć przede wszystkim odwagę, by mocno przeć do przodu.

 

Wróćmy jednak do Rybnika. W ostatnich tygodniach mówi się, że politechnika wycofuje się z miasta. Czy to prawda?

Centrum Kształcenia Inżynierów w Rybniku pozostaje, trochę zmienia swój profil. Nie znamy jeszcze algorytmu podziału pieniędzy dla szkół, on spowoduje, że uczelnie zaczną się łączyć, niektóre mogą paść. Politechnika również musi znaleźć nową formułę i swoje miejsce. CKI w Rybniku ma bogatą historię, ale też świetne zaplecze laboratoryjne. Chcemy to, we współpracy ze szkołami średnimi, wykorzystać. Szkoły nie mają dobrych laboratoriów np. chemicznych, przedmiotu uczy się bardziej teoretycznie. A przecież sporo młodzieży zdaje maturę z chemii, by potem studiować biologię, chemię, medycynę itp. My im dajemy ofertę i średnio 800 młodych ludzi z całego regionu w ciągu roku korzysta z tych laboratoriów, ucząc się z naukowcami z naszej uczelni przeprowadzać konkretne doświadczenia. Stworzymy nowoczesny kompleks laboratoriów, z których korzystać będą mogli również dorośli. Ubiegamy się o grant na współpracę z Uniwersytetem Trzeciego Wieku. Marzy mi się, by w Rybniku stworzyć taką mini "Sondę". Prowadzący ten program Tomasz Rożek pochodzi z Gierałtowic, to nasz człowiek.

 

Uniwersytet Śląski też uspokajał, a w końcu uciekł z Rybnika.

By promować naukę, Politechnikę Śląską, i przyciągać młodzież do studiowania na tej uczelni, prowadzimy cykl comiesięcznych wykładów otwartych dla wszystkich, nawiązaliśmy współpracę z uniwersytetem dziecięcym. Dzieciaki, nosząc koszulki z napisem "Zostanę inżynierem", odbywają zajęcia w laboratoriach Politechniki w kampusie.

 

Czy to wystarczy, by przyciągnąć studentów do Rybnika?

Myślimy o pewnej ofercie, której szczegółów nie mogę zdradzić. Powiem tyle, że dzisiaj największym pracodawcą jest samorząd. Nie tylko w samej administracji, ale w spółkach, zakładach pokrewnych pracują prawie dwa miliony ludzi! W każdym mieście mamy przedsiębiorstwo gospodarki komunalnej, wodociągów i kanalizacji, służby utrzymania miasta, inżynierię drogową, ośrodki pomocy społecznej. Takich zakładów jest cała masa. Mamy przygotowaną ofertę, by mieszkaniec każdego miasta mógł się kształcić pod kątem potrzeb miejskich. Chcemy uczyć praktycznego zawodu. Istnieje możliwość zawiązania współpracy między subregionem zachodnim a politechniką nakierowanej tzw. kierunki praktyczne. Bo studenci potrzebują również tego, by odbyli praktykę. Jeśli gminy zaoferują studentom praktyki, a najlepszym pracę, to byłby świetny magnes.

 

Trudno jednak wyobrazić sobie, by gminy zagospodarowały wszystkich najlepszych absolwentów politechniki.

Trzeba pamiętać, że uczelnia techniczna ma nie tylko kształcić, ale też wprowadzać nowe technologie do przemysłu. Musimy bardziej związać uczelnie z przemysłem, jedno od drugiego nie może być oddalone. Nauka musi mieć praktyczne zastosowanie. Nie stać nas na naukę na półkę. To związanie politechniki z przemysłem jest dobrym krokiem na przyszłość, by nowe technologie wdrażać w przemyśle. Przemysł jest chłonny, ale naukowcy, uczelnie muszą podpowiedzieć rozwiązania.

 

Dzisiaj gani się przedsiębiorców za to, że nie rozwijają swoich biznesów. Czy politechnika namawia studentów do przysłowiowego pójścia na swoje?

Jak studentów się pyta, czy chcą być pracodawcą, czy pracobiorcą, to większość odpowiada, że chce mieć własną firmę, rozwijać ją itd. Kiedy wykonuje się podobne badania po zakończeniu ich studiów, to proporcje się odwracają. Bo pytanie podstawowe brzmi: od czego zacząć biznes. Każdy mówi, że nie ma pieniędzy na początek. Ja tłumaczę, że najpierw trzeba mieć pomysł, potem dla tego pomysłu znaleźć rynek, a na koniec pieniądze. Oprócz tego ważne są: jakość, konkurencyjność, innowacyjność. Nade wszystko potrzebna jest odwaga. Często boimy się przejścia na drugą stronę, stworzenia miejsca pracy dla siebie, być może dla kolegi. Myślimy, co będzie, jak nam nie wyjdzie. Jeśli od początku przyjmiemy założenie, że coś nie wyjdzie, to mamy zły fundament. Musimy w tej odwadze zakładać, że nam wyjdzie.

 

Jak przekonać do tego studentów?

Studenci na studiach wybierają sobie konkretne przedsiębiorstwo, idą tam, uczą się tej firmy, wszystkich jego elementów, procesów produkcyjnych. Na tej podstawie uczą się projektowania własnego biznesu. Rynek jest spory, nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że do kraju sprowadzamy zszywacze, pineski, a nawet makulaturę! Nie stać nas na to, byśmy ten obszar sami zagospodarowali? Staram się mobilizować studentów do własnej działalności gospodarczej.

 

Zdaje się, że taką drogę wybrała pańska córka?

Studiowała na Uniwersytecie Ekonomicznym i równocześnie projektowanie w Krakowskich Szkołach Artystycznych. Stwierdziła, że nie chce pracować u kogoś, że chce założyć swoją firmę. Połączyła projektowanie z ekonomią, założyła swoją firmę i fajnie jej to wychodzi. Staram się mówić studentom, jak założyć firmę, jakie są rodzaje spółek, jakie są szanse i zagrożenia, czym się ryzykuje.

 

Notował: Adrian Karpeta

 

W Opolu, mieście 120-tysięcznym, jest sześć uczelni wyższych, studiuje tam 25 tysięcy studentów. Rybnik ma 140 tysięcy mieszkańców, każda uczelnia w takim miejscu jest miastotwórcza pod każdym względem, przede wszystkim intelektualnym – mówi dr Zygmunt Łukaszczyk

1

Komentarze

  • grzegorz emeryt lukascyk 15 grudnia 2016 17:20On tylko księdzem nie był bo tak to piastował już różne zawody jako dyrektor,prezes wojewoda itd ,itp. Czysty kabociorz.

Dodaj komentarz