W mojej rodzinnej parafii, w popielowskim kościele wystąpił ostatnio niezwykły artysta. Michał Szpak, bo o nim mowa, zaśpiewał z Orkiestrą Reprezentacyjną Euroregionu Silesia i Miejską Orkiestrą Dętą w ramach miejskiego Koncertu Noworocznego. Kościół pękał w szwach, owacjom nie było końca, a ksiądz proboszcz musiał się nawet wcielać w niewdzięczną rolę ochroniarza, tak duże było zainteresowanie fanów autografem czy wspólnym zdjęciem z wokalistą. A wszystko działo się w okolicach zakrystii.
W tym roku z rybnickimi muzykami kolędowali także: Anna Wyszkoni, Justyna Steczkowska, Rodzina Pospieszalskich i zespół The Chance. To jednak występ Michała Szpaka wzbudził wiele komentarzy i kontrowersji. "Bo maluje paznokcie na czarno, ubiera się zbyt kolorowo i te jego długie włosy" można było przeczytać w Internecie i usłyszeć od niektórych. Strach się bać, myślę, że gdyby sam Jezus Chrystus pojawił się u tych samych ludzi przed drzwiami ich domu, zostałby przegnany, a najmilsze, co mógłby usłyszeć, to pewnie "syryjski uchodźca", bo reszty epitetów w czasach wszechobecnego hejtu mogę się tylko domyślać.
Na szczęście jednak sztuka ma to do siebie, że broni się sama. Podobnie było w tym przypadku. Wielooktawowy głos, bardzo dobra oprawa koncertu, dobrze dobrany repertuar, ale przede wszystkim brak jakiegokolwiek gwiazdorzenia sprawiły, że wokalista przekonał do siebie nawet osoby, które przyszły na występ bardziej z ciekawości niż z przekonania. Kulminacyjnym punktem koncertu były słowa, które padły przed bisem, przed pastorałką "W kropki zielone" traktującej zresztą o postrzeganiu drugiego człowieka przez pryzmat nomen omen kolorów.
"Nieważne jak ktoś wygląda, szata nie zdobi człowieka". Niby banał, ale jaki prawdziwy.
Komentarze