Nadzwyczajna sesja w Zgoniu, przemawia dr Jerzy Markowski / Archiwum
Nadzwyczajna sesja w Zgoniu, przemawia dr Jerzy Markowski / Archiwum

 

Jedni widzą w projekcie szansę na pracę, inni ogromne zagrożenie. Silesian Coal, która chce wykorzystać infrastrukturę kopalni Krupiński do fedrowania pod miastem, czeka na decyzję środowiskową.

 

Chcąca fedrować pod Orzeszem Silesian Coal S.A podała, że ma ponad 220 deklaracji osób zainteresowanych pracą w nowym zakładzie. Wciąż jednak Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach nie wydała decyzji środowiskowej, wydłużając procedurę do końca czerwca. To skutek pokaźnego materiału, jaki złożyli mieszkańcy sprzeciwiający się inwestycji. Z drugiej strony do 31 marca spółka musi uzupełnić swój raport środowiskowy.

 

Kto za, kto przeciw

 

Ludzie, głównie z dzielnic Zgoń, Królówka i Woszczyce, obawiają się szkód: gigantycznych zalewisk oraz pęknięć w domach, nie przygotowanych do fedrowania na zawał. W rejonie Orzesza nie przewidywano bowiem wcześniej działalności górniczej, więc budynki nie mają dodatkowych zabezpieczeń. Silesian Coal nie zamierza wznosić nowej kopalni, lecz chce wykorzystać infrastrukturę Krupińskiego, którą w kwietniu Jastrzębska Spółka Węglowa ma przekazać do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Decyzja RDOŚ będzie dopiero pierwszym etapem procedury ubiegania się o koncesję. Wydaje ją minister środowiska.

Niemniej już dziś Silesia Coal przekonuje ludzi do swojego projektu. – Od pewnego czasu rozmawiamy z mieszkańcami Orzesza, pytamy ich o zainteresowanie pracą u nas. W odpowiedzi otrzymaliśmy ponad dwieście pozytywnych deklaracji. Cieszy również, że kilkadziesiąt lokalnych i regionalnych firm chce kooperować z nami. To pokazuje, że wśród mieszkańców Orzesza, w tym przedsiębiorców, nasza inwestycja cieszy się dużym zainteresowaniem i poparciem – mówi dr Jerzy Markowski, prezes Silesian Coal S.A. Jak dodaje, deklaracje pracy oraz współpracy w przypadku przedsiębiorców nadal można składać drogą elektroniczną na stronie www.pokladyprzyszlosci.pl i pocztą na adres firmy.

 

Bogate zasoby

 

Docelowo spółka przewiduje zatrudnić co najmniej 700 osób przy wydobyciu. Informuje, że dodatkowo realizacja projektu pozwoli na powstanie około 1000 etatów w zewnętrznych firmach oraz kilku tysięcy kolejnych w Orzeszu i okolicznych gminach. – Osoby, które zadeklarowały chęć pracy będą brane pod uwagę w pierwszej kolejności, gdy uruchomimy nabór na konkretne stanowiska. Podobnie postąpimy w odniesieniu do lokalnych przedsiębiorców, zainteresowanych współpracą. W ten sposób chcemy im podziękować – zaznacza dr Markowski. Przekonuje, że projekt Orzesze jest jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie w polskim górnictwie. Jego celem jest wydobycie węgla ze złoża Żory-Suszec 1 w Orzeszu.

– W wyniku badań geologicznych udokumentowano zasoby na głębokości od 620 do 1050 metrów. Planowana roczna eksploatacja ma wynosić 3 mln ton netto, co pozwoli na eksploatację przez najbliższych kilkadziesiąt lat – wylicza prezes. Przypomina, że w 2015 roku minister środowiska zatwierdził dokumentację geologiczną, a Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach zaopiniował projekt zagospodarowania złoża. Według spółki projekt jest bezpieczny dla terenów na powierzchni i opłacalny dla miasta. Inwestor na wniosek burmistrza Orzesza ograniczył wydobycie do obszarów niezabudowanych, a dodatkowo do pokładów węgla leżących wyłącznie poniżej 600 metrów. –To właśnie te ograniczenia gwarantują minimalny wpływ na powierzchnie – stwierdza Markowski.

 

Będą szkody

 

Innego zdania są mieszkańcy dzielnic, pod którymi zaplanowano fedrunek. Bombardują RDOŚ pismami z argumentacją przeciwko inwestycji. – Nasze działki i domy nie są przygotowane do wydobycia węgla. Plan zagospodarowania nie przewiduje tu działalności górniczej, więc nikt nie dostosowywał budynków do specjalnych wymogów. W związku z eksploatacją opadnie grunt, powstaną gigantyczne zalewiska. Pod nami są duże pokłady soli, do których dostanie się woda i rozpuści złoże. Wtedy teren może się zapaść o nawet siedem metrów. To będzie bardzo niebezpieczne dla ludzi – podkreśla Helena Oczadło, sołtys Królówki.

Mieszkańcy powołują się m.in. na wystąpienia prof. Ireny Pluty z fundacji Zielone Orzesze, która uważa, że z geologicznego i środowiskowego punktu widzenia absolutnie nie można dopuścić do fedrunku. Tomasz Steuer, przedstawiciel grupy mieszkańców sprzeciwiających się eksploatacji, mówi nadto, że inwestor jest niepewny.

 

Plan był inny

 

– Za spółką stoi niemiecka firma HMS Bergbau AG, ale o koncesję stara się przyszły zarządzający Silesian Coal, który ma zaledwie 100 tys. zł kapitału zakładowego. Obawiamy się, że nie będzie miał z czego wypłacać odszkodowań. A każda taka eksploatacja powoduje szkody. Do 2013 roku na naszym terenie wydawano zgody na budowę domów z adnotacją, że przez przynajmniej 50 lat nie będzie tu wydobycia węgla – argumentuje Tomasz Steuer.

 

Komentarze

Dodaj komentarz