Maciej Kroczek z Rybnika, urodzony 9 listopada 1997 roku, został zabrany przez milicję do obozu w Mysłowicach. Józef Oleś z Boguszowic, urodzony 30 listopada 1910 roku, został zabrany przez Armię Czerwoną i milicję do obozu w Oświęcimiu. Z kolei inny boguszowiczanin, Walter Sznurana, urodzony 9 sierpnia 1905 roku, również został zatrzymany przez milicję i czerwonoarmistów i trafił do obozu Świętchłowice-Zgoda. Kilkadziesiąt mieszkańców Zamysłowa znalazło się w Oświęcimiu, mimo że wojna miała się ku końcowi. Tych nazwisk na listach aresztowanych - ofiar Tragedii Górnośląskiej - są setki. Pracowicie spisały je Anna Mrowiec i Patrycja Tomiczek, a lista ta została po raz pierwszy opublikowana w książce "Jo był ukradziony. Tragedia Górnośląska. Ziemia Rybnicka", którą wspólnie napisali dr hab Kazimierz Mieroszewski i Mateusz Sobeczko.
Ukazała się ona w ramach projektu realizowanego przez rydułtowskie stowarzyszenie Moje Miasto, dzięki dotacjom z Rydułtów, Rybnika oraz Pszowa.
"Pamiętam ze swojego dzieciństwa, jak dziadkowie opowiadali różne historie związane z drugą wojną światową. Wątek okupacji niemieckiej, a także późniejszego wyzwolenia naszych ziem przez Armię Czerwoną, również był przez nich szczególnie eksponowany ze względu na dramatyczne przeżycia ludności cywilnej. Te zdarzenia, które dokonały się w 1945 roku, miały duży wpływ na późniejsze losy naszych przodków" - pisze słowem wstępu Marek Wystyrk, prezes stowarzyszenia Moje Miasto w Rydułtowach.
Książkę zaś otwiera przejmujący wiersz "Wywózka`45" Norberta Jonasza Sielskiego z Niewiadomia. To od spotkania z nim wszystko się zaczęło, bowiem jego ojciec Maksymilian został deportowany z Rydułtów, gdzie mieszkał, do ZSRR.
Swoje wspomnienia o strasznym końcu wojny pan Norbert rozpoczyna tak: "W Wielką Sobotę, 31 marca (1945 roku - przy.red.), przyszli po mojego ojca. Moja siostra, która jest ode mnie o osiem lat starsza, dokładnie to pamięta. Ojciec przyszedł wtedy z roboty, jeszcze nie zdążył zjeść obiadu, a już po niego przyszli. "Dawaj!". Zabrali go. Tu, w Niewiadomiu, zostało zabranych trzynastu ludzi, w Rydułtowach około trzydziestu, między innymi na liście był ojciec dziewczyny, z którą chodziłem do klasy - pan Maksymilian Brzezina z Orłowca.
Najpierw trzymano ich dzień w piwnicy, później zabrano do Mysłowic, a ostateczną bazą przed wywozem był Oświęcim" - wspomina Norbert Sielski. Dramatycznymi wspomnieniami podzielili się również: Franciszek Brachmański, Łucja Porwoł, Robert Grzybek, Stefania Chlebik i Janina Chlebik-Turek. Tadeusz Gorol, Antoni Gruszka i Gertruda Stencel, Hubert Raszczyk, Ignacy Serwotka i Jan Serwotka, w którego relacji znalazł się tytułowy cytat: "Jo był ukradziony".
Tak mówił bowiem jego ojciec, kiedy nie było dostępnych żadnych list, żadnych namacalnych dowodów jego wywózki.
Iza Salamon
Wywózka`45*
Wyrwani z Ziemi Rodzinnej
Swej Małej Ojczyzny....ŚLĄSKA
wsadzeni w kibitki niewinni
ręką zdradziecką...radziecką
Wiezieni, wiezieni, wiezieni
w ostępy gułagów niedźwiedzi
Ojcze, niech Pan da Ci
wieczne odpoczywanie
w grobie wykopanym własnymi rękami
w miejscu ....nieznanym.
....
Znikają białe plamy historii
Synowie mają lata zaginionych ojców
Niech na Śląsku zwycięży Chrystus
W Prawdzie, Miłości i Przebaczeniu
A nam żyjącym Szczęść Boże
* Norbert Jonasz Sielski
październik 1993
Marek Sobeczko, współautor książki "Jo był ukradziony"
Tematyka Tragedii Górnośląskiej była mi już wcześniej znana. Po pierwsze dlatego, że dotyczy również mojej rodziny, ponieważ brat mojego dziadka został wywieziony na wschód. Jestem więc związany z tymi wydarzeniami emocjonalnie, rodzinnie. Po drugie: naukowo zajmuję się historią Polski i Górnego Śląska po 1945 roku, więc wydarzenia te były również obecne w moich badaniach naukowych, na moich zajęciach na Uniwersytecie Śląskim, a także w 2015 roku, kiedy przygotowałem specjalny wykład poświęcony Tragedii Górnośląskiej.
Dlaczego z takim trudem te informacje przebijają się do społecznej świadomości? Myślę, że z dwóch powodów. Pierwszy to kwestia emocji, negatywnych przeżyć osób, których ta tragedia dotknęła osobiście. Drugi powód dotyczy traktowania tych wydarzeń co najmniej do 1989 roku jako tematu tabu. Tragedia Górnośląska przez długie lata nie istniała ani w dyskursie politycznym, ani w w historycznej narracji. Informacje te przetrwały jedynie w świadomości społecznej albo w archiwach i też z obu tych źródeł skorzystaliśmy pisząc tę książkę. (izis)
Waldemar Wollny, nauczyciel historii ze stowarzyszenia Moje Miasto w Rydułtowach
Moją rolą, jako nauczyciela historii było przedstawienie, w jaki sposób problematyka śląska, w szczególności ta dotycząca wydarzeń po drugiej wojnie światowej, jest prezentowana w podręcznikach. Niestety, muszę przyznać, historia Śląska jest mało reprezentatywna. Uczniowie uczą się o historii Polski, Europy i świata, natomiast tematyka śląska jest bardzo często pomijana. Wypada też wspomnieć, że historia tego regionu bardzo często jest wykorzystywana do celów daleko odbiegających od celów naukowych, czyli do celów politycznych. Stąd też historycy starają się nie wchodzić w dyskusję na temat historii Śląska, szczególnie na temat tego, co działo się w ostatnich miesiącach wojny, czy bezpośrednio po wojnie, dlatego że bardzo łatwo jest zostać posądzonym o aspiracje propolskie czy antypolskie, proniemieckie czy antyniemieckie, proczeskie czy też antyczeskie. Przełomowym, jeśli chodzi o Tragedię Górnośląską był rok 2015, który został uznany przez sejmik województwa śląskiego Rokiem Tragedii Górnośląskiej 1945. Towarzyszył temu cały szereg wydarzeń, publikacji, zostało otwarte Muzeum Tragedii Górnośląskiej. To wielu ludziom uzmysłowiło wagę tych wydarzeń. Trzeba jednak stwierdzić, że wciąż ta tematyka zbyt słabo przebija się do szerszej społeczności. Ludzie boją się mówić o tym, co działo się na Śląsku w ostatniej fazie wojny czy też bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych. Niejednokrotnie swoje tajemnice zabierają do grobu, a jeśli już ta wiedza funkcjonuje, to jedynie w kręgach rodzinnych.(izis)
Marek Wystyrk, prezes stowarzyszenia Moje Miasto
Pomysł na tę książkę sam do nas przyszedł. Zgłosił się bowiem do nas pan Norbert Sielski z Niewiadomia z historią swojego ojca który był deportowany do Karagandy, obecnego Kazachstanu. Deportacja położyła się cieniem na przyszłych losach całej rodziny, ponieważ ojciec wprawdzie wrócił, ale rozpił się i dość szybko zmarł zostawiając rodzinę w ciężkim położeniu. Nie dziwią więc wypowiedziane przez syna słowa pełne goryczy: Lepiej jakby tam został. Jakiś czas później natrafiłem na informację o wykładzie o Tragedii Górnośląskiej, wygłoszonym w rydułtowskiej bibliotece przez dr Mateusza Sobeczko. Tak spotkaliśmy się w trójkę, z panem Sielskim i wtedy narodził się pomysł, że dobrze byłoby spisać te wspomnienia. Wzięliśmy udział w konkursie miasta Rydułtowy i nasz projekt otrzymał dofinansowanie. Zwróciliśmy się także do urzędów w Rybniku i w Pszowie, jako, że z tych miast spora część ludzi została deportowana. Postaraliśmy się również o patronat arcybiskupa Wiktora Skworca. Prace nad książką ruszyły niespełna rok temu, w marcu ubiegłego roku. W sumie zgłosiło się do nas dwanaście osób – świadków historii. Jedna z nich, w ostatniej chwili się wycofała, obawiając się o swoje bezpieczeństwo. Ojciec został zakatowany w obozie Zgoda. Mam nadzieję, że ta książka będzie przyczyną do opowiedzenia prawdziwej historii naszego regionu, bez upolityczniania. (izis)
Komentarze