Mieszkańcy przebierali w świerkach, sosnach, brzozach, był też grab i czerwony dąb. Każdy mógł zabrać po jednej sadzonce z jednego gatunku, chociaż – jak bardzo chciał i zapewnił, że rzeczywiście wysadzi – mógł wziąć więcej.
Pierwsza w kolejce ustawiła się Anna Tomiło. - Wysadzę sadzonki na mojej posesji, na ulicy Krzywej w Rybniku. Kocham drzewa, lubię wyjść na posesję, kiedy czuję się jak w gaju. Jest świeże powietrze, ptaki śpiewają... – mówiła pani Anna.
Z wózkiem w kolejce po sadzonki ustawiła się także Daria Chłosta. - Urodził nam się syn, Jakub ma sześć miesięcy. Teraz trzeba drzewo zasadzić, na działce u dziadków, bo mają dom. Drzewa trzeba sadzić, a nie wycinać. Jesteśmy miłośnikami zwierząt, przyrody. Nie popieramy akcji wycinek drzew – powiedziała nam Daria Chłosta z osiedla Nowiny.
Danuta i Kamila Herbacińskie, mama z córką, zabrały po jednej sadzonce z każdego gatunku. - To bardzo dobra akcja, bo niestety sporo osób drzewa wycina, my doskonale widzimy to w naszej dzielnicy, w Orzepowicach. My co roku wycinamy choinki do kaplicy, ale zawsze staramy się o pozwolenie. Bo wycinać trzeba z głową – przekonywały panie. Drzewa posadzą pod domem w Orzepowicach, na działce na Elektrowni i na Opolszczyźnie, gdzie mieszka pani Kamila.
Za sadzonki zapłacił poseł. Skąd pomysł na taką akcję? - Minister środowiska Szyszko, nie do końca przemyślanie, pozwolił na wycinanie gdzie się da i co się da. Jeżdżąc po Polsce, widzę, że drzewa wycinane są na potęgę. Skoro jedni wycinają, my będziemy je sadzić. To nawet nie forma protestu, a bardziej troska o ochronę środowiska. Przyzwyczailiśmy się do czystej wody, chcielibyśmy też oddychać świeżym powietrzem. A drzewa, lasy są po to, by nam to świeże powietrze dostarczać – tłumaczy poseł.
Akcja zostanie powtórzona.
Komentarze