Wytłumaczenie zagadki ducha z cmentarza znalazł proboszcz w księgach parafialnych / Elżbieta Grymel
Wytłumaczenie zagadki ducha z cmentarza znalazł proboszcz w księgach parafialnych / Elżbieta Grymel

 

 

Dziś dalsza ciąg opowieści sprzed tygodnia o nocnej przygodzie, jaka przytrafiła się Kaśce. Oto co opowiedziała jej macocha. Pan, który ją odwiedził, ledwo położyła się spać, za życia był dziedzicem w sąsiedniej wsi. Choć był hrabią, zakochał się w biednej sierocie, ale jego rodzice nie zgodzili się, poślubił ukochaną. Po cichu namówili mu jakąś bogatą szlachciankę i przymusili go, choć nie wiadomo, czy prośbą czy też groźbą, by się z nią ożenił! – opowiada macocha.

Młodemu panu zabrakło odwagi i nic o tym nie wspomniał swojej sierocie, za to nieżyczliwi ludzie skwapliwie jej o tym donieśli, a żeby ją jeszcze pognębić: dodali: niech taka dziadówka nie myśli, że panią zostanie! I wtedy ta nieszczęśnica przyszła na wesele swojego wybranka i przeklęła go za swoją krzywdę! W złości wykrzyczała, że po śmierci będzie cierpiał tak długo, dopóki jakaś dziewczyna o czystym sercu się nad nim nie zlituje! Pan młody stał jak skamieniały, a sierota wybiegła w pośpiechu za wrota i nikt już jej nigdy nie widział. Szukał potem swojej dziewczyny młody hrabia w całej okolicy, ale zapadła się jak kamień w wodę. – Widać bardzo się przejął tym, że takie ogromne nieszczęście na ukochaną sprowadził i od tej zgryzoty długo nie pożył, bo do roku powieziono go na cmentarz – opowiadała macocha..

Pochowano go w rodzinnym grobowcu obok dziadków, a jego rodzinny dom okrył się żałobą. Jego rodzice najbardziej jednak ubolewali nad tym, że ich jedyny syn nie pozostawił potomka i cały majątek dostanie się w obce ręce. Kiedy skończył się okres żałoby, wsią wstrząsnęła wieść, że przy grobie młodego hrabiego straszy. Rozpowiadano w okolicy, że młody pan co noc modli się przy swoim grobie, jakby czekał na wybawienie. – Starsi państwo obiecywali dać sporą kwotę pieniędzy za pomoc, ale nie znalazła się ani jedna odważna dziewczyna, która byłaby gotowa podjąć wyzwanie, bo z duchami jak wiadomo nie ma żartów. Takie próby można życiem przypłacić, dlatego to już trwa dwieście lat! – zakończyła swoją opowieść macocha.

– Gdybym o tym wiedziała, to nie robiłabym głupich żartów z tym kapeluszem! – żałowała poniewczasie Katarzynka. – Ale wiecie, matko, mnie jakoś dziwnie na ten cmentarz ciągnęło, jakby ten panicz mnie sobie obrał na wybawczynię... – zwierzała się macosze.

Kiedy młoda i starsza kobieta zakończyły rozmowę, gospodarz posłał córkę po księdza proboszcza, bo nie miał pojęcia, jak powinien postąpić w tak niezwykłej sytuacji. Ksiądz radził deski z podłogi wyrwać i złożyć w kościele. Wykropił wodą święconą całą chałupę i obiecał odprawić mszę za zmarłego, a na koniec zainteresował się historią opowiadaną przez Kaśkę i jej macochę. Okazało się, że kiedyś, przed laty, kiedy przyszedł do tej wioski jako młody wikary, natknął się w kronikach parafialnych na dość osobliwą notkę, która teraz skojarzyła mu się z tą opowieścią. Jak później sprawdził, działo się to w tym samym roku, w którym pan z trzeciej wsi zawarł związek małżeński.

Otóż wtedy dwaj chłopi wracający z jarmarku w zaroślach nad rzeką znaleźli nieprzytomną młodą kobietę. Zabrali ją do wsi, gdzie urodziła dziewczynkę. Kobieta odzyskała wtedy na krótko przytomność, by przyjrzeć się dziecku i poprosiła też o spowiedź. Zanim przyszedł ksiądz, jej stan się pogorszył, majaczyła coś o klątwie i prosiła o przebaczenie. Kilka godzin później umarła. Na szyi zmarłej wisiał złoty medalik z wizerunkiem Matki Bożej, zaś na drugiej stronie widniało imię: Katarzyna. Takie samo imię nadano małej dziewczynce, którą wychowała bogata, bezdzietna rodzina.

Medalik zaś ówczesny proboszcz kazał powiesić na ścianie niedaleko wejścia do kościoła, mniemając, że być może pomoże on w odnalezieniu ojca dziecka. Sądził bowiem, że zmarła kobieta musiała pochodzić ze znaczącego rodu, bo tak drogi medalik mogli kupić jedynie ludzie bogaci. Dziwiło go tylko, że obok imienia nie było nazwiska. Minęło jednak wiele lat i historia ta poszła w zapomnienie. Wspominała o niej jedynie notatka w kronice, skreślona ręką dawnego proboszcza.

Dwa dni zabrało sprawdzenie akt, nim proboszcz uzyskał pewność, że Kaśka jest daleką prawnuczką owej nieszczęśliwej Katarzyny. Najwyraźniej tylko dziewczyna z jej rodu mogło zdjąć klątwę z pokutującego.

Elżbieta Grymel

Komentarze

Dodaj komentarz