Na jakie pieniądze mogą liczyć wielodzietne rodziny, w których dorośli nie pracują? Duże. Dziś wracamy do tematu.
Nasza zeszłotygodniowa publikacja o tym, że rodzina wielodzietna w Polsce, w której nikt dorosły nie pracuje, może dostawać nawet 4,5 tys. zł miesięcznie, wywołała burzę. Postanowiliśmy więc temat kontynuować. Okazało się, że kwoty mogą być o wiele większe! Poprosiliśmy o te informacje Ośrodek Pomocy Społecznej w Rybniku, który rozdziela państwowe pieniądze w mieście. Na naszą prośbę OPS przeanalizował sytuację 22 rodzin wielodzietnych (o liczbie dzieci do 18. roku życia pięć i powyżej). W siedmiu z tych rodzin nikt z dorosłych nie pracuje! Utrzymują się wyłącznie ze świadczeń pomocy społecznej. Pobierają co miesiąc nawet po kilka tysięcy złotych miesięcznie! To: pieniądze z funduszu alimentacyjnego, świadczenia, rodzinne, 500 plus, dodatek mieszkaniowy. Do tego dochodzą posiłki dla dzieci w szkołach, ulgi z Karty Dużej Rodziny i inne.
Przykłady? Proszę bardzo. Rodzina X: matka, dorosła córka i pięcioro dzieci. Dochód własny 0 zł. Uzyskiwane świadczenia około 6500 zł miesięcznie! Rodzina Y: samotna matka z piątką dzieci. Dochód własny: 0 zł. Otrzymywane świadczenia: 6020 zł miesięcznie. Rodzina Z: małżeństwo z szóstką dzieci. Dochód własny: 800 zł z deklarowanej pracy dorywczej pana Z. Uzyskiwane świadczenia to 4400 zł miesięcznie. – Pozostałe 15 z analizowanych rodzin wielodzietnych, pomimo korzystania z systemu świadczeń, wykazuje stały dochód własny w postaci zarobków bądź świadczeń ZUS-owskich (renta inwalidzka) przynajmniej jednego dorosłego członka rodziny – słyszymy w ośrodku pomocy społecznej.
Pod opieką rybnickiego OPS-u pozostaje jednak około 960 rodzin z dziećmi, więc przypadków pobierania sporych sum przez osoby, które nie imają się żadnego zajęcia, jest o wiele więcej. – Takie sytuacje rodzą czasami frustracje. Zwłaszcza kiedy taką rodzinę obsługuje pracownik socjalny, który nie zarabia więcej niż 2 tysiące złotych na rękę... – mówi nieoficjalnie jeden z pracowników. Zdarza się, że podopieczni OPS-u zatajają pewne informacje. Na przykład o tym, że ktoś prowadzi wspólne gospodarstwo z kimś innym, kto posiada jakikolwiek dochód. Albo że ktoś pracuje dorywczo, bez umowy o pracę, lub na umowę-zlecenie.
– Do przyznania pomocy w formie świadczeń rodzinnych, świadczenia wychowawczego, dodatku mieszkaniowego nie jest wymagany wywiad środowiskowy, a jedynie wniosek wraz z dokumentacją. Pracownicy działów realizujących te świadczenia nie analizują więc dogłębnie sytuacji rodzin, zwracających się o pomoc. Jedynie świadczenia przyznawane na podstawie ustawy o pomocy społecznej wymagają, prócz złożenia odpowiednich dokumentów, przeprowadzenia wywiadu środowiskowego w rodzinie ubiegającej się o wsparcie. Podczas wywiadu opisywana jest dokładnie sytuacja rodziny pod wieloma aspektami, sporządzana diagnoza problemów, proponowane środki i sposoby przezwyciężenia trudnej sytuacji życiowej. Jednak, jak wynika z naszej wieloletniej praktyki, nawet najrzetelniej przeprowadzony wywiad nie gwarantuje, że wszystkie podane przez rodzinę fakty są zgodne z prawdą – mówi Edyta Kostrzewska z OPS-u.
Piotr Masłowski, wiceprezydent Rybnika, przyznaje, że część ludzi, którzy otrzymują sporą pomoc, ma roszczeniową postawę. Pewna kobieta próbuje stosować naciski, chcąc uzyskać mieszkanie z gminy. Jest sama z dziećmi i dostaje tyle różnych świadczeń, że za to spokojnie mogłaby wynająć mieszkanie na wolnym rynku. W sumie ma ponad 3 tys. zł na siebie i trójkę dzieci. Z takimi ludźmi trzeba rozmawiać, uświadamiać im, że nie wszystko dostaną na tacy.
– Nie da się jednak wszystkich klientów opieki społecznej wrzucić do jednego worka. W tej grupie są osoby, które nadużywają tej pomocy i wykorzystują sytuację, żeby najzwyczajniej nie pracować, ale to nie jest norma. Bo różne rzeczy się przydarzają. Ktoś ciężko zachoruje, ulegnie wypadkowi, małżeństwa się rozpadają, co nie zawsze w naszych warunkach kulturowych odbywa się w cywilizowany sposób. Często szczególnie kobiety, które zostają same z dziećmi, mają sytuację o wiele gorszą, dlatego im trzeba pomagać. Nie można segregować ludzi na lepszych i gorszych, tym się należy, a innym już nie – mówi Piotr Masłowski.
Trudno oszacować przypadki nadużywania pomocy społecznej, kto i na jakiej podstawie miałby to oceniać? – Pracownik socjalny, który stwierdziłby: ci już mogliby się wziąć do roboty, a u tych wciąż jest trudna sytuacja? Nie ma jednoznacznych granic. Wydaje się, że pomoc bardziej należy się biedniejszym, ale przecież ci, którzy nie pracują, zawsze są biedniejsi od tych, którzy pracują. Dla mnie sygnałem, że polski system nie jest całkowicie zdemoralizowany, jest to, że do Polski nie lgną obcokrajowcy szukający świadczeń, nawet ci z uboższych państw. Gdyby system premiował cwaniactwo, mielibyśmy tu ludzi z różnych części świata, żeby tę pomoc wykorzystać. Jeśli chodzi o 500 plus, to może gdyby było powiązane z koniecznością pracy, byłoby motywatorem? Na chwilę obecną nie jest – stwierdza Piotr Masłowski. (adr)
Gdy nadmiar pieniędzy szkodzi |
Rozmowa z Jerzym Kajzerkiem, dyrektorem Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku Wielodzietne, niepracujące rodziny, mogą mieć dochody zbliżone albo nawet wyższe od pracujących. Jak to możliwe? |
Komentarze