Władze Rybnika stawiają na autobusy i rowery, ale zamysł, aby małe dzieci dojeżdżały nimi do szkoły, w obecnych warunkach i czasach jest utopią.
Tekst o kłopotach rodziców, którzy dostali mandaty i punkty karne w rejonie szkoły w Gotartowicach, wywołał burzę. Okazuje się, że problem z podwiezieniem dziecka istnieje przy każdej szkole podstawowej i przy niemal każdym gimnazjum w Rybniku. Rodzice korkują drogi dojazdowe przed godziną 8 czy 8.45, podwożąc swoje dzieci. Potem znów od godziny 15, kiedy je odbierają. – To nie jest fanaberia, mieszkamy w innej dzielnicy, podwozimy dziecko do szkoły w dzielnicy Maroko-Nowiny. Jasne, ze może jechać autobusem. I wychodzić z domu o 6 rano! – denerwuje się jeden z rodziców.
Kolejny dodaje: – Córka w środy kończy lekcje o godzinie 15.10. O 16 ma dodatkowe zajęcia z matematyki. Musi na nie się dostać, a w międzyczasie dobrze by było, żeby coś przekąsiła. Więc odbieram ją o 15.10. Pędzimy albo do domu, albo na miasto, przynajmniej na zupę. No i na 16 na zajęcia – wylicza jedna z mam. Rodzice, z którymi rozmawialiśmy, widzą jedno rozwiązanie. – Niech nasza kochana władza wróci do rejonizacji szkół. Wtedy dzieci z Boguszowic pójdą do szkoły w Boguszowicach, z Niedobczyc do Niedobczyc. Aha, i niech zabroni dodatkowych zajęć. Wtedy my, rodzice, nie będziemy się pałętali po mieście pod nieswoimi szkołami – mówią z przekąsem.
Problem z dowożeniem dzieci jest widoczny m.in. przy Szkole Podstawowej nr 34, przy Gimnazjum nr 2, teraz ujawnił się w Gotartowicach. Polityka władz jest jasna – miasto stawia na komunikację miejską i rowerową. Tylko żeby móc posyłać dzieci do szkoły na rowerach, trzeba najpierw stworzyć bezpieczne warunki do poruszania się rowerami. Stojaki na rowery tematu nie rozwiążą. Możliwość posłania dziecka do szkoły autobusem też jest ograniczona. Więcej na ten temat w papierowym wydaniu "Nowin".
Komentarze