Święty na pewno nie mgł nadziwić się temu, co też ci ludzie wyrawiają / Elżbieta Grymel
Święty na pewno nie mgł nadziwić się temu, co też ci ludzie wyrawiają / Elżbieta Grymel

 

Ustawienie figury św. Jana Nepomucena było przypieczętowaniem wzajemnej niechęci mieszkańców Roja i Brodka.

 

Opowieść tę słyszałam wiele lat temu od mojego wujka Brunona urodzonego, który urodził się w 1910 roku w Roju. Jego zdaniem sprawa miała się następująco: Mieszkańcy Roja nie przepadali za brodczanami, bo oni zawsze mieli wygórowane ambicje i wynosili się nad innych! Kiedyś, jak uzbierali trochę grosza, to zakupili figurę św. Jana Nepomucena, ale tak wysoką, że równie wielkiej nie było nigdzie w okolicy! Potem ustawili ją w majątku nad dworskim stawem, tak, że była odwrócona twarzą w stronę Brodka, zaś najszlachetniejszą częścią ciała w stronę Roja, co bardzo rozgniewało jego mieszkańców, gdyż był to wyraźny afront!

Rojanie nie pozwalali sobie w kaszę dmuchać, więc zmówili się i pewnej nocy odwrócili figurę w stronę Roja. Kiedy brodczanie zorientowali się, co się stało, wkroczyli do akcji i znów święty spoglądał gospodarskim okiem na dworski staw. Przez kilka wieczorów pilnowali figury, ale nie dla jej wartości, tylko po to, żeby dać nauczkę bezczelnym rojanom. Niestety nikt z sąsiedniej wsi nawet się tam nie zjawił. Kiedy jednak tylko brodczanie opuścili swoje stanowisko, święty znowu nocą wykonał woltę i patrzał w stronę Roja. Tak zdarzyło się jeszcze kilka razy.

Choć nikogo za rękę nie złapano, to każdy w Brodku domyślał się, kim są sprawcy. Dlatego mieszkańcy tych dwu wsi bili się często na zabawach i odpustach! W końcu sprawy zaszły tak daleko, że rojanie postanowili posunąć się do kradzieży figury świętego, o którą brodczanie podobno nie dbali, u nich zaś miałaby zapewnione miejsce w nowej kapliczce. Niestety trochę się przeliczyli! Kapliczka, choć piękna i nowa, była bowiem niestety zbyt niska i figura świętego Jana sięgała głową powały. Ledwie udało się ją tam wcisnąć! Sprytni rojanie zabezpieczyli się jednak przed zabraniem figury nad staw w Brodku, bo jedyne drzwi do kapliczki (wejściowe) zamontowali tak, że otwierały się do wnętrza kapliczki, co utrudniało poruszanie się w jej ciasnym wnętrzu.

Potem zaczęły się skargi brodczan do proboszcza i wszystkich miejscowych urzędników, ale podobno nic one nie dały i figura została w Roju. Jak widzicie moi drodzy wzajemna niechęć mieszkańców tych dwu wsi ma bardzo długą historię, choć ludzie o tym nie pamiętają. Już niewiele osób wspomina tamto wydarzenie sprzed lat z górą stu sześćdziesięciu lat. A czy wy, drodzy Czytelnicy, kiedyś o nim w ogóle słyszeliście?

Elżbieta Grymel

Komentarze

Dodaj komentarz