Uwaga, kłopoty z komunikacją miejską w Rybniku! Część kierowców Transgóru nie przyszła dziś do pracy, wzięli urlopy na żądanie. Nie jeżdżą niektóre autobusy!
W Transgórze dowiedzieliśmy się, że do pracy nie przyszło 20 kierowców. Od rana nie jest realizowanych 20 kursów autobusów. Z rana autobusy nie kursowały na liniach 48, 46, 11 i 12. Pomocy udzielili inni przewoźnicy działający na terenie Rybnika.
„Brak realizacji kursów. W związku z nieobecnością w pracy kierowców, część kursów na linach autobusowych obsługiwanych przez P.S.T. Transgór S.A. może być niewykonana. W miarę możliwości do ich obsługi zostaną zaangażowani inni przewoźnicy” - czytamy na stronie Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku.
Informacje pod numerami telefonów: 32 42 38 806, 32 42 23 096.
Udało nam się porozmawiać z prezesem Transgóru. - O godzinie 3 zaczęliśmy dostawać informację, że kierowcy nie przyjdą do pracy. Dopadła ich jakaś choroba, normalnie epidemia jakaś. Zastanawiam się, czy nie powiadomić Sanepidu – mówi gorzko Antoni Mainczyk, prezes Transgóru.
Transgór w komunikacji miejskiej ma około 80 kierowców, do pracy nie przyszło dziś około 20. - Niestety, autobus bez kierowcy nie pojedzie, więc są utrudnienia. Staramy się ratować sytuację. Przepraszamy pasażerów – mówi Antoni Mainczyk.
Jak będzie jutro? - Nie jestem w stanie powiedzieć – przyznaje prezes Transgóru.
Nie wiadomo nawet, co będzie się działo dziś popołudniu! - Na teraz wiemy, że jeden kierowca przedłożył dwutygodniowe L4, a dwóch tygodniowe. O pozostałych kierowcach nic nie wiemy. Ratujemy sytuację, załatwiając innych przewoźników. Nie wiemy też, jak będzie na drugiej zmianie – mówił nam przed chwilą Kazimierz Berger, szef Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku.
Jak przyznał, Transgór powinien zapłacić karę za niewywiązanie się w dniu dzisiejszym z umowy na transport publiczny. Czy taka kara zostanie rzeczywiście naliczona? - To decyzja prezydenta miasta – mówi Berger.
Czy wobec kierowców zostaną wyciągnięte konsekwencje? - Jak karać pracownika, który jest chory? - pyta Antoni Mainczyk.
Komentarze