Maliszewski: Opolskie tsunami i gorzka prawda o rodzimym show-biznesie. 54 KFPP w Opolu tonie

Tej fali nie da się już zatrzymać. Takiej sytuacji nie pamięta nawet głęboki PRL. Ani Jacek Kurski, ani bohaterowie opolskiego zrywu nie zdają sobie sprawy z tego, jak ważny to protest i ile ciekawych rzeczy może przynieść rynkowi muzycznemu na przyszłe lata.

Wbrew pozorom na wycofaniu się z udziału w Opolu żaden z wykonawców nie straci. Wszyscy zyskają tak medialnie, jak i zawodowo. Jurek Owsiak najpewniej zaprosi artystycznych opozycjonistów na Woodstock. Stacje TVN i Polsat także mogą wykazać się kreatywnością i zrobić coś pożytecznego. Zamiast katować ludzi agresywnymi paradokumentami, można zorganizować z wielką pompą tak jubileusz 50-lecia Maryli Rodowicz, jak i 25-lecie pracy twórczej Andrzeja Piasecznego. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby odbyło się to w tym samym amfiteatrze. Ten na całe szczęście nie jest jeszcze własnością Jarosława Kaczyńskiego.

Walka o wolność zawsze wymagała symboli i nierzadko ofiar, ale mało kto przypuszczał, że wraz z rozkwitem wiosny takim symbolem stanie się Festiwal w Opolu. (...)

Korzyści widziane w szerszej perspektywie czasowej

Wraz z końcem lat 90-tych skończyła się wolność artystyczna, a zaczęła matematyka i kalkulowanie korzyści. Od tamtej pory wykonawcy są na usługach. Na usługach radia i telewizji. Decydenci poczuli się na tyle pewnie, że zaczęli podejmować decyzje dotyczące tego, co i w jaki sposób powinni nagrywać wokaliści. Jeżeli nie wprost, to decydują między wierszami. W każdym razie robią to skutecznie. Ingerencja w aranżacje, styl, narzucanie konkretnych producentów do współpracy i szantaż, że jeśli wokaliści nie nagrają swoich utworów zgodnie z wizją decydentów mogą zapomnieć, że ich utwory zostaną zagrane w radiu. To Polska Anno Domini 2017.

Absurd zaczął gonić absurd. Akademia składająca się z wykonawców, których grają Radio Zet, RMF FM i Radio Eska, "Fryderyki" przyznaje głównie twórcom niszowym, których RMF FM, Zet i Eska nie grają. Akademia uznaje takich twórców za prawdziwych, ambitnych, alternatywnych, idących pod prąd. Kim więc są Ci, którzy nagrody przyznają? I dlaczego sami na "Fryderyki" nie zasługują? Co myślą o swojej muzyce, którą robią pod Zet, RMF FM i Eskę?

Hit, to cel nadrzędny. Wzruszanie publiczności do łez jest już passé. Nie emocje, nie prawda w muzyce. Musi być przebój, byle tantiemy z ZAiKS w grudniu się zgadzały. Choć tu też wszystko się powoli rozsypuje, bo z roku na rok przelewy na konto coraz mniejsze.

Tantiemy w tym całym music story, to słowo wytrych

Piosenki jak z szablonu. Jedna podobna do drugiej. Najlepiej nie dłuższe niż 3 minuty. Absolutnie nie ballady. Niektórym udaje się przemycić swoje fascynacje na płytach, ale wiadomo, że singiel musi być inny, radiowy. Kredyty wzięte na nagrania albumów same się nie spłacą. Nagranie takiego albumu to koszt między 50, a 100 tysięcy złotych. O promocji w tym budżecie nawet nie ma mowy. (...)

Znany polski autor wydał nie tak dawno temu książkę. Książka kosztuje w" Empiku" 50 zł. Autor, który podkreślam tę książkę napisał sam, ze sprzedaży jednego egzemplarza ma niewiele ponad 3 zł. Tak, tyle zarabiają artyści z tego, co sami stworzą. Kto otrzymuje resztę? To pytanie do "Empiku" i innych pośredników. Z płytami, których i tak nikt nie kupuje, sytuacja ma się analogicznie. Wykonawcy mają 2, maksymalnie 3 zł zarobku ze sprzedaży płyty. Płyta w sklepie kosztuje 40 zł.

Artyści zaszczuci i sprowadzeni do poziomu petenta

(...) Odpowiedzialni za tę katastrofę emocjonalną i muzykę z szablonu są dziennikarze, dyrektorzy największych rozgłośni radiowych i prezesi wytwórni fonograficznych. Winę niestety ponoszą także sami artyści. Zaszczuci i sprowadzeni do poziomu petenta, który próbuje załatwić coś w rozgłośni i któremu robi się przysługę i łaskę. Kiedyś dziennikarze w napięciu wyczekiwali na nowe utwory konkretnych wykonawców, ciesząc się, że coś nowego powstało. Dzisiaj to artyści w napięciu wyczekują na opinie dziennikarzy, bo nie wiedzą, czy dziennikarze zagrają to, co im wysłano do oceny.

Niekończący się egzamin maturalny

(...) Najwyższa pora wyleczyć się z syndromu zbitego psa trzymanego na krótkiej smyczy. Uwierzyć, że nie trzeba szybko i, że tym co szczere i prawdziwe, zawsze się wygrywa. 1000 lat temu emocje w ludziach były takie same, 500 lat temu były takie same, w latach 80-tych były takie same i teraz też są takie same. Nieustannie poszukujemy miłości, jesteśmy samotni, chcemy przeżywać uniesienia. Tutaj nic się nie zmienia, bo natura ludzka się nie zmienia. Majstrowanie przy tym, jest próbą ingerencji w naturę. Muzyka to nie tabelka w excelu.

Gdyby Edyta Bartosiewicz, Kasia Kowalska, czy Varius Manx zastanawiali się w latach 90-tych nad tym, ile pieniędzy zarobią i które rozgłośnie zagrają "Ostatniego", "A to co mam", czy "Piosenkę księżycową", dzisiaj nie byłoby do czego się odwoływać. Do przeszłości, bo teraźniejszość momentami zawstydza. (...)

Trzeba porozumieć się w sprawie przyszłości polskiej muzyki

Z jednego małego plusk zrobiła się fala, a z fali zrobiło się wielkie tsunami. Opole to dopiero początek. (...)

Jeżeli teraz można się dogadać i solidarnie wycofać z udziału w hucpie politycznej, można się również porozumieć w sprawie przyszłości polskiej muzyki, wolności w tej muzyce i tego, czy zależy nam na szybkim zarobku i byciu petentami na dywanikach decydentów, czy zależy na dawaniu ludziom tego, czego od muzyki oczekują. Emocji, prawdy i niepowtarzalności. Solidarne postawienie się największym rozgłośniom, to nie Mount Everest. Sprzeciwienie się wysokości marży, jakie narzuca "Empik", to nie Mount Everest. Pokazanie środkowego palca wszelkim decydentom, to także nie Mount Everest.

Nikt nie mówi, że będzie łatwo i na początku nie zaboli, ale z czasem wszystkim się to opłaci. Jeśli artyści się nie dogadają i nie powiedzą "dość", wszyscy skończą tam gdzie za chwilę skończy prezes Kurski. Na zielonej trawce. (...)

Damian Maliszewski

wokalista i kompozytor z Rybnika

Tekst ukazał się w serwisie www.natemat.pl

1

Komentarze

  • Anna taki 28 maja 2017 18:35hmm coś tam, coś tam.... gdyby samorządy nie płaciły horrendalnych pieniędzy dawno przebrzmiałym gwiazdom, to byście się musieli zabrać do pracy twórczej, a tak to tłuczecie tę chałturę...

Dodaj komentarz