Dworek na Smolnej, a w tle rybnickie wieżowce na starym zdjęciu / Muzeum Rybnik
Dworek na Smolnej, a w tle rybnickie wieżowce na starym zdjęciu / Muzeum Rybnik

 

Wyburzona niedawno budowla była świadkiem dziejów Smolnej. Należała do hrabiów Wengierskich, państwa pruskiego, a od lat 20. ubiegłego wieku do rodziny Eilmesów, która pochodziła prawdopodobne z Węgier.

 

Kiedy niedawno wyburzano dworek przy ulicy (nomen omen) Dworek, niejednemu rybniczaninowi cisnęły się łzy do oczu. Z budowlą wiąże się bowiem kawał historii Smolnej, która stała się dzielnicą miasta. – Dworek jest tematem nie do końca zbadanym. W zasadzie jedyną osobą zajmującą się nim był świętej już dziś pamięci Longin Musiolik. W swojej książce opisał wszystkie budowle świadczące o rolniczym charakterze dawnego Rybnika i okolicy, w tym dworek na Smolnej – mówi dr Bogdan Kloch, dyrektor rybnickiego muzeum.

 

Pamiątka po folwarku

 

Jak dodaje, wyburzony w kwietniu obiekt był kiedyś najprawdopodobniej budynkiem administracyjnym folwarku. W takim kształcie, jak go widzieliśmy w ostatnich latach, istniał przynajmniej od XIX wieku. Folwark był położony na północny wschód od tego miejsca. Znajdował się mniej więcej tam, gdzie stoją dziś bloki mieszkalne. Kiedyś na rzeczonym terenie były stodoły i chlewnie. Trudno określić dziś dokładną datę powstania naszego dworku. W mediach oraz internecie pojawiły się informacje, że miał około 100 lat. To bardzo mało prawdopodobne, był znacznie starszy.

– Raczej został wzniesiony w drugiej połowie, o ile nie około połowy XIX stulecia. Na jednym z planów do pierwszej monografii Rybnika widnieje bowiem w tym miejscu budynek, który prawdopodobnie jest naszym obiektem. Wygląda zatem na to, że stał już około 1860 roku – podkreśla dr Kloch. Obok stały jeszcze starsze budynki, drewniane lub drewniano-ceglane. Wzniesiono je zapewne co najmniej na początku XIX wieku. Dworek natomiast pierwotnie służył zarządcy obszaru dworskiego, przynajmniej do końca XIX stulecia. Później folwark zlikwidowano. W międzywojniu na jego miejscu powstały ogrody. Budynek pełnił natomiast funkcję mieszkalną aż do czasów powojennych.

 

Ślad świetności

 

Śladem jego dawnej świetności jest nadanie ulicy nazwy Dworek. – To był jeden z ostatnich budynków dawnego systemu gospodarczego na terenie Rybnika – stwierdza dyrektor. Niestety, obiektu nie udało się go uratować przed wyburzeniem. Nie został wpisany do rejestru wojewódzkiego konserwatora. Widniał w nowej, przyjętej przez prezydenta miasta w zeszłym roku, gminnej ewidencji zabytków, ale istniało ważne pozwolenie na jego rozbiórkę.

Dworek należał najpierw do właścicieli Rybnika (m.in. hrabiów Wengierskich), a potem skarbu Królestwa Prus. – Administrowali nim w imieniu monarchy zarządcy. Już w XIX wieku rybnickie folwarki były wyprzedawane. W przypadku majątku na Smolnej nastąpiło to trochę później, przypuszczam, że pod koniec XIX stulecia. Po 1900 roku był już własnością prywatną – wskazuje Bogdan Kloch. Dworek znajdował się na rubieżach miasta. Był ostatnią budowlą od strony centrum Rybnika. Dalej na zachód rozciągały się już tylko ogródki działkowe i tereny porolnicze. Obok dworku stały dwa inne budynki, prawdopodobnie gospodarcze, stanowiące jakby przedłużenie siedziby straży pożarnej.

 

Czasy Filipin

 

Zaczęto je rozbierać po 1945 roku, a zupełnie zniknęły z krajobrazu w latach 60. i 70. – Zakładam, że po wojnie dworek został znacjonalizowany i do końca lat 90. należał do skarbu państwa. Następnie albo kupiła go osoba prywatna, albo odzyskali prawowici przedwojenni właścicieli – mówi dyrektor Kloch.

– Dworek nazywaliśmy... Filipinami, bo od lat 20. należał do Filipa Eilmesa i jego małżonki. Skoro właściciel nosił imię Filip, to jego dom musiał być Filipinami. Jako młodzi ludzie mieliśmy dużą fantazję. U zbiegu rynku oraz ulic Zamkowej i Rybnickiej właściciel prowadził sklep spożywczy, który zaopatrywał rybnickie szpitale, szczególnie spółki brackiej przy ulicy Rudzkiej. Dlatego prosperował bardzo dobrze. Eilmesowie byli prawdopodobnie pochodzenia węgierskiego. Nie przeszkadzało im to być polskimi patriotami. Działali w harcerstwie, podobnie jak ich lokator, Olszewski – opowiada Janusz Grzybczyk, emerytowany notariusz.

 

Dzieci Eilmesów

 

Eilmesowie mieli czworo dzieci, trzech synów Wiktora, Zygmunta i Józefa oraz córkę Jadwigę. Wszystkim zapewnili wykształcenie. – Bardzo ciekawym człowiekiem był najstarszy Wiktor, uzdolniony muzycznie. Grał na organach w kościołach, czasem modny wówczas jazz. W latach 40. został wcielony do Wehrmachtu, wielokrotnie usiłował zbiec, aż mu się to udało pod koniec wojny – podkreśla Grzybczyk. Jak dodaje, jego przyjacielem był lekarz Zygmunt, asystent w zabrzańskiej klinice, który potem pracował w Instytucie Onkologii w Gliwicach, a następnie był dyrektorem szpitala powiatowego w Strzelcach Opolskich.

Zmarł przedwcześnie na zwał serca. Pochowany jest w grobie teściów na Salwatorze w Krakowie. – Jego córka Jadwiga była farmaceutką – wylicza emerytowany notariusz. Wskutek domiarów, które nakładała komunistyczna władza, Eilmesowie nie byli w stanie dłużej prowadzić sklepu. Do ich dworku przylegały parcele, które stopniowo zajmowało państwo. Dziś stoją tam bloki i budynki usługowe.

 

Maszyny ze złomu

 

– Na zapleczu dworku Wiktor pozyskiwał ze złomu stare urządzenia. Z fabryki w Gliwicach sprowadził i wyremontował maszynę do produkcji gwoździ. Wytwarzał je na tym zapleczu. W czasach komunistycznych umiał pokonać wszelkie trudności, żeby zdobyć odpowiedni drut. W swojej firmie o nazwie Texas zatrudnił ślusarza. Gwoździe kupowali okoliczni szewcy do reperowania butów – wspomina Janusz Grzybczyk. Potem Wiktor przeprowadził się do Raciborza, gdzie mieszkał z żoną i dwoma córkami. Zmarł w wieku zaledwie 42 lat. Pochowany jest tak jak rodzice i brat Józef w głównej alei rybnickiego cmentarza naprzeciw mogiły żołnierzy z 1939 roku.

 

 

 

Lappland czyli Laponia
Przed pierwszą wojną światową obszar w rejonie dworku nazywano dość dziwnie, bo z języka... norweskiego Lapplandem. To inaczej Laponia, region na północy Skandynawii. Nie wiadomo, skąd wzięła się ta nazwa. W rejonie ulicy Dworek nigdy nie żyli przecież Lapończycy ani nie było chłodniej niż gdzie indziej w Rybniku. – Przypuszczam, że okolicę nazwano Lapplandem na fali oryginalnego nazewnictwa, które pojawiło się wówczas w mieście. Mamy tu przecież Meksyk, Pekin i Maroko. Prawdopodobnie wymienione nazwy wiązały się z aktualnymi wówczas wydarzeniami historycznymi. Pekin, bo świat obiegła wieść o chińskim powstaniu bokserów w latach 1899-1901 skierowanemu przeciwko Europejczykom i dynastii Qing – przypuszcza dr Bogdan Kloch. Idąc tym tropem, zauważymy, że na przełomie lat 1884 i 85 w Berlinie odbyła się konferencja, na której europejskie mocarstwa podzieliły Afrykę. O Czarnym Lądzie rozpisywały się gazety, a w Rybniku pojawiło się Maroko. – Tę samą kolonialną wymowę być może miał Lappland – zaznacza dyrektor rybnickiego muzeum.

 

 

1860 – prawdopodobnie około tego roku został wzniesiony dworek przy późniejszej ulicy Dworek, który niedawno wyburzono

 

2

Komentarze

  • Matt Zdjęcie 12 czerwca 2017 11:04Czy redakcji wiadomo, z którego roku pochodzi zdjęcie osiedla Dworek ?
  • Matt Zdjęcie 12 czerwca 2017 11:01Czy redakcji wiadomo, z którego roku pochodzi zdjęcie osiedla Dworek ?

Dodaj komentarz