Kilka dni temu ogłosiłem wraz z nowym zarządem KS Rymer, że klub poczyni starania, aby w jego nazwie ponownie pojawiła się nazwa dzielnicy, z której pochodzi. Niedobczyce, bo o nich mowa, są rozpoznawalne na piłkarskie mapie Polski. To nie ulega wątpliwości. Poza tym, to jeden z najstarszych klubów w okręgu, zbliżający się do okrągłej, setnej rocznicy istnienia. Jednakże, to nie był główny argument o powrocie do nazwy Rymer Niedobczyce. Podstawowym czynnikiem i kołem zamachowym planowanej zmiany była społeczność lokalna. Bo największym atutem klubu są ludzie, kibice Rymera, mieszkańcy Niedobczyc. To tak naprawdę realna odpowiedź na realne potrzeby. Ktoś powie, że to tylko kosmetyka...
Zapytam więc tego kogoś, czy był na Dniu Dziecka z Rymerem? Pierwszym tak dużym wydarzeniu od wielu, wielu lat, które przyciągnęło tłumy na boisko przy ulicy Górnośląskiej 46. Zaangażowali się wszyscy dookoła, gołym okiem dostrzec można było integrację międzypokoleniową. W czasie krótkich, aczkolwiek intensywnych rozmów, utwierdziłem się w przekonaniu o lokalnej tęsknocie do czasów, w których podwórko i najbliżsi przyjaciele stanowili społeczne uniwersum. To właśnie teraz, Rymer staje się dla mieszkańców Niedobczyc oswojonym i trwałym światem. Bliski ich potrzebom, uszyty na miarę i pasujący jak mundur galowy górnika byłej już KWK Rymer.
Byłoby jednak zbyt pięknie, gdyby nie kilka krytycznych uwag w internecie, które są jak odpompowywana woda z poziomu 600 sąsiedniej kopalni w Radlinie... Takie komentarze są tyle warte, co wspomniana woda, niezdatna do picia, bo z dużym ładunkiem chlorków i siarczanów. Jedyne co powodują, to zatruwają przestrzeń wirtualną i górną zlewnię Odry. Przykładowo, pewien anonim zarzucił nam, że wracając do historycznej nazwy odcinamy się od Rybnika i nie powinniśmy otrzymywać miejskich dotacji. Smutny to sposób postrzegania świata, bo zanim następnym razem zbombarduje klawiaturę i zatwierdzi komentarz, powinien udać się do Niedobczyc, stanąć na przystanku vis-à-vis boiska Rymera i zapytać podróżnych, gdzie jadą? Odpowiedź byłaby jedna: "Do Rybnika". Gdyby zaś zapytał mieszkańca Niedobczyc, który stoi, przykładowo na dworcu PKP w Białymstoku, skąd pochodzi, to usłyszałby, że z Rybnika. Tak to wygląda z nami i rzeczywistości nie sposób zaczarować. Nawet jakby zwiększył kilkakrotnie zrzut wód dołowych...
Różnorodność dodaje kolorytu w sferze życia społecznego i kulturowego, a jednocześnie wzmacnia tożsamość całego miasta. To właśnie dzięki temu w Rybniku odbywa się tyle wydarzeń, których ranga jest mocno ponadnarodowa, a wszystko zaczęło się w małych Niedobczycach (Złota Lira) czy też w Chwałowicach (Foto-Pein). I uwierzcie mi, że znalazłem w każdej dzielnicy Rybnika ludzi, miejsca, wydarzenia, które są jak puzzle i pasują do siebie, tworząc komplementarność tylko po złączeniu wszystkich dwudziestu siedmiu elementów.
Komentarze