Żołnierze przeprawiali ludzi w bezpieczne miejsca / Jarosław Przybysz
Żołnierze przeprawiali ludzi w bezpieczne miejsca / Jarosław Przybysz

Żywioł zaatakował Racibórz późnym wieczorem 8 lipca. Ludzie ratowali się ucieczką na wyższe kondygnacje, a nawet dachy. Stamtąd zabierało ich wojsko pontonami lub na linach przyczepionych do śmigłowców. Zobaczcie zdjęcia raciborzanina Jarosława Przybysza, świadka tamtych wydarzeń.


3 lipca 1997 roku na południu Polski zaczął padać deszcz. Lało bez przerwy osiem dni. 8 lipca w powiecie raciborskim Odra przerwała wały przeciwpowodziowe i wystąpiła z brzegów na ogromną skalę. Woda rozlała się na ogromnej powierzchni od Chałupek aż do Raciborza. Tak zaczęła się powódź tysiąclecia, która dotknęła również Czechy i Austrię.
W Raciborzu sytuacja była dramatyczna. Późnym wieczorem kulminacyjna fala zaatakowała dzielnice Płonię i Ostróg. Dziesiątki tysięcy metrów sześciennych wody uderzyły w domy, fabryki, instytucje publiczne, sklepy oraz szpital. Rzeka pokazała swoje brutalne, groźne oblicze. Racibórz stał się jedną z pierwszych i większych odsłon batalii z żywiołem. Ponad 200 budynków znalazło się pod wodą. Jednocześnie miasto w obliczu żywiołu wykazało się niesamowitą solidarnością i umiejętnością działania w sytuacji kryzysowej. Pojawiły się setki wolontariuszy, szkoły momentalnie zamieniono w punkty pomocy dla powodzian. Lokalne radio Vanessa było jednym z najważniejszych kanałów komunikacji z mieszkańcami. Podobną funkcję spełniło radio Park w Kędzierzynie-Koźlu.
W lipcu 1997 roku na terenie Polski utonęło 56 osób a szkody sięgnęły łącznie 3,5 miliarda dolarów. Bilans strat w Raciborzu był szczególnie dotkliwy. Odra zalała 4,5 tysiąca hektarów obszaru miasta, w powodzi ucierpiało 1450 rodzin, zniszczeniu uległo 800 mieszkań w budynkach wielorodzinnych i 650 domów jednorodzinnych. Woda wdarła się do 23 placówek oświatowych i 16 instytucji publicznych. Jak zapamiętali tamte dramatyczne wydarzenia raciborzanie?
Na Ostrogu było najgorzej
Maria Czyżycka: Zalało nas około godziny 23, wszystko na dworze pływało w wodzie. Mieszkaliśmy właśnie w bloku na pierwszym piętrze przy Orzeszkowej na Ostrogu, dzielnicy, którą tak strasznie doświadczył żywioł. Następnego dnia rano woda podeszła na półpiętro. Baliśmy się strasznie. Musiałam się ewakuować z najmłodszym sześcioletnim wówczas synem. Pomogło wojsko, wydostaliśmy się pontonem w pobliże pomnika Matki Polki. Tam były rozwieszone liny, przy pomocy których żołnierze przeprawiali osoby dorosłe na drugą stronę Odry. Dzieci przewożono w pontonach. Zatrzymaliśmy się u rodziców w niezalanej części Raciborza. Mąż ze starszymi dwoma synami pozostał na Ostrogu, pilnował mieszkania i pomagał w sypaniu wałów ochronnych. Czwarty z synów był w tym czasie na wakacjach nad morzem. PO dwóch tygodniach wróciliśmy do domu. Zastaliśmy okropny smród i zniszczone meble. Sprzątanie trwało parę miesięcy. Kompletnie zniszczona była też działka, wywrócona i przegniła altana, po drzewach zostały gołe kikuty.
Ludzie na dachu
Irena Ulrich: Zdążyłam wyjechać z Ostroga przed powodzią. Ewakuowaliśmy się, mimo że mieszkaliśmy w bloku na trzecim piętrze. Mąż w tym czasie pracował w Niemczech. Zabrałam dzieci w wieku 9 i 10 lat do „malucha” i pojechałam na Staszica do mamy. Tam woda nie dotarła. Współczuję ludziom, którzy powódź przeżyli na Ostrogu. Swoje chwile grozy miał również mój mąż. W niemieckiej telewizji zobaczył nasz blok, a na dachu koczujących mieszkańców. Myślał, że my jesteśmy wśród nich. Nie wiedział, że wyjechaliśmy. Wówczas nie było telefonów komórkowych. Potem dodzwonił się do swoich rodziców, którzy mu powiedzieli, że jesteśmy bezpieczni. Po powrocie do domu zastaliśmy same zniszczenia. Wszystko się waliło. Woda nie doszła na wyższe kondygnacje, ale trzeba było sprzątać w piwnicach. Półki nie nadawały się do użytku.
Więcej w środowych „Nowinach”.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz